separateurCreated with Sketch.

Zakochane w futbolu! Kobiety, które naprawdę pokochały piłkę

KIBICKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kobiety na stadionach nie są tylko dodatkiem do męskiego świata. Naprawdę kochają piłkę i znają się na niej nierzadko znacznie lepiej niż faceci. Jest na to niemało dowodów. Ale przecież nie o dowody tutaj chodzi, ale o to, by żyć wspólną pasją.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Świat kibiców bywa bezlitosny wobec kobiet. Przynajmniej w powszechnym odbiorze. A jest to wina nie tyle samych stadionowych bywalców, ile mediów. Te bowiem najczęściej prezentują kobiety na stadionach eksponując głównie ich walory estetyczne. Jak gdyby z założenia kobieta na stadionie pojawiała się jedynie po to, by towarzyszyć zapalonemu do futbolu mężczyźnie. Ma stanowić rodzaj oprawy czy – przepraszam, ale takie często można odnieść wrażenie – wręcz dodatku do sportowych emocji. To dlatego liczne horyzontalne portale czy telewizje eksponują zdjęcia kobiet na stadionach głównie jako atrakcję wizualną. 

A tymczasem kobieta na stadionie potrafi być niejednokrotnie większym pasjonatem piłki niż mężczyzna. Ten czasami wchodzi na trybuny lub zasiada przed telewizyjnym widowiskiem kierowany stadnym instynktem, czytaj: zachętami kolegów lub potrzebą „orientowania się” w sporcie. Kobieta tymczasem niczego nie musi udowadniać. Jeżeli idzie na stadion, to dlatego, że naprawdę kocha sport. 

Amy Drucquer jest wielką fanką angielskiego Leicester. I to od wielu lat. Stadion to niemal jej drugi dom. Przez wiele lat nie zwracała uwagi na to, w jaki sposób traktowane są w mediach kobiety na stadionie. Interesowało ją po prostu wspieranie ukochanych Lisów. Ale w 2018 r. coś w niej pękło.

Chyba zdenerwował ją pomysł agencji fotograficznej Getty Images, która opublikowała serię zdjęć kobiet obecnych na trybunach stadionów w trakcie rosyjskiego Mundialu. Niby nic złego, ale tytuł serii sprawił, że dostała dreszczy: „Najgorętsze fanki Mundialu”. Agencja szybko co prawda wycofała się z pomysłu, ale – jak wiadomo – „w internetach nic nie ginie”. 

Amy powiedziała „dość!”. Sama przecież jest świadomym kibicem. Zna się na piłce, a pytanie o pierwszą jedenastkę ukochanego Leicester City uważa za urągające jej wiedzy. Na brytyjskich stadionach jest znacznie więcej takich kobiet jak Amy. Jeszcze niedawno dane mówiły o tym, że ponad ¼ trybun wypełniona jest kobietami.

Owszem, piłka bardziej przyciąga facetów, ale to nie oznacza, że kobiety nie mają o niej pojęcia. Dlatego Amy ruszyła z akcją robienia zdjęć fankom futbolu, które niekoniecznie prezentują się jako „gorące” fanki, pokazywane w obiektywach telewizyjnych kamer – w obcisłych podkoszulkach i ostrym makijażem. Często to po prostu „normalsi”. 

Amy wrzucała zdjęcia na społecznościówki, opisując krótkie historie bohaterek. Tak spotkała cztery Amerykanki, które przyjechały do Liverpoolu aż z Nowego Jorku, by obejrzeć spotkanie ukochanego Evertonu. Albo Lisę, Angielkę, która na półfinał FA Cup przyjechała w koszulce Paula Rideouta, strzelca gola dla Evertonu w finale pucharu w… 1995 r. Inna bohaterka to Helen. Miała 9 lat, gdy tata zabrał ją na pierwszy mecz drużyny Leicester City. Dostała wtedy misia, któremu nadała imię Quinny (od strzelca gola w tym meczu Niala Quinny’ego). Helen zgubiła misia cztery lata później, w trakcie meczu z Gillingham. Dodajmy, że kiedy nastoletnia dziewczyna zaczęła pojawiać się na stadionie Leicester, drużyna ta nawet nie mogła marzyć o sukcesach, jakie lata później odnosiła w Premier League. Pałętała się wówczas po niższych ligach. Trudno zatem przypisywać Helen miano „kibica sukcesu”. Pokochała futbol. Po prostu. 

Aktywność Amy szybko stała się głośna. Wspierała ją przyjaciółka, Laura Blake. Wkrótce dziewczyny rozwinęły całą społeczność This Fan Girl przeznaczoną dla kobiet, które chcą dzielić się z innymi swoją miłością do futbolu. A miłość do piłki to zawsze mieszanka wspomnień emocji związanych z inicjacją, wejściem do świata fanów, ale też wreszcie świadomego wyboru i pogłębiania pasji. 

Bo choć kibice w optyce wielu to czupurny tłum niezbyt okrzesanych ludzi, to jednak ich przekrój jest naprawdę bardzo różnorodny. Z pewnością nie brakuje pośród nich chuliganów, ale większość to jednak prawdziwi pasjonaci, ludzie kochający futbol, żyjący nim na co dzień, czytający o nim, potrafiący zgłębiać swoją wiedzę na jego temat. Kobiety, jeśli trzymać się stereotypów, wielu kojarzą się bardziej z tymi, które pytają mężczyzn o zawiłości świata piłki, niż same go objaśniają. A jednak i to nie jest wcale regułą. Amy dotarła przecież do takich fanek, które naprawdę świetnie orientują się w świecie piłki nożnej. 

Nim jednak Amy wystartowała ze swoją akcją w mediach społecznościowych, inna fanka Liverpoolu, Jacqui McAssey, wykładowczyni na uniwersytecie w Liverpoolu, postanowiła fotografować kobiety podczas meczów ukochanej drużyny FC Liverpool. Początkowo nie miała tutaj żadnego konkretnego celu. Po prostu: kilka zdjęć zrobionych dziewczynom takim, jak ona – zakochanym w piłce. Ale z czasem zorientowała się, że jest ich naprawdę sporo. Wielkie pasjonatki, nie tylko identyfikujące się z klubowymi barwami, ale też znakomicie czujące ten sport. 

Dlatego nie mam wątpliwości, że oprócz całego tabunu męskiej widowni, startujące właśnie Euro 2020 będzie miało też sporą część prawdziwych fanek. I oby coraz więcej!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.