separateurCreated with Sketch.

Niezapomniany listonosz ze „Złotopolskich”. Jerzy Turek i spotkanie z o. Klimuszko

Jerzy Turek, aktor wcielający się w rolę słynnego listonosza z serialu "Złotopolscy"
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Jak mi było ciężko albo byłem rozdygotany, to sobie szedłem do kościoła, siadałem i rozmyślałem” – mówił w „Zapatrzonych” Jerzy Turek. Wiara w Boga pomogła aktorowi w bólu po stracie syna.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jerzy Turek w planach miał szkołę oficerską, ale jego powołaniem okazało się aktorstwo. Publiczność pokochała go za wiele fantastycznych ról – zagrał m.in. w Koglu Moglu, Misiu, Rozmowach kontrolowanych oraz w serialu Złotopolscy.

Jerzy Turek. Nigdy nie gwiazdorzył

Jego przygoda ze sceną rozpoczęła się dość nietypowo, bo w Fabryce Samochodów Osobowych na Żeraniu, w której pracował we wczesnej młodości. Przy zakładzie działało amatorskie koło teatralne, do którego ochoczo się zapisał.

Aktorstwo spodobało mu się do tego stopnia, że postanowił ukończyć Liceum Technik Teatralnych, a następnie warszawską PWST. Na roku studiował m.in. z Wojciechem Pokorą, z którym znał się i przyjaźnił od 14. roku życia.

Chociaż współpracował z samym profesorem Bardinim, a w swoich filmach i spektaklach obsadzali go najlepsi – Stanisław Bareja, Gustaw Holoubek, Adam Hanuszkiewicz – z pokorą podchodził do zawodu. Radosław Piwowarski, reżyser serialu Złotopolscy, w którym Turek grał sympatycznego listonosza, wspominał, że aktora cechował na planie profesjonalizm, nigdy nie gwiazdorzył i na nic nie narzekał.

Wynalazłem dla niego wielki, ciężki rower. Wydawało mi się, że wiejski listonosz musi taki mieć. I pan Jerzy wcale się nie skarżył, tachał to żelastwo na plan. Zawsze punktualny, zawsze przygotowany

– opowiadał w rozmowie z Faktem.

JERZY TUREK

Listonosz ze Złotopolskich

Dzięki roli w serialu Piwowarskiego stał się najbardziej rozpoznawalnym listonoszem w kraju, a ci prawdziwi listonosze mieli z jego powodu ręce pełne roboty, bowiem ludzie pisali do niego listy z całej Polski. Wyrażali w nich podziw dla jego artystycznej pracy, zapewniali o szacunku, o modlitwie, bywało też, że prosili go o pomoc w rozwiązaniu ich problemów.

W 1962 roku artysta ożenił się. Wybranką jego serca była Bolesława, którą nazywał zdrobniale Lesią. Dwa lata po ślubie zostali szczęśliwymi rodzicami bliźniaków, którym podczas chrztu świętego nadali imiona Piotr i Paweł. Był wspaniałym ojcem –  wymagającym, ale troskliwym.

Kilkanaście lat później jeden z synów, Paweł, niespodziewanie zachorował. Rokowania lekarzy były pesymistyczne. Stanisław Dygat zaproponował aktorowi, że umówi go na wizytę u o. Czesława Klimuszki, którego znał osobiście. Turek początkowo miał wątpliwości, ale ostatecznie przystał na tę propozycję.

Spotkanie z o. Klimuszko

Na spotkanie z franciszkaninem pojechał ze znajomym reżyserem. W klasztorze wydarzyło się coś, czego aktor sam do końca nie potrafił zrozumieć. Było to dla niego doświadczenie na wskroś duchowe, wręcz mistyczne.

Miałem ze sobą zdjęcie syna i kiedy Klimuszko na nie patrzył, to z nami działo się coś dziwnego. Ksiądz powiedział, że to jest bardzo ciężka sprawa i poszedł się modlić. Wtedy to się stało. Byłem gdzieś, ale nie wiem gdzie. (…) Nie umiem tego nazwać, to było coś niezwykłego

– tłumaczył na łamach książki Zapatrzeni.

Niestety, ukochany Pawełek zmarł. Miał zaledwie trzynaście lat. Aktor mówił w wywiadach, że po śmierci chłopiec przychodził do niego w snach. – Cieszyłem się, że idę spać, bo wtedy rozmawialiśmy, bawiliśmy się, planowaliśmy, tak jakby on żył. Mówią, że jak człowiek umiera, to nic nie ma, a to nieprawda – powiedział Michałowi Góralowi.

Jerzy Turek i wiara w Boga

Ból i ojcowska tęsknota zostały z nim na zawsze. Nic już nie było jak dawniej. – Od tego czasu życie mi się straszliwie zmieniło. Z takim garbem już się do śmierci chodzi. Nie pogodzę się z tym aż do końca – stwierdził w książce Mieszanka firmowa. Rozmowy i szkice literackie.

Mimo że miał powody, by stracić wiarę w Boga, nigdy tego nie zrobił, bo to właśnie wiara, wyniesiona jeszcze z rodzinnego domu, była dla niego opoką, dawała mu siłę w momentach krytycznych. – Jak mi było ciężko albo byłem rozdygotany, to sobie szedłem do kościoła, siadałem i rozmyślałem – mówił w Zapatrzonych.

W czerwcu 2009 roku przeszedł udar mózgu, który sprawił, że mocno podupadł na zdrowiu. Osiem miesięcy później zmarł, jednak przyczyną śmierci była białaczka. „Jerzy zdawał sobie sprawę, że odchodzi. I można było się od Niego uczyć pokory, jak odejść po cichu, godnie”, napisała po śmierci artysty Małgorzata Raszek-Zaliwska, II reżyser serialu Złotopolscy.

Grób aktora znajduje się na cmentarzu w Kobyłce pod Warszawą.

*Źródła: książki – „Mieszkanka firmowa. Rozmowy i szkice literackie” Krzysztofa Lubczyńskiego, wyd. Adam Marszałek oraz „Zapatrzeni” Michała Górala, wyd. Edycja Świętego Pawła; Dziennik Polski, Fakt

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.