separateurCreated with Sketch.

Finalistka Miss Polonia: Nawróciłam się na “kato YouTube’ach” [wywiad]

MAGDALENA CZECH
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 26.09.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wybory Miss Polonia zbiegły się z jej nawróceniem. Magdalena Czech opowiada Aletei o kobiecości, pięknie, Bożym pokoju i drodze wiary, którą odkrywa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

AS: Finalistka Miss Polonia i wierzy w Pana Boga! Skąd On w twoim życiu?

Magdalena Czech: Bóg był zawsze w moim domu. Byłam wychowana w katolickiej rodzinie, wiedziałam, że wiara jest ważna. Ale to wszystko w teorii – mało w tym było relacji z Panem Bogiem. Chodziłam do kościoła, bo rodzina chodziła, na religię – bo koleżanki chodzą.

Kiedy twoja wiara przestała być rytuałem, a stała się żywą relacją ze Stwórcą?

Pewnego dnia na studiach dosiadła się do mnie koleżanka, która zaczęła opowiadać mi o swoim spotkaniu z Panem Bogiem. Wróciła właśnie z rekolekcji z modlitwą o uzdrowienie.  Opowiadała mi o jakimś uwielbieniu, uzdrowieniach, modlitwie w językach. Brzmiało to wszystko dziwnie. Znałam ją przecież już 4 lata, fajna dziewczyna i mi takie rzeczy opowiada. Ale w tej całej historii, oprócz tego, że wydawała mi się niespotykana, było coś pociągającego. Tym bardziej, że koleżanka opowiadała, że jej tata został na tej modlitwie uzdrowiony z problemów z kolanem.

Co to były za rekolekcje?

Modlitwy prowadził Marcin Zieliński. W tamtym czasie nic mi to nie mówiło. Koleżanka opowiadała mi, że to młody, świecki ewangelizator, który nagrywa różne filmy na YouTubie, który modli się o uzdrowienie. Tym bardziej mnie to zszokowało: jak to, młoda osoba robi takie rzeczy?

Zaczęłaś wielkie przeszukiwanie internetu?

Tak! Od razu zaczęłam szukać jego filmików. Słowa, które usłyszałam, mocno skonfrontowałam z moim życiem. Zaczęłam się zastanawiać, w co ja właściwie wierzę, czy ja mam relację z Panem Bogiem. Potem trafiałam na kolejne i kolejne katolickie filmiki. Coraz bardziej się wkręcałam. Zawsze opowiadam, że ja to się nawróciłam na "kato YouTube'ach".

Był jakiś przełomowy moment w tym twoim odkrywaniu wiary?

Kiedyś przypadkiem trafiłam na relację live Marcina Zielińskiego. Widziałam tylko sam koniec tego spotkania, w zasadzie to usłyszałam tylko informację, że do wygrania są jego książki. Trzeba było napisać komentarz, dlaczego powinnaś wygrać tę książkę. To było dziwne, ale od razu wzięłam udział w konkursie. Miałam wtedy strasznie dużo nauki na farmakologii, więc napisałam, że ta książka będzie dla mnie ciekawą odskocznią. Wstydziłam się to wysłać, żeby moi znajomi nie widzieli, że obserwuję jakiś chrześcijański portal. Mimo oporów i tak wcisnęłam enter. Choć tych komentarzy było mnóstwo i nie miałam nadziei na wygraną, po kilku godzinach odezwał się do mnie Marcin, żebym podała mu swój adres, gdzie ma wysłać książkę. Byłam w dużym szoku! Poczułam, że to jakiś znak.

Miałam milion pytań odnośnie do wiary, więc wykorzystałam fakt, że on się do mnie odezwał i zaczęłam z nim rozmawiać. Potem Marcin poleciał na posługę do Stanów Zjednoczonych, nie zdążył wysłać mi tej książki, ale obiecał, że jak będzie w Łodzi, w moim mieście, to mi ją podrzuci. Dzięki temu udało się nam poznać i było to bardzo ważne spotkanie. Mogłam z nim porozmawiać, on się za mnie pomodlił, przekazał mi książkę. Czułam silne dotknięcie Boga. Poczułam, że jestem w Jego rękach, że cokolwiek się wydarzy, to ja Mu to oddaję.

I co, zauważyłaś jakieś wielkie zmiany w swoim życiu?

Kilka godzin po tym spotkaniu widziałam się z moim chłopakiem. Zerwał ze mną. Widział, że się nawracam, że przez ostatnich kilka miesięcy się zmieniam. Początkowo próbował to zaakceptować, ale potem mu się to nie podobało. Ja z tej modlitwy wróciłam naprawdę przemieniona, miałam oczy pełne łez i mój chłopak totalnie nie rozumiał tego, co się ze mną dzieje.

Protestowałaś? Próbowałaś go zatrzymać?

Powiedział, że zrywa ze mną, bo moja wiara to dla niego za dużo. A ja miałam w sobie tyle spokoju, że powiedziałam po prostu: OK. Tym bardziej nie mógł się z tym pogodzić. Ale ja czułam, że w razie czego Bóg zawalczy o ten związek.

Nie było wielkiej rozpaczy?

Próbowaliśmy jeszcze ze sobą rozmawiać, ale coraz bardziej czułam, że w tej relacji nie ma światła. Sporo się za niego modliłam, ale nasze drogi się rozeszły.

Wiemy już, skąd Pan Bóg w twoim życiu. A jak trafiłaś na konkurs piękności?

Na moich studiach, na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi, co roku odbywa się konkurs Miss Studentek. To jest największa taka impreza w Polsce, współorganizatorem jest Biuro Miss Polonia w Polsce. Nigdy mnie ta impreza nie interesowała, nie byłam nawet na żadnej gali. Na IV roku studiów założyłam jednak organizację studencką i ludzie stamtąd namawiali mnie, żebym wzięła udział w konkursie. Ten mój ówczesny chłopak też.

Używali argumentów, że niedługo skończą się studia, że fajnie przeżyć jakąś przygodę, że to będzie ciekawe doświadczenie. Przekonali mnie. Wysłałam zgłoszenie i zaczęłam przychodzić na spotkania do tego konkursu. Ale z dużym dystansem to traktowałam. Mówiłam, że idę tam, żeby zobaczyć, jakie warsztaty będą, jakie sesje zdjęciowe i że dzięki temu będę mogła się urwać z niektórych wykładów.

Konkurs wygrałaś…

Ogromnie mnie to zaskoczyło… Nie spodziewałam się. Zabawne, bo moi rodzice, którzy przyszli na galę, nawet do końca nie wiedzieli, co to za impreza.

Później były kolejne konkursy.

Osoba, która wygra wybory na uczelni, miała reprezentować uniwersytet w kolejnych etapach Miss Polonia. Potem był konkurs wojewódzki. I tam mocno poczułam, że nie pasuję do tej grupy. Na uczelni to jeszcze były studentki, kumpele, więc to był taki uczelniany klimat. A tutaj już było czuć parcie, że dziewczyny bardzo walczą, żeby zdobyć tę koronę.

Pamiętam konferencję prasową, gdzie wszystkie dziewczyny były megawystrojone, pełny make up, śliczne sukienki. A ja pojawiłam się w białym T-shircie i jeansach. I sobie pomyślałam: kurczę, ale ja tu nie pasuję totalnie.

Na konkursie wojewódzkim zajęłaś drugie miejsce?

Tak i okazało się, że zabawa trwa dalej i muszę reprezentować konkurs na półfinale w Warszawie. Tam było ponad 300 dziewczyn, z których wybrali dwudziestkę. I ja weszłam do tej dwudziestki. Zaczęły się przygotowania do wielkiego finału. Mieszkałyśmy w jednym z hoteli i tam odbywały się różne warsztaty, szkolenia, spotkania z mediami.

Wybory Miss Polonia zbiegły się z twoim nawróceniem. Jak patrzyłaś na ten konkurs oczami osoby świeżo nawróconej?

Każdy z etapów tego konkursu miał jakieś znaczenie dla mnie. Pierwszy z nich był jeszcze przed poznaniem Pana Boga, więc było mi totalnie obojętne, czy wychodzę w bikini przed jedną osobą czy przed tłumem. Konkurs wojewódzki był na etapie mojej wielkiej przemiany. Zastanawiałam się, czy jest to moralnie OK – być ocenianą i oceniać kogoś, patrzeć na człowieka w taki cielesny sposób.

Podczas półfinału byłam już nawrócona i ten etap stanowił dla mnie spore wyzwanie. Pamiętam, że pytałam Boga, jak ja mam do tego podchodzić, jak mam na siebie patrzeć jako kobietę w tym wszystkim. Jak mam się nie porównywać do innych dziewczyn, jak innych nie oceniać przez pryzmat ciała. I wtedy zrozumiałam, że Bóg mnie stworzył taką, jaką jestem. Gdybym miała mieć jakieś inne cechy, to Pan Bóg na pewno by mi je dał. Więc poczułam wolność. Powoli przestałam się porównywać, zazdrościć. Czułam, że Pan Bóg się zatroszczy, że zna moje intencje. Dużo się w czasie finału modliłam i serio czułam Jego ingerencję.

Czułaś kiedyś, że twoja uroda otwiera ci jakieś drzwi?

Po konkursie dostawałam sporo zaproszeń od różnych wspólnot do podzielenia się swoim świadectwem. Miss Polonia, która wierzy w Pana Boga – to brzmiało oryginalnie. Zrozumiałam, że konkurs był mi do czegoś potrzebny. Że zaczął przyciągać do mnie ludzi, że dał mi okazję do mówienia o Panu Bogu.

Chyba musisz to lubić. Jak opowiadasz o Panu Bogu, cała się uśmiechasz, rozmawiasz całym ciałem…

Ja generalnie czuję, że Pan Bóg powołuje mnie do ewangelizacji. Że to moje miejsce. Nawet kiedyś we wspólnocie robiliśmy rozeznawania darów duchowych i mi na pierwszym miejscu wyszła właśnie ewangelizacja.

Ja bardzo lubiłam się dzielić tym konkretnym działaniem Pana Boga w moim życiu. Zdarza mi się zaczepiać ludzi na ulicy, pomodlić się za kogoś przypadkowo spotkanego. Kiedyś w galerii handlowej miałam słuchawki na uszach i słuchałam uwielbienia. Nagle zaczepił mnie jakiś chłopak, żeby sprzedać mi jakąś ofertę z banku. Wysłuchałam, co miał mi do powiedzenia, po czym bardzo mocno poczułam, że muszę dać mu świadectwo o Panu Bogu. On się chciał ze mną umówić, więc się zgodziłam. Spotkaliśmy się w parku rozrywki. Początkowo było bardzo ciężko, bo on był totalnie nie z mojej bajki i na dodatek cały czas najeżdżał na Kościół. Zastanawiałam się, jak ja mogę w takich warunkach mu powiedzieć o Panu Bogu… Dałam sobie określony czas na tym spotkaniu i ten czas nieuchronnie się zbliżał. W pewnym momencie on zauważył, że na ręku mam bransoletkę z konferencji Serce Dawida. Zaczął się dopytywać, czyje to serce mam na ręku. I dla mnie to był impuls. Opowiedziałam mu o konferencji chrześcijańskiej, o tym jak poczułam Pana Boga i jak On zmienił moje życie. I on się wtedy podzielił, że ma problemy z kolanem, a jest trenerem personalnym. Na co ja, o 23.00 w nocy w tym parku rozrywki zaczęłam się modlić o uzdrowienie tego kolana. I czułam, że on sam chce tej modlitwy, że się na to otwiera. Później już tylko ze sobą pisaliśmy, nie widzieliśmy się nigdy potem. Ale wiem, że on miał dobry odbiór tej sytuacji.

Niedawno ruszył twój kanał na Youtubie. Kiedyś ty spotkałaś Pana Boga w internecie, teraz sama chcesz wykorzystywać tę drogę do głoszenia Ewangelii.

Ja ciągle czuję, że Pan Bóg chce czegoś więcej ode mnie. Żebym nie tylko ja miała życie modlitewne, ale żebym wychodziła z tym na zewnątrz. Już długo o tym myślałam. Kiedyś bardzo stresowały mnie występy przed kamerą. Nie lubiłam ich. A z drugiej strony ciągle byłam proszona do różnych nagrań – jak wspólnota robiła jakiś filmik, to zawsze mnie prosili. Co więcej, zdarzyło mi się, że trzy różne osoby w czasie modlitwy mówiły mi, że będę miała styczność z katolicką telewizją, że będę tam pracować. Odrzucałam te słowa, studiowałam farmację, z tym wiązałam swoją przyszłość, a kamera mnie stresowała. Kiedy przeprowadziłam się do Warszawy, to w moim życiu pojawił się program Studio Raban. Zostałam zaproszona na rozmowę, a wydawca programu zapytał, czy nie chcę współpracować po drugiej stronie kamery. Kiedy zrobiłam pierwszy materiał do Rabanu i opublikowałam go w mediach społecznościowych, odezwał się do mnie jeden z kumpli ze wspólnoty, który napisał, że wyszło tak, jak się modliliśmy… I wtedy przypomniałam sobie, że on faktycznie na jednej z modlitw prorokował mi, że będę pracowała w mediach. To po raz kolejny dało mi przeświadczenie, że Pan Bóg w tym działa.

Najpierw telewizja, teraz kanał na YouTubie dedykowany kobietom. Jak on powstawał?

W maju odbywała się konferencja dla kobiet „Król pragnie Twojego piękna”. W czasie tego spotkania były osoby, które modliły się wstawienniczo, a potem wygłaszały różne proroctwa. Jednym ze słów poznania były słowa, że jest na sali jedna osoba, którą Pan Bóg powołuje do ewangelizacji i mówi do niej słowami z Księgi Sędziów: „Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów. Czyż nie Ja ciebie posyłam?”. To była strzała w moje serce. Bardzo mnie to dotknęło. I zapisałam ten fragment, żeby wrócić do niego na modlitwie. Coś się zadziało. Zaczęłam się modlić tym fragmentem. I ponownie wrócił mi pomysł kanału YouTube i tworzenia treści dla kobiet. Bo te kobiety były mi zawsze bliskie. Już od konkursu Miss Polonia.

Powstały już pierwsze filmiki. Jaki jest ich odzew?

Kiedy zaczęłam zapraszać kobiety do rozmowy do mojego projektu, wszystkie prawie od razu były na tak. Chcę pokazywać kobiety, którym punktem zapalnym jest Bóg. Które odnoszą sukcesy na różnych płaszczyznach, ale najważniejsze w tym wszystkim jest ich relacja z Panem Bogiem. I najbardziej niesamowite w tym wszystkim jest to, że widzę, że takie treści są ludziom potrzebne, że później piszą do mnie dziewczyny, które dziękują mi za to, co robię. Albo same chcą się ze mną czymś podzielić.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.