Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Poniedziałek: część radosna różańca
Miriam, dziewczyna z Nazaretu, pewnie nawet nie śniła, jak zmienią się jej plany. Józef tyle razy czuł się bezradny. Od Zwiastowania po znalezienie Jezusa w świątyni – przeżywamy historię rodziny, której zdarzały się niełatwe do przyjęcia niespodzianki i wyzwania.
Jeśli mamy marzenie, by w końcu „było stabilnie” i bez burz, dowiadujemy się tu, że jedynym pewnikiem w życiu jest zmiana. A radość przychodzi w (zaskakujących nieraz) spotkaniach z Bogiem, sobą samym i drugim człowiekiem. Nasiąkamy szczęściem, doświadczając wzajemnego zaufania, szacunku i więzi. To z nich płynie poczucie bezpieczeństwa. I z dostrzegania tego, co w nas żywe i co może być dzielone z innymi.
Uświadamiam sobie, że radosne życie to takie, w którym jestem obecna i uważna. Pozwalam siebie kochać i kocham.
Tajemnica 1: Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
Nawet jeśli doświadczyłam w życiu sytuacji, gdy drugi człowiek przejeżdżał po mnie jak czołg, by złamać wszelkie moje (nie)chcenie – wiem, że nie było w nich Ciebie. Ty, Boże, taki nie jesteś. Kiedy przedstawiasz propozycję, przysyłasz najdelikatniejszego posłańca – anioła.
I na wszystko jest miejsce: na wzburzenie Miriam, pierwszy odruch odmowy, pytanie: „Ale jak to?”. Nie poganiasz. Dajesz czas, by poczuć, nazwać, zrozumieć. Nie każesz porzucać siebie, by zadowolić Ciebie.
Niech ta „moc Najwyższego”, która osłaniała Ją, pomaga mi pytać innych, zamiast im „kazać”. Pozwalać bliskim wybierać, w co się zaangażują. Niech mi daje słowo szacunku do dzieci, by czuły się współtwórcami codzienności, a nie sługami bez własnego zdania. Niech mi pomaga akceptować opór i słuchać, by każdy stawał się świadomy własnych granic. By inni przy mnie mogli „chcieć”, a nie „musieli”.
Niech Duch, który przyszedł do Miriam z darem życia, ożywi martwe części mnie, bym słyszała swoje własne „tak” i „nie”.
Tajemnica 2: Nawiedzenie św. Elżbiety
Mario, która wybrałaś się z pośpiechem w góry, by doświadczać kobiecej wspólnoty i wzajemnego wsparcia, dotknij we mnie tego, co zostało zranione w kobiecych więziach. Gdy przychodziła ocena zamiast empatii, rywalizacja zamiast uznania, zawiść zamiast dzielenia radości. Dotknij miejsc, które przeorała obojętność, szyderstwo, przemoc i obmowa, i oblała je toksycznym wstydem nad własną kobiecością.
Daj mi zaufać na tyle, by wyprawić się przez góry nieufności i zostać serdecznie przyjętą. Wspieraj mnie, bym umiała współczuć odważnie, pytając: „Jak mogę pomóc?”. Pomóż mi w tym, czego potrzebuję, by budować w tym tak okropnie samotnym świecie – sieci wzajemnego wsparcia i otuchy.
Niech Jezus we mnie, tak jak wtedy w Tobie, przywraca kobiecym relacjom czułość i życzliwość, bym mogła doświadczać, czym jest dzielenie się życiem i wspólne świętowanie. Niech akceptacja rozpuszcza porównywanie się, oceny i wstyd, niech wygra życie.
Tajemnica 3: Narodzenie Pana Jezusa
Dziękuję Ci za Wcielenie. Za jasność, z jaką mogę zobaczyć, że celem życia jest stać się człowiekiem, jak Ty.
Byłeś noworodkiem, więc tak dobrze wiesz, co znaczy potrzebować. I jak to jest być trzymanym. Karmionym. Zależnym. Kochanym. Jeśli odnajduję w sobie twarde i surowe głosy, które chcą mi tłumaczyć na opak, co jest „wzniosłe i duchowe” – Ty przypominasz stajnię, w której przyszedłeś na świat, i dotyk "skóra do skóry".
Niemowlęciu nie da się zakazać czuć, być głodnym, smutnym albo przestraszonym. Przychodzisz, by wesprzeć mnie w poczuciu wszystkiego, co chcę uśmierzyć tanim znieczuleniem. Udzielasz pozwolenia, by potrzebować innych. Pomagasz przyjmować ich także z ich kruchością. Znajdować dla nich miękkie słowa. Coraz bardziej stawać się człowiekiem.
Wspieraj moje człowieczeństwo tym bardziej, im więcej zobojętnienia i zamkniętych drzwi. Im więcej pobożności, która odrywa od ciała i więzi, pchając ku "samozbawieniu". Zawracaj mnie, proszę, ilekroć surowe głosy we mnie będą mnie pchały w tę stronę. Przypomnij, że pachniałeś mlekiem.
Tajemnica 4: Ofiarowanie Pana Jezusa w Świątyni
Dziękuję Ci, Miriam, za Twoją odwagę, by dawać bliskim wolność. Za to, że nie traktowałaś ludzi jako swojej własności, jak przedmiotów codziennego użycia, które można brać za pewnik. Józef mógł Cię oddalić, a Syna zaniosłaś do świątyni.
Dziękuję Ci za zgodę na Jego zapowiedzianą wielkość. I za zgodę na to, że zawsze obchodzić Cię będzie do szpiku Jego los. To wielka sztuka, puścić kurczowy uścisk wobec bliskiej osoby, dalej ją kochając i nie opuszczając we własnym sercu.
Szepnij mi słowo, które mnie powstrzyma przed ograniczaniem bliskich w ich wolności. Przypomnij, jak bardzo są oddzielnymi ludźmi i że mają prawo do dysponowania sobą, własnym czasem i siłami. Uśmiechnij się do mnie, kiedy się rozpędzę w wymyślaniu, kim i jaki ma być mój mąż. Ochroń przed kurczowym przywiązaniem do wizji, kim mają być dzieci.
Wesprzyj mnie, proszę, także w tym, bym dawała bliskim tyle, ile naprawdę mogę. Bym nie wzbudzała w nich poczucia winy brakiem szacunku dla siebie i ofiarami w nadmiarze.
Tajemnica 5: Znalezienie Pana Jezusa
Dziękuję Ci za przypomnienie o tym, jak wielka jest radość z odnajdywania. I że czasem potrzebuję kogoś zgubić, by móc go znaleźć na nowo. Zapomnieć to, do czego się przyzwyczaiłam, jak opisałam, do jakiej włożyłam szuflady. Dziękuję za wszystkie te zaginięcia, większe i mniejsze, po których dochodziło do odkrycia, że drugi człowiek jest zupełnie inny, niż myślałam. Za szansę nowej bliskości i za drogi, które się rozeszły, bo wspólny język nie był już po tym znalezieniu możliwy.
Zachwycam się tym, jak – Miriam i Józefie – rozmawialiście z Jezusem. Z jakim szacunkiem zadawaliście pytania, cali w dialogu, pokazaniu własnego serca i wysłuchaniu tego, co miał Wam do powiedzenia.
Połóżcie mi rękę na ramieniu, gdy będę mieć ochotę prawić kazania i besztać. Przypomnijcie mi ten moment z własnego życia, gdy będę myśleć i mówić tak, jakby dzieci miały zgadywać moje życzenia albo być moją „wizytówką”.
I pomóżcie mi, tak jak Wy, wspierać je w ich własnych wyborach i poszukiwaniach.