Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W XIX w. sformułowana została doktryna pozytywizmu, która zakładała, że cały gmach nauki powinien opierać się przede wszystkim na naukach szczegółowych, będących jej szczytowym osiągnięciem. Twórcą pozytywizmu był August Comte, który też zdefiniował pojęcie socjologii i ją rozwinął.
Mało kto wie jednak, że powołał on do życia również nową religię – religię ludzkości, którą próbował propagować. Kult ten szybko jednak zanikł i obecnie mało się o nim mówi. Tymczasem to z nim związana jest współczesna dychotomia egoistyczny-altruistyczny.
Według Comte’a społeczeństwa przechodzą przez trzy etapy: teologiczny, metafizyczny i pozytywny. W tym pierwszym dominuje wiara w nadprzyrodzoną moc, religia i fetyszyzm. W drugim ludzie skupiają się na uzasadnieniu powszechnych praw i na jałowych rozważaniach.
W trzecim w końcu prym wiedzie nauka, która daje odpowiedzi na wszelkie pytania. Nauka ta rozumiana jest przede wszystkim jako nauki szczegółowe. Z dzisiejszego punktu widzenia przedstawiona tu historiozofia, a więc liniowa wizja historii podporządkowana pewnych tezom, jak i sama wiara pokładana w naukach szczegółowych, są typowymi zjawiskami dla XIX w.
Ich utopijność nie podlega dyskusji. Wraz z XX-wiecznym rozwojem nauki odrodziły się też wierzenia religijne, które miały przeminąć. W tym czasie zdano sobie też sprawę z pewnych ograniczeń nauk szczegółowych i przywrócono, chociaż częściowo, należne miejsce naukom humanistycznym.
Comte, kierując się właśnie kultem nauk szczegółowych, postanowił przenieść ich osiągnięcia na inny grunt. W ten sposób zaczął pisać o „fizyce społecznej”, czym była dla niego socjologia.
Nowa nauka miała badać społeczeństwo metodami właściwymi dla fizyki. Chodziło o pochylenie się nad człowiekiem, ale nie jako nad jednostką, ale człowiekiem w relacji do innych, człowiekiem jako członkiem zbiorowości. Chodziło więc o wyłapanie pewnych tendencji, określenie zachowań w grupie, wpływu grupy na jej członków. Badanie te legły u podstaw współczesnego marketingu, w tym marketingu politycznego.
W późniejszych latach Comte opracował „religię ludzkości” przeznaczoną dla społeczeństw pozytywistycznych. Miała spełniać funkcję zespalającą społeczeństwo, którą kiedyś pełnił tradycyjny kult. W 1849 r. Comte zaproponował reformę kalendarza pod nazwą „kalendarza pozytywistycznego”.
Religia ludzkości miała mieć za przedmiot ludzkość, kapłanami mieli być w niej uczeni. Powstały nawet kościoły pozytywistyczne, które jednak nie przetrwały próby czasu. Nie miały na to szans, bo nie proponowały prawdziwej wizji religijności, ale substytut, który miał zastąpić religię. Podobne zjawisko miało miejsce podczas rewolucji francuskiej, kiedy rewolucjoniści zaproponowali kult Najwyższej Istoty w miejsce chrześcijańskiego Boga. To także się nie przyjęło.
Bardzo ciekawe jest tło powstania religii ludzkości. Etienne Gilson w książce Szkoła muz twierdzi, że August Comte zakochał się już jako dojrzały mężczyzna w młodej dziewczynie. Kiedy go odrzuciła, stwierdził, że wszelka miłość do pojedynczych ludzi jest egoistyczna. Trzeba dlatego „żyć dla innych” („vivre pour autrui”), w znaczeniu – dla ludzkości. Od tego wyrażenia pochodzi właśnie słowo „altruizm”.
Warto przy tym zauważyć, że obecnie bardzo często stosuje się parę pojęć egoizm-altruizm, które mają zupełnie inne znaczenie niż chrześcijańskie przykazanie miłości bliźniego. Chrystus w Ewangelii poucza nas: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Mamy więc najpierw miłować siebie, aby następnie móc kochać też innych.
Naszym bliźnim jest przy tym zawsze konkretny człowiek, a najbardziej ten, który jest właśnie w potrzebie. W przypadku rozróżnień Comte’a nie tylko miłość do siebie jest zła, ale też miłość do żony/męża, najbliższych, przyjaciół. To wszystko dla niego było tylko formami egoizmu. Potrzeba natomiast działać dla tych, z którymi nic nas nie wiąże, dla tych bezimiennych, którzy skupiają się pod hasłem „ludzkość”. Problem w tym, że ludzkość to pewien zbiór, ogół, abstrakt, a my nigdy nie stykamy się z „ludzkością”, ale z konkretnymi ludźmi.