separateurCreated with Sketch.

Spowiedź po latach. Jak się przygotować? Jak ją przeżyć?

SPOWIEDŹ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Nie jest wcale najważniejsze, dlaczego tak długo zwlekałeś. Znajdź dobry moment na tę pierwszą spowiedź po latach. Najlepiej, żeby nie było to podczas niedzielnej mszy. Tłumaczymy tu krok po kroku, jak się przygotować i jak odbyć taką spowiedź.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy to było?

Ostatni raz u spowiedzi byłem… miesiące, lata temu. Dawno temu, bardzo dawno. Powody mogą być różne – mniej i bardziej sensowne. Ale nie one są najważniejsze. Nie jest wcale najważniejsze, dlaczego tak długo nie byłeś.

Istotne jest, że teraz zaczynasz myśleć o pójściu do spowiedzi, albo że już podjąłeś taką decyzję. Najważniejszy jednak jest powód, dla którego idziesz do spowiedzi. A on zawsze – przy spowiedzi po tygodniu i po trzydziestu latach – jest ten sam, niezależnie od tego, czy idziesz „z potrzeby serca”, czy przynaglony przyjętą rolą rodzica chrzestnego lub pogrzebem cioci.

Prawdziwym powodem, dla którego za każdym razem klękasz u kratek konfesjonału jest pragnienie Boga, aby cię odzyskać. Tak naprawdę, to On wreszcie „znalazł sposób”, by cię do siebie sprowadzić. Bo to Jemu przede wszystkim zależy na pojednaniu z tobą, ciebie z Nim.

To Bóg, nie ty, jest pierwszym i ostatnim, któremu zależy na tobie i odbudowaniu z tobą relacji. Pierwszym, bo zależy Mu na tym i stara się o to, zanim tobie przyszło/przyjdzie to w ogóle do głowy. Ostatnim, bo zależy Mu na tym także wtedy, kiedy tobie zupełnie nie zależało/nie zależy.

Jeśli idziesz do spowiedzi, albo przynajmniej zaczynasz o tym myśleć, to dlatego, że w głębi twojego serca porusza cię do tego Duch Święty – inspirując, motywując, dodając siły i odwagi.

Rachunek sumienia

Przed spowiedzią trzeba zrobić tak zwany rachunek sumienia. Pamiętaj, że to także forma modlitwy, a nie procedura biurokratyczna w zakresie moralności. Przeżyj to więc jak modlitwę: zacznij znakiem krzyża; poproś Ducha Świętego, by pomógł ci zobaczyć i uznać twoje grzechy.

Przyjrzyj się swoim relacjom z Panem Bogiem, z ludźmi (zaczynając od najbliższych), ale też z samym sobą. Zadaj sobie uczciwie pytania o to, czy wywiązywałeś/wywiązujesz się z obowiązków wobec Pana Boga, bliźnich i siebie samego, jakie dyktuje ci twoje sumienie.

Pamiętaj jednak, że nie chodzi o twoje „poczucie”, że coś jest złe albo „w porządku”, ale o spojrzenie na swoje życie z perspektywy Pana Boga. W taki sposób, jakiego uczy nas Kościół, któremu Chrystus powierzył władzę odpuszczania grzechów w sakramencie pokuty i pojednania.

Zwróć uwagę przede wszystkim na te czyny, które popełniałeś/popełniasz ze świadomością tego, że są złe, lub z wątpliwościami, czy aby na pewno powinieneś tak postępować. Jesteś wezwany przede wszystkim do tego, by naprawdę kochać.

Czy twoje postępowanie względem Pana Boga, Jego Kościoła, ludzi i samego siebie jest wyrazem miłości, czy jej zaprzeczeniem? Przypomnij sobie dekalog – dziesięć przykazań. Zastanów się, czy któregoś z nich nie złamałeś wprost. Czy żyłeś w ich duchu – chroniąc i dbając o wartości, które dekalog zabezpiecza?

Przypomnij sobie przykazania kościelne i „rozlicz” się z nich sam przed sobą, w ten sam sposób. Nie od rzeczy będzie też zerknąć w tekst tzw. hymnu o miłości z 13 rozdziału Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian.

Możesz też skorzystać z jakiegoś bardziej szczegółowego rachunku sumienia. Na przykład:

Warto jednak zacząć od rachunku sumienia dokonanego własnymi siłami, jak to zostało opisane powyżej. Spokojnie możesz zrobić sobie „ściągawkę” – spisać grzechy na kartce, którą zaraz po spowiedzi zniszczysz. W ten sposób będziesz mieć pewność, że w chwili (możliwego przecież w konfesjonale) stresu nie zostaniesz z „pustką w głowie” i szczerze wyznasz wszystko, co chciałeś wyznać.

Na koniec pomódl się modlitwą Ojcze nasz – modlitwą dziecka Bożego, którym przecież jesteś. Możesz także sięgnąć po pokutny Psalm 51. Pomódl się też za kapłana, który będzie cię spowiadał.

Czas, miejsce, spowiednik

Znajdź dobry moment na tę pierwszą spowiedź po latach. Najlepiej, żeby nie było to podczas niedzielnej mszy, kiedy z powodu długiej kolejki ty i twój spowiednik będziecie pod presją uciekającego czasu. Lepiej wybrać się w tygodniu, może nawet umówić na taką spowiedź poza regularnym parafialnym grafikiem.

Być może będzie ci łatwiej, jeśli zapytasz kogoś o „dobrego spowiednika”, zamiast „ryzykować” tzw. „księdza z przypadku”. Nie jest jednak najważniejsze (choć dla przełamania oporów może być istotne), kogo spotkasz w konfesjonale, ani z jaką dozą empatii ten ktoś cię potraktuje. Najważniejsze, że spotykasz tam Chrystusa, który pragnie ci wybaczyć i przywrócić ci utracone życie Boże.

W konfesjonale

Kiedy podejdziesz do konfesjonału, zacznij od pozdrowienia: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Ksiądz odpowie: „Na wieki wieków. Amen”. Teraz znak krzyża: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Spowiednik odpowie: „Amen”.

Na początku powiedz kilka słów o sobie. Dzięki temu spowiednik będzie wiedział z kim ma do czynienia i jak odnieść się w razie czego do takich czy innych grzechów. Możesz powiedzieć jak masz na imię (to o tyle istotne, że czasem zza kratek trudno się domyślić nawet czy spowiada się mężczyzna czy kobieta); ile masz lat; czy jesteś osobą samotną, czy żyjesz w małżeństwie, rodzinie; ewentualnie czym się z grubsza zajmujesz.

Powiedz kiedy ostatnio byłeś u spowiedzi – ile miesięcy/lat temu. Jeśli trudno ci to dokładnie określić, to też śmiało to powiedz. Jeśli pamiętasz, czy wypełniłeś pokutę zadaną przy tamtej ostatniej spowiedzi, to też o tym wspomnij.

Wyznanie grzechów

Teraz wyznanie grzechów. Ważne, żebyś szczerze powiedział wszystko, co ci wyszło przy okazji rachunku sumienia. Jeśli w twoim odczuciu któreś sytuacje wymagają nakreślenia „tła”, okoliczności, to zrób to. Ale zasadniczo nie musisz wdawać się w nie wiadomo jakie szczegóły.

„Nie ma sensu wyznawać, że się ukradło sznurek, jeśli zapomina się dodać, że na drugim jego końcu uwiązany był koń”, jak pisał Bruce Marshall. Ale niekoniecznie trzeba opisywać ze szczegółami cały proceder skradania się na pastwisko, odwiązywania sznura i uprowadzenia źrebaka. Rozumiesz?

W razie czego spowiednik dopyta cię o istotne szczegóły, jeśli uzna, że jest to potrzebne do integralności twojego wyznania grzechów. Nic nie pomijaj, nie zatajaj. To ważne, by ważna była twoja spowiedź.

Kiedy wypowiesz już wszystkie swoje grzechy (najprawdopodobniej nie będzie to wcale trwało aż tak długo, jak ci się wydaje), powiedz w taki lub podobny sposób: „Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie żałuję, obiecuję poprawę, proszę o pokutę i rozgrzeszenie”.

Żal za grzechy, pokuta i rozgrzeszenie

Z tym żalem chodzi nie o emocjonalne odczucie przykrości czy niechęci do takiego lub innego grzechu (tego możesz w sobie nie odnajdować), ale o uznanie, że niezależnie od moich odczuć i upodobań, to było po prostu złe w oczach Bożych.

Posłuchaj, co powie ci spowiednik. Być może da ci krótką katechezę, albo jakieś rady, na coś zwróci uwagę, coś podpowie. Zapamiętaj pokutę. Gdy zacznie wypowiadać formułę rozgrzeszenia: „Bóg, Ojciec miłosierdzia…”, ty uderz się trzykrotnie w piersi, mówiąc po cichu: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”.

Kiedy kapłan dojdzie do słów: „I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”, zrób znak krzyża i odpowiedz: „Amen”. Ksiądz może jeszcze powiedzieć: „Wysławiajmy Pana, bo jest dobry”. Odpowiedź: „Bo Jego miłosierdzie trwa na wieki”. Lub po prostu: „Pan odpuścił ci grzechy, idź w pokoju”, a ty: „Bóg zapłać”.

Po spowiedzi

Zostałeś właśnie rozgrzeszony. Jesteś wolny od grzechu, jesteś na nowo w pełnej relacji z Panem Bogiem i Kościołem. W miejscu grzechów Pan dał ci swoją łaskę, czy swoją siłę i moc do czynienia dobra. Wykorzystaj ją jak najlepiej.

Postaraj się od tej pory zawsze wychodzić z konfesjonału z jakimś konkretnym postanowieniem. Może nawet lepiej, żeby było to postanowienie: „Od tej pory chcę/będę robić to i to” niż „Już nigdy więcej nie zrobię tego czy tamtego”. O ile to możliwe, zadbaj też o naprawienie zła, które wcześniej wyrządziłeś.

Do tego Pan Bóg także dał ci właśnie nową siłę. To ważna część sakramentu pokuty i pojednania. No i wróć do konfesjonału za miesiąc, najwyżej dwa. Nie czekaj znowu tak długo.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.