separateurCreated with Sketch.

Zanim Jezus skarcił Piotra, to Piotr skarcił Mistrza [komentarz do Ewangelii]

św. Piotr
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ile razy odzieramy naukę Jezusa z ewangelicznego radykalizmu, czyniąc zeń chrześcijaństwo w wersji „soft”? Czy nie „karcimy” wtedy arogancko Jezusa, dając Mu do zrozumienia, że Jego nauka jest nieżyciowa?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Nie wiemy, dlaczego pewnego dnia Jezus zaprowadził swoich uczniów w okolice Cezarei Filipowej. Na obcą ziemię, zbezczeszczoną świątyniami bożków i pogańskimi kultami – miejsce, którego nie odwiedzali pobożni Żydzi. Czy chodziło Mu, by to właśnie tam – jakby w konfrontacji z mentalnością starego świata – uczniowie odnaleźli odpowiedź na pytanie, które im postawi?

Rozmawiał z nimi o tym, co mówią o Nim ludzie, jak rozumieją Jego misję. „A kim dla was jestem?” – zapytał w pewnej chwili. „Ty jesteś Mesjaszem” – odpowiedział Piotr. Co miał na myśli galilejski rybak, wypowiadając te słowa?

Jezus – Mesjasz

W greckim tekście Ewangelii użyte jest tu pojęcie „Christos” – dosłownie: Namaszczony, Pomazaniec, stąd spolszczone: Chrystus. To odpowiednik hebrajskiego terminu „Maszijach”.

Setki lat wcześniej w historii Izraela „pomazańcami” byli królowie, sprawujący w imieniu Boga władzę nad ludem. W czasach Jezusa tytuł Mesjasza opisywał mającą nadejść tajemniczą osobę Bożego wysłannika przynoszącego wybawienie.

Mesjańskie proroctwa rozbudzały wyobraźnię. Dla jednych miał to być potężny król, potomek Dawida, który rozprawi się z rzymskim okupantem i przywróci świetność królestwa Izraela. Inni wyczekiwali mesjasza religijnego – wielkiego przywódcy z kapłańskiego rodu. Przybywający Mesjasz miał zainaugurować erę pokoju i dobrobytu.

Czy taką właśnie nadzieję wyraził Piotr swym wyznaniem, patrząc na wędrownego rabbiego z Galilei? Jeśli tak, musiał się za chwilę srogo rozczarować.

Idź za Mnie, szatanie!

Słowa Jezusa szokowały. Zapowiadał uczniom swoje cierpienie, odrzucenie i śmierć. Na obietnicę zmartwychwstania chyba nie zwrócili uwagi, przytłoczeni tym, co przed chwilą usłyszeli. Zresztą, czy byli wtedy w stanie ją zrozumieć? Reakcja Piotra była spontaniczna, nie mniej niż wypowiedziane wcześniej wyznanie: „Wtedy Piotr wziął Go na bok i skarcił Go” (tak dosłownie brzmi ten fragment Ewangelii).

Uczeń skarcił Mistrza, nie mogąc zaakceptować Jego słów! Łatwo oburzyć się arogancją Piotra. Czy jednak sami nie zachowujemy się podobnie? Piotra, podobnie jak nas, przeraża perspektywa krzyża. Jak więc będzie mógł pójść za swym Mistrzem? „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się wyrzeknie samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. Nie ma innego sposobu, by ocalić życie.

A my? Ile razy odzieramy naukę Jezusa z ewangelicznego radykalizmu, czyniąc zeń chrześcijaństwo w wersji „soft” – trochę ckliwe, odrobinę sentymentalne, nieco zabobonne, a z pewnością – niezobowiązujące?  Czy nie „karcimy” wtedy arogancko Jezusa, dając Mu do zrozumienia, że Jego nauka jest nieżyciowa, nie do zastosowania w praktyce?

„Hypage opiso mou, satana – Idź za Mnie, szatanie (przeciwniku)” – słyszy Piotr. W naszych uszach też mają zabrzmieć te słowa. Dopiero bowiem kiedy pokornie staniemy za Jezusem, by patrzeć tak, jak On patrzy, by iść za Nim, a nie jako pierwsi wskazywać Mu drogę zrozumiemy, że droga krzyża to droga życia, a nie klęski. A Jego zmartwychwstanie to początek naszego zmartwychwstania.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.