separateurCreated with Sketch.

Michał Szpak, Sanah, Vito Bambino śpiewają o… śmierci? Wyjątkowa płyta „Rzeczy ostatnie” [wywiad] 

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Beata Dązbłaż - 09.04.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Żegnam cię mój świecie wesoły, już idę w śmiertelne popioły” – śpiewa Michał Szpak na płycie „Rzeczy ostatnie”. Rozmawiamy z Radkiem Łukasiewiczem, jednym z jej twórców, o oswajaniu śmierci.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Rzeczy ostatnie zespołu Polskie Znaki i zaproszonych wokalistów to płyta o przemijaniu, żegnaniu się z życiem – rzeczach ostatecznych właśnie. Jej premiera odbyła się 25 marca br. Jeden z jej współtwórców, aranżer, producent i wokalista Radek Łukasiewicz, mówi nam o swoim doświadczeniu oswajania śmierci. A także o mądrości i prawdzie utworów ludowych, w oparciu o które płyta powstała.

Beata Dązbłaż: Fascynacja muzyką ludową, w efekcie której powstała płyta Rzeczy ostatnie, jest pana nowym doświadczeniem muzycznym?

Radek Łukasiewicz: Oczywiście miałem wcześniej styczność z taką muzyką, ale jako słuchacz. Nie zajmowałem się nią jako muzyk. Utwory ludowe, nie tylko te polskie, ale też i zagraniczne, zawsze imponowały mi swoją pierwotną energią, prawdą. Trzeba podkreślić, że utwory, o których mówimy, zawsze były śpiewane a cappella, nie miały żadnego instrumentarium. Ta fascynacja dotyczyła więc nie tyle muzyki, co ich przesłania.

Nasza rodzima muzyka ludowa pokazuje, że temat żałoby, odchodzenia, przemijania twórcy przerobili już dawno. W odróżnieniu od dzisiejszych utworów, które omijają te tematy szerokim łukiem. Jako słuchacza trochę mnie to dziwi. Z kolei jako twórca współczesnych piosenek rozumiem to, bo jest to trudny temat i może twórcom, którzy mają trzydzieści kilka lat, nie starcza doświadczenia. Z drugiej strony zobaczyłem w tych pieśniach żałobnych właśnie tę prawdę doświadczenia ujętą bardzo zwięźle, czasami nawet dosadnie, i to uważam za bardzo cenne.

„Żegnam cię mój świecie wesoły, już idę w śmiertelne popioły”

Skąd ta muzyka przyszła do pana?

Trzon zespołu Polskie Znaki tworzą trzy osoby: Jarek Ważny, Janusz Zdunek i ja. Początkiem tego projektu i ważnym wkładem było zainteresowanie Jarka etnomuzykologią. Od dawna na swoje potrzeby gromadził takie materiały. Jest on z Polesia, często jeździł po wsiach i zbierał śpiewniki, czasami w całości, czasami do skopiowania, albo i spisywał słowa, jeśli ktoś miał je tylko w pamięci. Innych z kolei nagrywał. Zebrał sporo takich materiałów i okazało się, że wiele z nich traktuje o śmierci, pożegnaniu, o sprawach ostatecznych. Pomysł, aby to wykorzystać, mieliśmy od dawna. Nie znaliśmy takich przykładów w muzyce rozrywkowej i stwierdziliśmy, że to duże zaniedbanie, że to należy podać dalej.

„Żegnam cię mój świecie wesoły, już idę w śmiertelne popioły”. To początek jednego z utworów, z dość przejmującym teledyskiem, wykonanego przez Michała Szpaka. Teksty na płycie Rzeczy ostatnie nie dotyczą raczej pożądanych dziś w muzyce popularnej tematów.

Te tematy faktycznie nie są eksploatowane przez twórców, ale sądzę, że są bardzo pożądane. W pandemii o śmierci pomyśleli chyba wszyscy – nawet ci, którym zdawało się dotąd, że są nieśmiertelni. Byliśmy w sytuacjach, gdzie konfrontowaliśmy się z tymi tematami, każdy coś na ten temat myślał. Jednak w rezultacie zostawaliśmy sami z tymi myślami, ludzie niechętnie o tym rozmawiali. Ja także tego doświadczałem.

W pandemii śmierć stała się bliższa, a teraz jest nieopodal wojna. Przyjmujemy do siebie ofiary wojny w Ukrainie, zniszczenie i śmierć są bardzo blisko. Myślę, że to nie jest tak, że nie ma zapotrzebowania społecznego na takie treści. Raczej nie ma form, które by nam ułatwiały rozmowę na te tematy, częściej można je spotkać w kinie. Myślę, że te emocje w nas się kotłują, ale je gdzieś odsuwamy. Jeśli naszą płytą możemy jakkolwiek ułatwić przeżywanie tego lęku, czy rozmowę na ten temat, to to jest właśnie nasz cel.

„Twórczość nie powinna być letnia”

Czy to odwaga, gdy artysta podejmuje tematy o żegnaniu się z życiem, przemijaniu i śmierci?

Twórczość nie powinna być letnia. Powinna konfrontować także z trudnymi emocjami. Mnie praca nad tą płytą bardzo zmieniła, mimo że nie spodziewałem się tego.

Jakie było to pana osobiste doświadczenie?

Zajmowałem się produkcją muzyczną tej płyty, czyli doborem wokalistów, pracą z nimi, aranżacją, brzmieniem całości, spędziłem więc z tym materiałem bardzo dużo czasu, ponad rok. To było możliwe, gdyż była pandemia, miałem więcej czasu na to, żeby wchłonąć te teksty, żeby we mnie wsiąkły – i tak się stało. Myślę, że dzięki temu doświadczeniu jestem życiowo spokojniejszy. To była konfrontacja z tymi myślami, które gdzieś we mnie były. Sądzę, że ta muzyka może działać terapeutycznie, na mnie tak właśnie zadziałała. Choć jeszcze trudno mi to wszystko nazwać, płyta dopiero się ukazała, dostajemy wiele informacji zwrotnych, widzimy jak ludzie na nią reagują. Jeszcze trochę czasu nam to zajmie, by wszystko ponazywać, bo to jest mocne przeżycie.

Muzyka i śmierć

Oswoił pan śmierć?

Na pewno mnie to zmieniło, jestem bliższy tego, żeby powiedzieć, że mniej się jej boję. Nie wiem czy można oswoić śmierć raz na zawsze. Mogę powiedzieć, że jestem w stanie wyobrazić sobie swoją śmierć, moich bliskich, nie uciekam w głowie od tego tematu.

Jakie są pierwsze reakcje na płytę?

Bardzo mocne. Mam już tuzin płyt na koncie, ale to są chyba najmocniejsze reakcje, z jakimi dotąd się spotkałem. W dniu premiery dostałem SMS-y, które mówiły o tym, że ktoś przesłuchał dwóch, trzech utworów i musi poczekać na odpowiedni moment, aby przesłuchać resztę, bo to jest zbyt intensywne. To jest dla nas dowód na to, że zrobiliśmy coś wyrazistego, że jest w tym przesłanie i bardzo silny ładunek emocjonalny.

Rozumiem to, że nie każdy w danej chwili może być gotowy na taką muzykę, gdyż to nie są łatwe tematy. Wybraliśmy dla tych tekstów formę muzyki współczesnej, aby mogły dotrzeć do słuchaczy dziś, bo uważamy te treści za bardzo istotne. Nie chcieliśmy odstraszać formą.

Utwory na płycie wykonują artyści, których nie znamy z takich aranżacji, zaskakują, jak np. wspomniany Michał Szpak, Sanah, Vito Bambino. Dzięki temu możemy ich poznać z zupełnie innej, nieznanej strony. Czy wokaliści chętnie włączali się w ten projekt?

Bardzo chętnie, właściwie nikt nam nie odmówił. Dobieraliśmy wokalistów tak, by ich charakter, wrażliwość, głębia pasowały do tych słów. Chodziło o to, by nie stwarzać dysonansu poznawczego – to musi byś spójne z wrażliwością wokalisty i jego możliwościami głosowymi. Musi brzmieć prawdziwie. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.