Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Słynne jest powiedzenie św. Augustyna, w którym stwierdza:
W sprawach pierwszorzędnych – jedność, w sprawach drugorzędnych – różnorodność, a we wszystkich – miłość.
Czy nie jest ono kluczem do zgodnego funkcjonowania w różnorodnej społeczności? Zdecydowana większość osób przecież zdaje się zgadzać z takim podejściem. Mimo to mówi się współcześnie o wielkich podziałach lub antagonizmach społecznych, polaryzacji społeczeństwa i trwaniu wielkiego konfliktu. Gdzie zatem leży problem? Wydaje się, że kluczowe jest wytyczenie odpowiedniej granicy między tymi sprawami, które są pierwszorzędne, a tymi, które są drugorzędne. Od tego miejsca zaczyna się dopiero właściwe spojrzenie na różnorodność, bo właśnie główna linia sporu zawsze opiera się na tej priorytetyzacji poszczególnych kwestii.
Trudno nie odnieść wrażenia, że wciąż nie rozumiemy różnorodności i nie za bardzo wiemy, jak się z nią obchodzić. I to pomimo tego, że żyjemy w zglobalizowanym społeczeństwie, gdzie spotkanie osób o odmiennym kolorze skóry, kulturze, języku i zachowaniu nie budzi żadnego zaskoczenia. Wydaje się także, że opanowaliśmy już jako społeczeństwo umiejętność poruszania się w takim otoczeniu i coraz mniej jest sytuacji, kiedy ktoś może poczuć się stygmatyzowany ze względu na swoją „odmienność”.
Skoro zatem całkiem nieźle umiemy przyjmować różnorodność pochodzącą z takich spraw jak kwestia wyglądu, zachowania i kultury, to dlaczego różnorodność w kwestiach dotyczących poglądów wciąż jest taka trudna do opanowania? Zapewne właśnie dlatego, że nie potrafimy odpowiednio rozróżnić tych spraw, które są pierwszorzędne, a które drugorzędne. Czy to w ogóle możliwe, aby taką granicę wytyczyć?
Warto zauważyć, że w wielu kwestiach powszechnie zgadzamy się co do właściwego umiejscowienia priorytetu. Zdecydowana większość ludzi ma jednolite przekonanie co do ochrony własności i zakazu kradzieży. Osoby, które nie wyobrażają sobie, jak można położyć ananas na pizzy, nie organizują krucjaty przeciwko pizzy hawajskiej.
Co pozwala na uzyskanie takiej jedności? Najpewniej właściwe zrozumienie tematu. Do większości osób trafia przecież wyjaśnienie, że skoro coś stanowi czyjąś własność, to nie może być sobie tak ot zabrane przez inną osobę – mimo tego, że ta rzecz może się jej bardzo podobać. Podobnie też większość osób rozumie, że możliwość zjedzenia pizzy hawajskiej nie oznacza przymusu jej jedzenia. Te dwie sytuacje obrazują dwa czynniki, które wpływają na nasz stosunek do różnorodności. Pierwszym z nich jest zrozumienie odmiennego stanowiska. Drugim – nasz osobisty stosunek do sprawy.
W praktyce oznacza to, że aby przyjąć różnorodność, trzeba zrozumieć drugą stronę i zdiagnozować swój osobisty stosunek do sprawy. Może się przecież okazać, że usilnie walczymy o sprawę, która ostatecznie nas nawet nie dotyczy. Albo że argumenty strony przeciwnej do czegoś jednak nas przekonają. Bardzo rzadko jest tak, że odmienne stanowisko jest całkowicie bezpodstawne. Poza tym sytuacja może się zmieniać. Lepiej zjeść ciasteczko czy lepiej mieć ciasteczko? To zależy od okoliczności.
W niektórych sytuacjach lepszym rozwiązaniem może być zjedzenie ciasteczka, w innych – posiadanie go całego. Właśnie w takich momentach to, że się różnimy i mamy inny ogląd sytuacji, okazuje się ogromną szansą na zobaczenie tego, czego nie można dostrzec samemu. W skrócie można streścić, że to właśnie zastosowanie ostatniej części augustiańskiej maksymy – we wszystkich sprawach miłość.
Choć czasami zdecydowanie trzeba trwać przy jasnych wartościach i nie można odstąpić od jedności w ich zakresie, to zawsze można wyjść na spotkanie tej drugiej strony. Czy życie nie bywa przewrotne i czasami trzeba podjąć wyjątkowe działania, aby sobie poradzić – i to nawet budzące poważne moralne wątpliwości (por. Łk 16,1-8)? Wtedy właśnie najlepiej może objawić się prawdziwość oazowej piosenki, że „nikt nie ma z nas tego, co mamy razem (…) zatem, aby wszystko mieć, potrzebujemy siebie razem”. I wtedy widać jak na dłoni, że wielkim szczęściem jest to, że się różnimy.