separateurCreated with Sketch.

Czy to XVI-wieczna maseczka? Tajemnicza opaska na ustach jednej z głów wawelskich

MASECZKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 19.01.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Opaska była nie tylko dla otoczenia sygnałem żałoby, ale także chroniła żałobnicę przed niepotrzebnymi „small talkami”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jedna z tzw. głów wawelskich, czyli drewnianych rzeźb na suficie Sali Poselskiej zamku królewskiego na Wawelu, ma usta zasłonięte pasem materiału. W czasach pandemii taka opaska kojarzy się z maseczką. Czym naprawdę był ten niezwykły element kobiecego stroju?

30 ze 194 głów

Głowy wawelskie to naturalnej wielkości rzeźby ludzkich głów, umieszczone na kasetonowym stropie Sali Poselskiej na Wawelu. Zachował się dokument z 1535 roku zlecający warsztatowi snycerskiemu Sebastiana Tauerbacha wykonanie „drewnianych kasetonów, rozet oraz 194 głów rzeźbionych”.

Pomocnikiem Tauerbacha był niejaki mistrz Hans. Rzeźby zdobiły zamek aż do początku XIX wieku, kiedy za czasów zaboru austriackiego został on zaadaptowany na koszary. Wówczas strop zdemontowano, a rzeźby zostały rozproszone. W kolekcji Zamku Królewskiego na Wawelu zachowało się do dziś tylko 30 głów.

Rzeźby przedstawiają kobiety i mężczyzn w różnym wieku. Jeśli nie liczyć mężczyzny z baranimi rogami, są to przedstawienia realistyczne. Modele noszą stroje, nakrycia głowy i fryzury z epoki, charakterystyczne dla różnych stanów – od monarchów po chłopów i mieszczan. Wielka szkoda, że zachowała się tylko drobna część kolekcji, bo dzisiaj trudno odgadnąć, jaki był całościowy zamysł twórców. Ale nawet teraz głowy wawelskie robią wielkie wrażenie z powodu sugestywności i maestrii wykonania.

Gładka podwika i cnotliwa

W grupie szczególnie wyróżnia się jedna rzeźba – młodej kobiety z włosami i uszami szczelnie przykrytymi czepcem oraz z zasłoniętymi ustami. Pas materiału zasłania twarz poniżej nosa i biegnie na tył głowy, gdzie został spięty lub zszyty. Wygląda to trochę jak współczesna maseczka ochronna. Na długo przed odkryciem bakterii i wirusów wielu lekarzy w Europie domyślało się, że niektóre choroby mogą się przenosić z powietrzem, a nawet stosowało rozmaite osłony na twarz. Jednak opaska na ustach tajemniczej kobiety to raczej nie ten przypadek. Czym więc jest?

Może to podwika? Ten element stroju kobiecego (jak pisano w dawnych słownikach: ornamentum capitis muliebre, czyli ozdoba głowy kobiecej) był znany w Europie od wczesnego średniowiecza. Nosiły go zwłaszcza mężatki. Była to chusta albo pas materiału zasłaniające dekolt, szyję i boki twarzy, związywane na czubku głowy. Supeł przykrywało się chustą lub czepcem.

Podwikę można zobaczyć na wielu przedstawieniach, m.in. na rysunkach i rycinach norymberskiego artysty Albrechta Dürera i na portrecie Anny Jagiellonki pędzla Marcina Kobera (1596 r.). W Polsce zachowała się ona w modzie nieco dłużej niż na zachodzie (do połowy XVII wieku) jako część kobiecego stroju szlacheckiego. Dzisiaj dalekie echa podwiki można dostrzec też w tradycyjnych strojach sióstr zakonnych. Niekiedy podwika bywała nie tyle skromną zasłoną, co wyszukaną, a nawet frywolną ozdobą. Elegantki nosiły podwiki z bardzo cienkiego, półprzezroczystego materiału albo zakładały je tylko na podbródek, eksponując szyję i dekolt – niekiedy głęboko wycięty.

Ten termin stał się z czasem także synonimem kobiety, zwłaszcza młodej i urodziwej. Użył go kilka razy Henryk Sieniewicz w Trylogii, np. „Okrutnie to gładka podwika i cnotliwa, jak powiadają”. A w staropolszczyźnie powiedzenie „biegać za podwiką” oznaczało: flirtować, bałamucić kobiety.

Atrybut wdowy

Wszystko by się zgadzało, gdyby nie to, że kobieta z Wawelu ma zasłonięte usta, a nie podbródek czy szyję. Nie znamy ani jednego podobnego przedstawienia. Przypuszcza się, że w XVI w. noszona w ten sposób podwika mogła być atrybutem wdowy – jak od XIX w. czarny welon opuszczony na twarz. Faktycznie, kobietę wyrzeźbioną przez mistrzów Tauerbacha i Hansa trudno nazwać wesołą. A jeśli kiedyś faktycznie istniał zwyczaj, żeby kobiety w żałobie zasłaniały usta, można podziwiać mądrość takiego rozwiązania. Opaska była nie tylko dla otoczenia sygnałem żałoby, ale także chroniła żałobnicę przed niepotrzebnymi small talkami.

Istnieje też legenda o ubogiej i uczciwej wdowie (znowu wdowa!), która została niesłusznie oskarżona o kradzież. Przyprowadzono ją przed oblicze Zygmunta Augusta na sąd. Król, który nigdy nie pałał wielką ochotą do zajmowania się sprawami publicznymi (z tego powodu nazywano go nawet „Dojutrkiem”), chciał jak najszybciej skończyć sprawę, więc wydał pospieszny wyrok, nie wysłuchawszy zeznań.

Wtedy kobieta krzyknęła: „Jeśli nikt nie chce stanąć w mojej obronie, niech chociaż przemówią te drewniane głowy!”. W ciszy, która zapadła po jej słowach, wszyscy mogli usłyszeć, jak jedna głów powiedziała: Rex Auguste, iudica iuste („Królu Auguście, sądź sprawiedliwie!). Król się zreflektował i uczciwie zajął się sprawą. Ale potem kazał dorobić opaskę na usta głowie, która mu wytknęła błąd.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.