separateurCreated with Sketch.

W torbie z misiami dla ukraińskich dzieci był list od 9-letniej Darii. “Nie są nowe, ale oddaję je prosto z serca”

Dziewcyznka z misiem
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Chciałabym napisać, że oddaję wam moje ulubione misie, bez których nigdy nie mogę zasnąć. Moje misie mi pomagały. Teraz wam pomogą” – w papierowej torebce między pluszakami był list 9-letniej Darii z Mielca. Kryje się za nim wzruszająca historia, którą Aletei opowiada s. Julietta Homa, dominikanka.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Chętnych do pomocy uchodźcom nie brakuje. Trwa wielka zbiórka materiałów higienicznych, opatrunkowych, leków i artykułów spożywczych. W pomoc ofiarom wojny włączyli się także dominikanie z Rzeszowa. Oferują noclegi w pokojach gościnnych klasztoru, zbierają środki finansowe, przygotowują posiłki oraz organizują dary.

Jeden z nich złożyła 9-letnia Daria z Mielca. Dziewczynka podzieliła się z ukraińskimi dziećmi swoimi pluszakami. Do papierowej torebki z ulubionymi misiami załączyła wzruszający list.

9-letnia Daria i jej dar prosto z serca

"Dzień dobry, mam 9 lat i nie znam waszego języka. Chciałabym napisać, że oddaję wam moje ulubione misie, bez których nie mogę zasnąć. Moje misie mi pomagały. Teraz wam pomogą" – czytamy we wstępie.

Daria wspomina, że pluszaki nie są nowe, ale oddaje je z potrzeby serca. 9-latka dzieli się swoimi emocjami i przyznaje, że przeżywa trwający konflikt zbrojny, systematycznie też śledzi medialne wiadomości na ten temat. "Codziennie oglądam i słucham, co dzieje się w waszej Ukrainie. I jest mi przykro, że ja mam wszystko, a wy musicie uciekać ze swoich domów" – pisze.

Docenia to, że ma kredki, książki, zeszyty i dom, którego nie musi opuszczać. "Gdybym złowiła złotą rybkę, oddałabym wam trzy życzenia. Może kiedyś się poznamy" – dodaje. Dziewczynka tłumaczy także, że wykonała rysunek. Nie mogła spać, bo obserwowała to, co się dzieje na wschodzie. "Pierwszy raz tak ładnie narysowałam" – wyjaśnia.

Na końcu listu dziecko podpisało się cyrylicą.

List Dominiki

"Szkoda by było zamknąć ten list w szufladzie"

List  napisany przed Darię udostępniła na Facebooku s. Julietta Homa, dominikanka z Rzeszowa. W rozmowie z Aleteią opowiada wzruszającą historię z nim związaną.

– Przyjechali do nas przedstawiciele Fundacji Wspierania Edukacji i Rozwoju Edu z Mielca. Przemiła rodzina: mama, tata i dwoje małych dzieci, którzy przywieźli dary. Wśród nich była papierowa torebka, w niej zaś pluszaki – mówi s. Julietta.

Maskotki wraz z listem zabrała od dominikanki Ukrainka o imieniu Swietłana. Kobieta znalazła się w Polsce dzięki pomocy dwóch pań, które czynnie zaangażowały się w pomoc na granicy.

– Jeździły do Medyki, Korczowej i pewnego dnia, na granicy w Medyce, spotkały grupę Ukraińców, a wśród nich była także i Swietłana" – podkreśla w rozmowie z nami s. Julietta. Swietłana została wysłana przez swoją rodzinę do Polski. Bliscy chcieli uchronić ją przed okrucieństwem wojny. – Ona spała u nas, w klasztorze. Potem jedna z pań znalazła jej mieszkanie w Jordanowie. Oprócz Swietłany w mieszkaniu miała być jeszcze jedna ukraińska rodzina z dwoma małymi chłopcami. Zapytała mnie więc, czy mogłaby te maskotki ze sobą zabrać. Przekazałam jej pluszaki, a karteczkę odłożyłam w inne miejsce –opowiada zakonnica.

Siostra codziennie skoncentrowana jest na pomocy uchodźcom, odpowiada za organizację  przekazywania darów potrzebującym. W natłoku obowiązków zapomniała więc o liście. Pewnego dnia sięgnęła po kartkę i przeczytała wzruszające słowa 9-letniej Darii. Postanowiła udostępnić list, bo, jak mówi, ten przekaz ma w sobie dużo dobrych emocji. – Szkoda było go zamknąć w szufladzie – dodaje.            

"Dziewczynko, mam nadzieję, że się uśmiechniesz"

Dominikanka na co dzień prowadzi zajęcia z katechezy w jednej z rzeszowskich szkół podstawowych. Ostatnio jedna z jej uczennic, z II klasy podstawówki, przyniosła piękny, różowy tornister dla dziewczynki, wypełniony nowymi rzeczami. W środku plecaka była kartka, a na niej takie oto słowa: "Droga dziewczynko, mam nadzieję, że dzięki tym rzeczom chociaż na chwilę się uśmiechniesz. Powodzenia! Jesteśmy z Wami! Basia z Rzeszowa, lat 8".

Na razie plecak znajduje się u s. Julietty. – Czekam na taką dziewczynkę. Dużo osób się do nas zgłasza, są wśród nich także rodziny, które proszą o wsparcie. Jeśli taka dziewczynka do nas przyjdzie, to wręczymy jej ten upominek wraz z listem – zaznacza.

Cuda się dzieją

Siostra przyznaje, że w klasztorze dzieją się inne pomocowe cuda. Mnóstwo ludzi zgłasza się, aby ugościć uchodźców w swoich domach. Ostatnio jeden mężczyzna z Francji chciał wpłacić pieniądze na zakup najpotrzebniejszych produktów dla dzieci. Drugi zaś przyniósł naładowane powerbanki, które zostały wysłane do Lwowa.

Polskie dominikanki są w stałym kontakcie z ukraińskimi współsiostrami. Na stronie internetowej ojców dominikanów w Rzeszowie znajdują się numery kont, na które można wpłacać środki finansowe. – Cały czas można też przynosić do nas dary serca. Najbardziej potrzebujemy żywności długoterminowej, środków przeciwbólowych, opatrunków, koców, w tym koców termicznych – mówi nam zakonnica. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.