separateurCreated with Sketch.

Tańczący lekarz zachwyca nie tylko podejściem do pacjentów! Co mówi o Bogu i rodzinie?

TONY ADKINS
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Malec - 29.06.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
"Nie potrzebujesz powodu, by pomagać ludziom" - twierdzi Tony Adkins, znany jako "tańczący lekarz". Choć podziwiają go ludzie na całym świecie, jego droga do miejsca, w którym jest dzisiaj, była bardzo trudna...

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Tony Adkins dał się poznać światu jako tańczący lekarz. Ciekawe, czy kiedy marzył o byciu lekarzem, widział siebie, jak tanecznym krokiem podchodzi do małych pacjentów, robiąc im zastrzyk z... pozytywnej energii! Tego nie wiemy, ale wiemy, że ten amerykański lekarz-asystent każdego dnia, jak nikt inny, potrafi podnieść na duchu swoich małych pacjentów.

Z pewnością jego metody leczenia są niekonwencjonalne. Oprócz klasycznej medycyny doktor wykorzystuje muzykę, taniec i śpiew! Ale zanim zdobył serca walczących o zdrowie dzieci, jego serce zostało zdobyte przez... Boga!

"Największy człowiek w historii, o imieniu Jezus, nie miał sług, a nazywali go Mistrzem. Nie miał dyplomu, ale nazywali Go Nauczycielem. Nie miał lekarstw, a nazywali Go Uzdrowicielem. Nie miał armii, jednak królowie się Go bali. Nie wygrał bitew wojskowych, a jednak podbił świat. Nie popełnił przestępstwa, a oni Go ukrzyżowali… Został pochowany w grobie, jednak On żyje!⁣⁣" - napisał z okazji świąt Wielkiej Nocy.

W innym miejscu wyznał, że "wiara w coś większego niż my sami pozwala nam robić to, co powiedzieliśmy, że zrobimy, iść naprzód, gdy jesteśmy zmęczeni, zranieni lub przestraszeni, iść dalej, gdy wyzwanie wydaje się przytłaczające, a kurs jest całkowicie niepewny".

Adkins dobrze wie, o czym mówi, bo jego dzieciństwo nie należało do tych kolorowych i beztroskich, a muzyka, którą na stałe wprowadził w życie swojego szpitalnego oddziału, przed laty uratowała mu życie...

Tony dorastał w South Central, niechlubnej dzielnicy Los Angeles. Był najmłodszym z trzech synów samotnej matki. W szkole nie był orłem. W rzeczywistości Tony był, jak sam powiedział, "o krok ponad edukację specjalną". By zdawać z klasy do klasy, musiał chodzić na zajęcia wyrównawcze. Mówi, że w młodości nikt nie pomógł mu odkryć jego potencjału, tego, kim mógłby się stać.

Jego dwaj bracia żyli na granicy przestępczego świata. Zaangażowani w życie gangów, spędzali czas w większości poza domem. Pomysłem mamy, aby Tony nie wpadł w ten świat, było... nie wypuszczanie go z domu. Przez okno słyszał jednak strzały, sygnały policji, karetek... Żeby przetrwać, wziął boomboxa jednego z braci i zaczął zagłuszać chaos zewnętrznego świata muzyką... Dlatego tak wierzy w jej siłę. W swoich pacjentach widzi siebie sprzed lat. "Podobnie jak oni, ja także pokonałem wiele przeciwności" - pisze lekarz na swoim facebooku.

Po liceum trafia do wojska i tam jego życie diametralnie się zmienia. Spędza dziewięć lat w amerykańskiej armii a po po powrocie mówi: "Wiedziałem, że chcę zrobić coś lepszego. Chciałem być lekarzem. Chciałem zostać pediatrą". Musiał zaczynać wszystko od zera... Uczyć się podstaw matematyki czy chemii... Nie pamiętał ich ze szkoły. Zajęło mu to sześć lat! Dziś swoją pracę nazywa darem od Boga.

Tak zaczęła się jego szalona przygoda, która łączy medycynę i taniec, choć w rzeczywistości łączy pragnienie pomagania innym z ogromną wrażliwością i czułością, która rodziła się na przedmieściach Los Angeles, w rodzinnym, trudnym domu i w amerykańskiej armii.

"Bóg, moja mama i armia dali mi wszystko, czego potrzebowałem, by odnieść sukces w mojej karierze lekarza. To uczyniło mnie tym, kim jestem dzisiaj" - twierdzi.

A dzisiaj jest nie tylko tańczącym lekarzem, który w swoich mediach społecznościowych inspiruje ponad dwa miliony użytkowników! Przede wszystkim jest mężem i tatą dwóch dorastających córek.

Jak mówi, rodzina jest dla niego najważniejsza a praca tylko utwierdza go w tym przekonaniu. "Nigdy nie można traktować swojej rodziny jako pewnik. W mojej pracy zmienia się życie. Codziennie widzę, jak rodziny żałują, że nie mają choć jednej minuty więcej ze swoimi najbliższymi" - napisał w jednym z facebookowych postów.

Dlatego, obok szpitalnych historii, na swoim profilu często i czule pisze o swoich najbliższych. Tak napisał w dniu urodzin swojej żony: "Ona jest moim wszystkim. Bóg wiedział, że cię potrzebowałem".

A tak przeżywał 18-te urodziny swojej starszej córki, Chloe: "Córka może wyrosnąć z twoich kolan, ale nigdy nie wyrośnie z twojego serca. Słowa nie wyrażą tego, jaki to wielki honor, że Bóg pozwolił mi i twojej mamie mieć cię za naszą córkę. Jesteś dla nas prawdziwym błogosławieństwem".

Twierdzi, że dziś może być ojcem i mężem dzięki swojej mamie, którą nazywa Pierwszą Damą. "Wypełniała obowiązki ojca, a także obowiązki matki powierzone jej przez Boga. Po prostu najlepsza, najbardziej bogobojna, kochająca kobieta, jaką znam. Od niej nauczyłem się być ojcem, mężem i osobą opiekuńczą".

Dziś Adkins dla wielu osób jest wzorem, choć doktor wcale nie chce, by ktoś był taki, jak on! "Wiele osób zwraca się do mnie, mówiąc: "Pewnego dnia chcę być taki jak ty". Wtedy odpowiadam: nie – nie chcę, żebyś był taki jak ja, chcę, żebyś był lepszy ode mnie".

Bo jego życiowa dewiza to być obrońcą, przewodnikiem i człowiekiem, według powołania, które każdemu z nas dał Stwórca. On swoje z pewnością już odkrył!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!