separateurCreated with Sketch.

Ks. Andrzej cierpi na nieuleczalną chorobę. „Chcę być przy Chrystusie. do końca chcę”

NIEPEŁNOSPRAWNY MĘŻCZYZNA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Boję się okrutnej wizji, jaką roztoczyli przede mną lekarze. Na chorobę nie mam wpływu, na jej przebieg wpływu nie mam, ale na to, czy będę z Panem Bogiem, wpływ już mam”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ks. Andrzej Preuss choruje na stwardnienie zanikowe boczne. Często pomagał innym ludziom, pocieszał ich, dziś sam potrzebuje wsparcia w najprostszych, codziennych czynnościach. Cierpienie, które towarzyszy chorobie, traktuje jako możliwość spotkania się z Bogiem. „Chcę być przy Chrystusie. Do końca chcę" – wyznaje duchowny.

Diagnoza i kosztowne terapie

W ubiegłym roku u ks. Andrzeja Preussa, proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Szczytnie, zdiagnozowano rzadką chorobę. Diagnoza brzmiała jak wyrok. "Ma ksiądz SLA" – te słowa usłyszał od lekarzy.

Choroba jest podstępna, polega na uszkodzeniu centralnego obwodowego układu nerwowego, objawia się zanikiem mięśni, utratą sprawności ruchowej, problemami z mową i przełykaniem. Nie ma na nią lekarstwa, a ona stopniowo odbiera życie.        

W rozmowie z portalem tygodnik.szczytno.pl ks. Andrzej opowiada, że już na samym początku poinformował wiernych o swojej chorobie. Każdego dnia jest coraz słabszy, a zmiany fizyczne zachodzące w jego ciele widać gołym okiem.

Kapłan podjął już kilka terapii, które miały spowolnić chorobę, jednak żadna z nich nie okazała się w pełni skuteczna.

"Najważniejsze jest, abym pozostał przy Panu Jezusie. Jeśli tak się stanie, to będzie dobrze. Na resztę nie mam wpływu. Na chorobę nie mam wpływu, na jej przebieg wpływu nie mam, ale na to, czy będę z Panem Bogiem, wpływ już mam. Więc modlę się o wytrwałość w tej wierności" – tłumaczył w rozmowie z dziennikarzem tygodnik.szczytno.pl w lutym tego roku.

Wierzę, że Pan Bóg wie, co robi

Duchowny przyjmuje cierpienie z pokorą, zawierzył swoje życie Bogu, poddaje się leczeniu i słucha wskazówek lekarzy. "Mogę chorować, cierpieć i się buntować. Ale jedynie namęczę się i nic z tego dobrego nie będzie. Ale mogę też cierpieć, godzić się na to i czerpać z tego, co mam, łaska po łasce" – podkreśla.

Ks. Andrzej wyjaśnia, że nigdy nie pytał Boga o to, dlaczego akurat on zachorował, nie obwinia też innych za trudne doświadczenia, które są jego codziennością. Jest wdzięczny za to, że ma wokół siebie wielu wspaniałych ludzi, może liczyć na ich pomoc oraz wsparcie.

Cały czas mam więcej wszystkiego niż potrzebuję. Moi parafianie są genialni. Za ten ogrom dobroci, jaki od nich otrzymałem przez te 11,5 roku w Szczytnie, to będę musiał teraz poświęcić 3/4 wieczności i modlić się za nich z wdzięczności przed Panem Bogiem" – mówi w rozmowie.

Kapłan może liczyć także na pomoc księży, sióstr zakonnych oraz lekarzy, którzy się nim opiekują. Czy jest coś, czego boi się najbardziej?

Boję się okrutnej wizji, jaką roztoczyli przede mną lekarze na temat konsekwencji mojej choroby. Tego, że głowa będzie działała, a ja nie będę mógł ruszyć nogami, rękoma, że będę się dusił, sikał pod siebie... Że będę uzależniony od innych ludzi. Mam przed tym w sobie ogromny lęk. Ale jeśli Pan Bóg zadecyduje, że tak ma być, to się na to godzę" – opowiada lokalnemu tygodnikowi ks. Andrzej Preuss.

Choroba może być lekcją

Duchowny, na ile może, stara się nie rezygnować z pracy duszpasterskiej. W czerwcu decyzją biskupa został skierowany na urlop zdrowotny. Do parafii został wyznaczony ksiądz administrator, który będzie pomagał proboszczowi w obowiązkach.

Jeśli chodzi o pragnienia, to ks. Andrzej prosi wiernych o jedno: "O modlitwę za moją wytrwałość, abym zawsze był przy Panu Jezusie".

Mimo cierpienia i trudności kapłan nie traci nadziei. Często się uśmiecha i ma dla innych słowa pokrzepienia, a chorobę traktuje jako pewnego rodzaju lekcję, podczas której ma się czegoś ważnego nauczyć.

Z miłości do Chrystusa

Papież Jan Paweł II w liście apostolskim Salvifici Doloris pisał, że „człowiek nie odnajduje sensu cierpienia na swoim ludzkim poziomie, ale na poziomie cierpienia Chrystusa. Równocześnie jednak z tego Chrystusowego poziomu ów zbawczy sens cierpienia zstępuje na poziom człowieka i staje się poniekąd wyrazem jego własnej odpowiedzi. Wówczas też człowiek odnajduje w swoim cierpieniu pokój wewnętrzny, a nawet duchową radość”.

Taki wewnętrzny pokój odczuwa także i ks. Andrzej Preuss. W jego postawie, wypowiadanych z trudnością słowach, widać i czuć miłość do Boga i drugiego człowieka.

Św. Alfons Maria Liguori powtarzał: "Nie same doznawane cierpienia, lecz wola znoszenia ich cierpliwie dla Pana Jezusa jest  najpewniejszym znakiem, że się Go kocha". Świadectwo życia i wiary ks. Andrzeja Preussa jest wymownym wypełnieniem tych słów.

Korzystałam: tygodnik.szczytno.pl; kuremazurski.pl; olsztyn.gosc.pl; tko.pl; Jan Paweł II, Salvifici Doloris, opoka.org.pl.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.