Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W pułapce własnych opinii
W szabat, jak co tydzień, Jezus poszedł do synagogi. Tam czytał Pismo Święte i wyjaśniał je, nauczając. Ewangelia Marka nie przytacza Jego słów. Łukasz w swojej relacji dodaje, że Jezus czytał fragment Izajaszowego proroctwa, obwieszczając właśnie jego wypełnienie. Po raz pierwszy był tu więc w nowej roli. To była swoista „prymicja” Jezusa w rodzinnej synagodze – tej samej, którą odwiedzał od dziecka. Nastrój słuchaczy – początkowo życzliwie Mu się przysłuchujących – zmienił się w pewnym momencie diametralnie. Poczuli się urażeni i zgorszeni. Ewangelia, ukazując ich postawę, używa czasownika „skandalidzomai”, który oznacza potknięcie się o przeszkodę, wpadnięcie w pułapkę („skandalon”). Zgromadzeni w nazaretańskiej synagodze, słuchając Jezusa, „potknęli się” o własne o Nim wyobrażenia. Wpadli w pułapkę swoich subiektywnych opinii. Zgorszyli się „zwykłością” przychodzącego Mesjasza. Odrzucili Jego orędzie.
Niech wszystko zostanie po staremu
Komentując to, co się wydarzyło, Jezus przywołuje znane już wtedy powiedzenie o „proroku lekceważonym w swojej ojczyźnie”. To w jakiś sposób wyjaśnia zaistniałą sytuację. W swoim rodzinnym mieście Jezus po raz pierwszy przemawia jako prorok. W biblijnym sensie prorok to ten, który nie tyle przepowiada przyszłość, ile głosi Bożą prawdę, obwieszcza wolę Boga. Niewątpliwie to właśnie był jeden z powodów odrzucenia Jezusa. „Jak ten chłopak z sąsiedztwa, znany nam od dziecka, jeden z nas, może tak zadzierać nosa? Za kogo się uważa? Jak śmie nas pouczać?” – myśleli zapewne zebrani. „Czy to nie cieśla, syn Mariam? Czy Jego krewni nie mieszkają u nas?” – komentowali. Paradoksem jest, że kontestujący Jezusa uznają zarazem Jego moc. Nie mogą zaprzeczyć faktom, o których słyszeli. Zaskoczeni są też Jego mądrością. Nie chcą jednak przyjąć prawdy o Nim. Wiedzą lepiej. Mają swoje zdanie o sąsiedzie. Najlepiej zrobi, jeśli wróci do domu i znów będzie ciosał drewno i obrabiał kamienie. I niech wszystko zostanie po staremu. Jest w tej ewangelicznej scenie jakaś ponadczasowa przestroga. Przed odrzucaniem prawdy – nawet tej pochodzącej od Boga – jeśli nie mieści się w naszych przekonaniach. Przed niechęcią w przyjmowaniu słów Jezusa, jeśli wymagają wysiłku osobistego nawrócenia i uznania swych błędów. Przed lękiem wobec wszystkiego, co jest nowością płynącą z Ewangelii, wymagającą przełamania starych skostniałych schematów... Czy nie z tym właśnie musimy dziś zmierzyć się w naszym Kościele?