Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Karmelitanka, wdowa i matka dziesięciorga dzieci, siostra Mary Joseph of Trinity (Maria Józef od Trójcy Przenajświętszej), w chwili śmierci miała 92 lata. Od ponad 30 mieszkała w klasztorze klauzurowym sióstr karmelitanek w Des Plaines, w stanie Illinois (USA). Wstąpiła do zakonu w 1989 r., pięć lat po śmierci męża, Richarda Millera.
Zanim wstąpiła do zakonu, nazywała się Ann Russell Miller. Urodziła się w 1928 r. Zgodnie ze świadectwem jej syna, Marka R. Millera "miała milion znajomych". „Paliła, piła, grała w karty. Była w ciąży przez ponad 400 tygodni swego życia” – dodaje jej syn, opowiadając o młodości Ann.
Karmelitańska zakonnica, wdowa i matka
To również Mark, za pośrednictwem mediów społecznościowych, w wyjątkowy sposób powiadomił o odejściu mamy-zakonnicy do życia wiecznego:
„Dziś zmarła w wieku 92 lat mniszka z klasztoru karmelitańskiego w Illinois. To była bardzo nietuzinkowa mniszka. Niezbyt dobrze śpiewała. Spóźniała się na klasztorne modlitwy. Ona była moją matką”.
I pisze dalej:
„Przez ostatnie 33 lata, czyli odkąd wstąpiła do zakonu, widziałem ją zaledwie dwa razy. Karmelitanki są zakonem kontemplacyjnym. Nie prowadzą lekcji religii w szkołach, nie pracują w szpitalach, nawet nie opuszczają miejsca, w którym mieszkają. Modlą się i żyją w ciszy 23 i pół godziny na dobę. Gdy je odwiedzasz, nie wolno ci ich przytulić ani dotknąć. Jesteś od nich oddzielony kilkoma metalowymi kratami”.
Dziewiąte dziecko zakonnicy
Mark snuje dalej swoje szczególne świadectwo:
„Nie jestem jedynym dzieckiem tej mniszki. Daleko mi do tego. Jestem dziewiątym z dziesięciorga jej dzieci. Ona ma 28 wnucząt, z których części nigdy osobiście nie widziała. Ma też kilkoro prawnucząt, których nigdy nie przytuliła”.
Dziewiąte dziecko mniszki-wdowy wraca jeszcze do młodości tej niesamowitej kobiety:
„Z pewnością zgadliście, że ona nie zawsze była zakonnicą. Dorastała w San Francisco i w Oregonie, a uczyła się w Kalifornii i w Nowym Jorku. Miała chłopaka i wyszła za mąż w wieku 20 lat. Tak szybko i ryzykownie prowadziła samochód, że ludzie wychodzili z auta z czerwonymi stopami od wciskania wyimaginowanych hamulców. Jednego dnia rzuciła palenie, przestała pić alkohol i kawę i nawet udało jej się nikogo nie zabić w konsekwencji tych aktów”.
Powiadomienie z dwuletnim wyprzedzeniem
Ann, która także nurkowała na otwartych wodach, w 1987 r. zaskoczyła swoje dzieci, organizując dwa oddzielne obiady – jeden dla pięciu córek i drugi dla pięciu synów. Wówczas zapowiedziała im, że za dwa lata wstąpi do klauzurowego zgromadzenia karmelitanek.
Mark opowiada, że po dwóch latach od tego powiadomienia jego mama „zostawiła wszystko, co miała na świecie. W swoje sześćdziesiąte pierwsze urodziny w hotelu w San Francisco wydała przyjęcie pożegnalne na 800 gości, a następnego dnia poleciała do Chicago”.
W 2005 r. gazeta San Francisco Gate poświęciła tej mniszce o niezwykłym życiorysie reportaż:
„Ann Russell była bogatą „bywalczynią salonów” San Francisco. Jej ojciec pełnił funkcję prezydenta Pacific Railroad. Jej teść założył firmę, która przerodziła się w Pacific Gas and Electric. Miała bogate życie, również towarzyskie: przewodniczyła wielu filantropijnym instytucjom, żeglowała po Morzu Śródziemnym, posiadała różne okulary, które przypasowywała do ubioru, a cztery razy w tygodniu robiła zakupy w sklepie Elizabeth Arden”.
W reportażu wspomniano także, że Richard i Ann żartowali sobie, iż po śmierci któregoś z nich, osoba, która pozostanie, poświęci się życiu kontemplacyjnemu: on miał udać się do trapistów, ona – do klasztoru karmelitanek.
I właśnie tam karmelitka, wdowa i matka dziesięciorga dzieci przeżyła ostatnie 33 lata swego życia, „robiąc różańce z płatków róż i śpiąc w swej własnej celi”, jak to opisuje Mark. Zamyka swe świadectwo oświadczeniem, że nie jest w żałobie i prośbą skierowaną do mamy: „Pozdrów ode mnie tatę”.