separateurCreated with Sketch.

Jej mama zrezygnowała z aborcji. Teraz Monica zakłada okna życia

Monica Kelsey
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ewa Rejman - 24.07.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Mama Moniki miała 17 lat, kiedy została zgwałcona i zaszła w ciążę. Pozostawiła mała dziewczynkę w szpitalu, a ta trafiła do adopcji. Spotkały się po 37 latach. Wtedy też Monica dowiedziała się o okolicznościach, w jakich została poczęta. Dziś zajmuje się wspieraniem kobiet, które rozważają adopcję, a także popularyzacją okien życia, które mogą ocalić życie dziecka.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Kiedy mama Moniki Kelsey zaszła w ciążę, aborcja w Stanach Zjednoczonych nie była jeszcze dozwolona. Początkowo planowała dokonać jej nielegalnie. Zrezygnowała po spotkaniu z lekarzem, który miał przeprowadzić zabieg. Chcąc uniknąć komentarzy otoczenia, przez kolejne miesiące starała się utrzymać swój stan w tajemnicy. Dla swojej maleńkiej córki pragnęła wszystkiego, co najlepsze i wiedząc, że nie może właściwie się nią zająć, postanowiła oddać dziewczynkę do adopcji.

Monica trafiła do kochających rodziców. Stracili wcześniej syna, który po urodzeniu żył tylko przez jeden dzień i bardzo chcieli móc swoją miłością obdarować inne dziecko. Oprócz Moniki zaadoptowali także drugą dziewczynkę, które padła w przeszłości ofiarą niewyobrażalnych zaniedbań i przemocy.

Po pięciu latach urodziła im się kolejna córka, co dawało tacie nieustanny powód do żartów na temat przewagi kobiet w rodzinie.

Choć Monica zawsze wiedziała, że jest adoptowana, to w domu nie mówiło się o tym zbyt wiele. Rodzicie przekazali jej te same informacje, które otrzymali – jej mama była zbyt młoda, żeby zająć się swoim dzieckiem i chcąc dla niego jak najlepiej, zdecydowała się powierzyć je innej rodzinie.

Monica zawsze wiedziała, że pewnego dnia chciałaby spotkać swoją biologiczną matkę. Okazało się to możliwe dopiero, kiedy skończyła 37 lat. Wtedy poznała też prawdę o okolicznościach swojego poczęcia i poczuła, że jej świat się zawalił. Początek jej życia nie był przecież związany z miłością, ale z aktem bezlitosnej przemocy i wielkiego cierpienia. Musiała na nowo odnaleźć poczucie własnej wartości.

W tamtym czasie pracowała jako sanitariuszka w karetce pogotowia. Z jednej strony chciała pomagać innym ludziom, ale z drugiej, sama rozpaczliwie potrzebowała czuć, że to, co robi w życiu, może mieć jakiś większy sens. Ostatecznie to pragnienie popchnęło ją do powrotu do chrześcijańskiej wiary i codziennego czytania Pisma Świętego. Szczególnie ważna okazała się dla niej historia Józefa sprzedanego przez braci do Egiptu, która dla niej była historią o tym, jak z czegoś złego i tragicznego może ostatecznie wypłynąć wielkie dobro.

Nie poprzestała na jednym spotkaniu ze swoją biologiczną matką, a ich więź przez kolejne trzy lata coraz bardziej się zacieśniała. Kiedy kobieta poważnie zachorowała, Monica bez przerwy czuwała przy niej w szpitalu. Ostatnimi słowami, jakie usłyszała od córki, były te, w których nazywała ją ona swoją bohaterką i dziękowała za dar życia.

Po raz kolejny chciała swój ból przekuć w jakiś cel. Niedługo później w jej głowie pojawił się pomysł, który nawet najbliżsi na początku uznali za dość szalony.

W czasie podróży do Afryki razem ze swoją przyjaciółką zapoznała się bliżej z ideą okien życia, czyli miejsc, w których matka może bezpiecznie pozostawić swoje dziecko i nie być oskarżona o jego porzucenie. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych założyła organizację, której zadaniem jest upowszechnianie wiedzy o oknach życia i tworzenie nowych, a także pomaganie rodzicom niebędącym w stanie wychować swoich dzieci w przejściu procesu adopcji.

Monica utrzymuje kontakt także z rodzinami, która adoptują dzieci. W ubiegłym roku na bankiet zorganizowany przez jej fundację przybyło sześcioro maluchów uratowanych dzięki oknom życia. Widzi ogromne owoce swojej pracy i nie zamierza zwalniać tempa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!