separateurCreated with Sketch.

Diakon stały: Jestem osobą duchowną, a zarazem mężem i ojcem [rozmowa]

diakon stały
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Paweł Boike - publikacja 01.02.22, aktualizacja 09.10.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Żona jest ogromnym wsparciem mojego powołania i posługi diakońskiej. W moim życiu codziennym doświadczam, a może bardziej – czerpię – z dwóch łask sakramentalnych: z sakramentu małżeństwa oraz z sakramentu święceń”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Waldemar Rozynkowski – mąż i ojciec trójki dzieci, od 2011 r. diakon stały diecezji toruńskiej. Pełni funkcję wicedyrektora Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej Toruńskiej oraz przewodniczącego Diecezjalnej Rady Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich Diecezji Toruńskiej. Z wykształcenia jest historykiem i teologiem. W kręgu jego zainteresowań badawczych są następujące zagadnienia: historia Kościoła w Polsce, przejawy religijności, historia duchowości, kult świętych, historia zakonów i zgromadzeń zakonnych, dzieje zakonu krzyżackiego, historia regionalna. Od 2014 r. profesor tytularny nauk humanistycznych. Pracuje na Wydziale Nauk Historycznych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Aleteia: Diakonie profesorze, panie profesorze, czy może panie diakonie profesorze…?

Dk. prof. Waldemar Rozynkowski: To zależy trochę od środowiska, w którym w danym momencie jestem. W Kościele zdecydowanie jestem „diakonem”. Na Uniwersytecie raczej „panem profesorem”, aczkolwiek na konferencjach naukowych pojawia się coraz częściej także „diakon profesor”. Nie do przyjęcia jest natomiast forma „pan diakon”, w naszym kraju nie mówimy przecież „pan ksiądz” czy „pan biskup”.

Dodajmy również, może dla niektórych trochę prowokacyjnie, że nie jest nieodpowiednim określeniem w stosunku do diakona stałego termin „ksiądz diakon”. Stosujemy go przecież powszechnie w odniesieniu do diakonów, którzy są w seminarium, a którzy to otrzymali te same święcenia. Przypomnę, że słowo „ksiądz” wywodzi się z nobilitującego duchownych słowa „książę” i, co ciekawe, nie brakuje źródeł, w których nawet w stosunku do świeckich używa się terminu „ksiądz”.

Kończąc temat nazewnictwa, dodam jeszcze, że nie powinno się diakona stałego nazywać „diakonem świeckim”, co czasami ma miejsce, gdyż każdy diakon, także ten stały, jest duchownym.

Małżeństwo i kapłaństwo

Czasem rozgraniczenie sfery świeckiej i duchownej w tytulaturze może być kłopotliwe. Jednak pogodzenie obowiązków diakońskich z rodzinnymi i zawodowymi to dopiero musi być wyzwanie.

Myślę, że tu wcale nie chodzi o sztywne rozgraniczanie tytulatury, a tym bardziej przywołanych obowiązków, ale raczej o spojrzenie na jedno życie poprzez pryzmat różnych możliwości płynących z dwóch sakramentów. Jestem osobą duchowną, ale jestem zarazem mężem i ojcem. W moim życiu codziennym doświadczam, a może bardziej – czerpię – z dwóch łask sakramentalnych: z sakramentu małżeństwa oraz z sakramentu święceń.

Mówiąc jeszcze inaczej, żona, bo to jej obecność przy diakonie stałym wywołuje najwięcej trudnych skojarzeń, jest ogromnym wsparciem mojego powołania i posługi diakońskiej, a jednocześnie moje powołanie i moja posługa umacnia nasze małżeństwo. Przypomnę tylko, że bez pisemnej zgody żony nie zostałbym wyświęcony na diakona.

Oczywiście kiedy przejdziemy do sfery konkretnych moich obowiązków, to dotykamy życia codziennego, związanego zarówno z życiem rodzinnym, kościelnym, jak i zawodowym. Czy zawsze podejmowałem dobre decyzje, czy zawsze odpowiednio angażowałem się w sprawy kościelne, nie czyniąc tego kosztem obowiązków rodzinnych? Zapewne nie zawsze, ale mam nadzieję, że tych właściwych decyzji i postaw było po prostu więcej.

Z jakim przyjęciem spotyka się diakon profesor, kiedy mówi homilię, udziela Najświętszego Sakramentu podczas mszy św., czy zanosi go chorym?

Nigdy nie spotkałem się z wrogością czy też słowną nieakceptacją. Jednocześnie dopuszczam to, że moje homilie nie muszą się wszystkim podobać, a tak właściwie to nawet chciałbym, aby moje słowo w różny sposób dotykało, a nawet trochę prowokowało słuchaczy.

Jeżeli chodzi o udzielanie Najświętszego Sakramentu, to nie ma z tym generalnie problemu, choć czasami zdarza się, że niektóre osoby ustawiają się w kolejce do kapłana, mimo że do mnie mają bliżej. Oczywiście nie robię z tego problemu, szanuję ich wrażliwość.

A czy odwiedzanie chorych przez diakona nie powoduje, że rzadziej mają okazję do spowiedzi?

Nie. Diakoni, podobnie jak częściej spotykani w diecezji toruńskiej akolici, nie są po to, żeby wyręczać księży w sakramencie pojednania, tylko żeby umożliwić chorym częstsze, na przykład raz w tygodniu, przyjmowanie Komunii św. Kapłani odwiedzają chorych najczęściej raz w miesiącu i wtedy jest okazja do spowiedzi. Poza tym, kiedy zaistnieje taka potrzeba, chorzy zawsze mogą poprosić o ten sakrament kapłanów posługujących w ich parafii.

Ilu diakonów stałych mamy obecnie w Polsce?

Mamy 107 diakonów stałych.

Celibat: historia i wyzwania współczesności

Poruszmy teraz kwestię celibatu. Ludzi intryguje diakon stały, ponieważ jest jednocześnie osobą duchowną i żonatą. Takie zdziwienie bierze się z postrzegania bezżeństwa jako nieodłącznej cechy osoby, która otrzymała sakrament święceń. Wiemy, że przez pierwsze wieki celibat nie był wymagany, aby otrzymać święcenia prezbiteratu, a w przypadku katolickich obrządków wschodnich nie jest wymagany do dzisiaj.

Życie w celibacie, czyli bezżeństwie, odwołuje nas do życia Jezusa i, mówiąc najprościej, z niego wynika. Celibat pojawia się w Kościele od początku, ale nie od początku traktowano go jako warunek otrzymania święceń. Nie mam wątpliwości, że celibat był i nadal jest ogromną wartością zarówno dla wspólnoty Kościoła, jak i konkretnego człowieka.

W związku z tym, moim zdaniem, trudno zaakceptować oczekiwania powszechnego zniesienia celibatu w stosunku do księży diecezjalnych. Mnie samemu trudno się zgodzić z taką perspektywą. Chodzi raczej o coś innego, mianowicie o dopuszczenie możliwości udzielania święceń kapłańskich żonatym mężczyznom.

Odwołajmy się do sytuacji, o której słyszymy w Amazonii, gdyż tam rozważa się możliwość takich święceń. Wynika to z konkretnej sytuacji Kościoła w tamtym regionie. Wychodzi się bowiem z założenia, że skoro kapłan do niektórych wspólnot wiernych dociera bardzo rzadko, to czy nie można poprawić tej trudnej sytuacji poprzez święcenia mężów i ojców rodziny. Ostatecznie chodzi o dobro wierzących, aby mieli możliwość uczestnictwa i korzystania z daru Eucharystii, która jest kluczowa nie tylko dla funkcjonowania, ale wręcz istnienia Kościoła.

A więc, jak rozumiem, w całej tej historii chodzi o to, aby w Kościele nie wykluczać dwóch różnych sposobów przeżywania kapłaństwa, w celibacie i w stanie żennym. Dodajmy, że obydwie drogi są już obecne w Kościele katolickim.

A co do samego obligatoryjnego wprowadzenia celibatu w średniowieczu, czy diakon profesor jako mediewista i historyk Kościoła jest zwolennikiem teorii mówiącej, że zadecydowały o tym kwestie związane z dziedziczeniem mienia kościelnego przez żony, dzieci i innych spadkobierców księży? Czy może raczej spowodowane to było oddziaływaniem zakonów, w których ślub czystości i ubóstwa zapewniał wyższe morale, dzięki któremu wierni woleli wspierać zakony niż parafie diecezjalne?

Przede wszystkim w kwestii wprowadzenia bezżeństwa księży nie szukajmy prostych i łatwych diagnoz. Jest to zjawisko bardzo złożone. Osobiście jestem przeciwnikiem uznawania teorii ekonomicznych jako wiodących w podejmowaniu decyzji odnośnie do dyscypliny w Kościele. To zdecydowanie za mało.

Oczywiście nie możemy wykluczyć, że pewną rolę odegrały tu wspomniane względy praktyczne, np. sprawy spadkowe czy utrzymanie rodziny kapłana. Poza tym, ma pan rację, niewątpliwie wpływ na wizję oraz życie księży diecezjalnych posługujących w parafiach miało i ma nadal życie zakonne.

A czy wprowadzając w średniowieczu celibat i brewiarz dla księży, nie zrobiono z nich w pewnym sensie indywidualnych zakonników? Od księży diecezjalnych wymaga się rygoru czystości i dyscypliny modlitewnej na podobnym poziomie, jak w większości zakonów i zgromadzeń zakonnych, jednak nie daje się im w zamian wspólnoty.

Dotknęliśmy bardzo interesującej kwestii, mianowicie sylwetki oraz powszechnie przyjętej i wprowadzanej w życie wizji kapłana diecezjalnego. Jest w niej sporo miejsca na samotność, co można kojarzyć z życiem zakonnym, ale w pojedynkę. Zauważmy jednak, że w życiu i posłudze księdza jest, a nawet powinno być, miejsce na wspólnotę.

Istnieje oczywiście wspólnota kapłańska, choć jest czymś innym niż wspólnota braterska w zakonach. Jest też wspólnota lub nawet wspólnoty, czyli mniejsze grupy pastoralne, w których posługuje dany kapłan. Poza tym jest także wspólnota parafialna, przecież tak właśnie mówimy o niej często.

Wydaje mi się, że chcąc zobaczyć wspólnotę w życiu kapłana, wystarczy spojrzeć na przywołane powyżej rzeczywistości, a najlepiej spojrzeć, jakie on ma relacje ze swoimi parafianami. One naprawdę wiele mówią.

Diakonat dla kobiet, kapłaństwo powszechne i klerykalizm

Niektórzy teologowie, jak np. Zuzanna Radzik, powołując się na fragment z Listu do Rzymian (16,1), ale i inne źródła wczesnochrześcijańskie, opowiadają się za diakonatem kobiet.

Najpierw mała uwaga. Mam wrażenie, że często dyskusje o celibacie kapłańskim łączy się z tematem diakonatu, a nawet kapłaństwa kobiet. Staram się zrozumieć intencje takiego zestawienia, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że dotykamy tu zupełnie różnych kwestii.

Łącząc te dwie sprawy, prowadzimy często, świadomie czy nie, do zamętu, a rozmowa o bezżenności czy żenności kapłana zostaje spłycona lub też wykrzywiona. Gdzieś z tyłu głowy pojawia się bowiem automatycznie sprawa diakonatu, a może i nawet kapłaństwa kobiet. I może zrodzić się automatycznie obawa, że w dyskusji o celibacie kapłanów chodzi o to, aby próbować forsować jeszcze inne kwestie.

Odnośnie do obecności diakonis w pierwszych wiekach Kościoła, to niewątpliwie były one obecne w posłudze caritas. Ich posługa liturgiczna była prawdopodobnie bardzo skromna, wydaje się, że pełniły one pewne posługi podczas chrztu kobiet. Refleksja nad diakonatem kobiet nie jest łatwa i wymaga ogromnej rzetelności, a nie taniej narracji.

Cały czas mówimy o kapłaństwie sakramentalnym. Tymczasem udziałem każdego chrześcijanina jest kapłaństwo powszechne. Czy nie ma diakon profesor wrażenia, że pośród polskich katolików bardzo niska jest świadomość tego drugiego?

Odnoszę wrażenie, że w wielu środowiskach świadomość ta jest nawet marginalna. A jednocześnie księży traktuje się na sposób techniczny, może nawet trochę magiczny, a więc pogański – składa się im ofiary, a oni mają być skutecznymi jedynymi pośrednikami między Bogiem a ludźmi.

W takim uproszczonym schemacie zapomina się na przykład o tym, że rodzice powinni być pierwszymi osobami, które pomagają swoim dzieciom stawać w obecności Boga, w budowaniu z Nim relacji, to oni pierwsi także zanoszą za nie modlitwy, a nawet podejmują ofiary, aby zbliżyć je do Boga.

À propos postrzegania księży i biskupów na sposób pogański jako pośredników między ludźmi a Bogiem, czy diakon profesor zauważa problem klerykalizmu, na który uwagę zwraca papież Franciszek? Jak ewentualnie widzi diakon swoją rolę w kształtowaniu właściwej relacji pomiędzy duchownymi a świeckimi?

Klerykalizm jest grzechem i jednocześnie ogromnym wyzwaniem dla Kościoła. Był nim zapewne zawsze, jednak w ostatnim czasie słyszymy o nim częściej, chociażby dzięki wypowiedziom samego papieża Franciszka.

Klerykalizm to wykrzywiona obecność kapłana i biskupa we wspólnocie wierzących. Może on przybierać różne formy. Każdy z nas, zakładając nawet dużą subiektywność ocen, ma w tym względzie osobiste doświadczenia. Jestem przekonany, że diakon stały może odegrać pozytywną rolę w budowaniu właściwych relacji między duchownymi a świeckimi.

Wynika to chociażby z faktu zanurzenia jego samego w codzienność, w której łączy on dwa światy, dwa stany, dwa powołania. Nawet jeśli brzmi to wyjątkowo górnolotnie, to tak rzeczywiście jest. Żonaty diakon, podejmując konkretne obowiązki natury małżeńskiej, rodzinnej, zawodowej, czy posługując w parafii, zawsze będzie łączył, nawet jeżeli będzie mu to różnie wychodziło, świat duchownych i świat świeckich. I należy dostrzec w tym pewną szansę budowania relacji między nimi. A klerykalizm w znacznym stopniu wynika z braku właśnie tych relacji.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.