separateurCreated with Sketch.

Ostatnia modlitwa i ostatnia rozmowa z Janem Pawłem II. Tak umierał kard. Wyszyński

zamyślony kardynał Stefan Wyszyński

Kard. Stefan Wyszyński podczas uroczystości koronacji Obrazu Matki Bożej w Świętej Lipce, 11 sierpnia 1968 r.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jan Paweł II chce rozmawiać z prymasem, ale ten nie jest w stanie dotrzeć do telefonu, jest już zbyt słaby. Zapada decyzja o poprowadzeniu linii telefonicznej do łóżka chorego. Następnego dnia dzwoni umówiony telefon. Słowa kard. Wyszyńskiego są bardzo znamienne.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Od 21 maja stan zdrowia prymasa wyraźnie się pogarszał, na tyle, że konsylium lekarskie musiało zebrać się jeszcze raz. Następnego dnia Rada Głowna Konferencji Episkopatu Polski obradowała w domu prymasa, który na spotkanie został przywieziony na wózku.

To, co powiedział, to było pożegnanie i testament jednocześnie. „Bóg zapłać, żeście chcieli przyjść i żeście chcieli być świadkami mojej nieudolności. Jest ona potrzebna, ta świadomość, żeby było wiadomo, że w Polsce rządzi tylko Bóg, a nie człowiek” – mówił.

Kard. Stefan Wyszyński zmarł 28 maja 1981 r. Dzięki notatkom jego kapelana i osobistego sekretarza w latach 1974–1981, ks. Bronisława Piaseckiego, jesteśmy w stanie dokładnie odtworzyć ostatnie dni jego błogosławionego życia.

Prymas cierpi, ale myśli o Janie Pawle II

„W połowie marca 1981 r. wystąpiły u Księdza Prymasa objawy zaburzeń układu pokarmowego, które utrzymywały się przez kilka dni mimo leczenia. Konsylium lekarskie ustaliło program postępowania diagnostycznego, zrealizowany w klinikach i zakładach Akademii Medycznej w Warszawie. Na wyraźne życzenie Jego Eminencji zespół leczący składa się ze specjalistów krajowych” – czytamy w komunikacie lekarskim z dnia 14 maja 1981 r.

W tym samy dniu w kurii arcybiskupiej odbywa się konferencja księży dziekanów. Prymas nie może w niej uczestniczyć, ale nagrywa dość długie przemówienie na taśmę magnetofonową i zostaje ono odtworzone aż trzykrotnie tego dnia, w różnych miejscach. W przemówieniu koncentruje się na zamachu na Ojca Świętego.

Pisze wprost: „Dzisiaj pozostaje nam jedno: wszystkie nasze cierpienia i udręki starajmy się dołączyć do tej wielkiej męki świata. Najmilsi, i ja, dotknięty obecnie najrozmaitszymi moimi dolegliwościami fizycznymi, muszę uważać je za skromne i małe w porównaniu z tym, co dotknęło Głowę Kościoła”.

Dalej prosi, aby modlitwy skierowane w jego intencji skierować, przez wstawiennictwo Maryi, za papieża.

Na drodze Wielkiego Piątku

Następnego dnia wystąpiły poważne zaburzenia oddychania i pracy serca. Wizyty lekarzy odbywają się dwa razy dziennie, sytuacja się komplikuje, ale prymas prosi, by mógł zostać w domu. Nie chce jechać do szpitala, gdzie opieka kardiologiczna mogłaby być o wiele lepsza.

Wieczorem prosi o przyniesienie ulubionego obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, z którym nie rozstawał się od 20 lat. O 21.00, w godzinie Apelu, przyjmuje sakrament pojednania. Na ręce spowiednika, ks. Edmunda Boniewicza składa wyznanie wiary i wierności Chrystusowi.

Następnego dnia, czyli 16 maja o godz. 9.30 przyjmuje sakrament chorych. We wspomnieniach ks. Bronisław Piasecki, jego kapelan, podkreśla, że była to chwila wielkiego wzruszenia, wiele obecnych osób nie kryło łez.

Mimo zmęczenia i trudności z oddychaniem prymasowi udało się zabrać głos. Mówił, leżąc w łóżku. Dziękował wszystkim: „Moja droga była zawsze drogą Wielkiego Piątku na przestrzeni tych trzydziestu pięciu lat służby w biskupstwie. Jestem za nią bardzo Bogu wdzięczny” – mówi.

Wszystko postawiłem na Maryję

Kolejne dni są coraz trudniejsze. 17 maja płynu w jamie brzusznej przybywa. To utrudnia oddychanie i pracę serca. 18 maja, w dniu urodzin papieża Jana Pawła II (przebywa wtedy wciąż w klinice, po zamachu) układa jeszcze treść telegramu z życzeniami. W tym dniu po raz ostatni własnoręcznie zaznacza w kalendarzu dzień choroby, w kolejnych dniach będzie na tyle słaby, że zrezygnuje z notowania.

W parafiach archidiecezji warszawskiej trwa peregrynacja kopii Obrazu Jasnogórskiego, 19 maja ikona trafia do domu na Miodową. Modlitwa trwa przez całą noc, ale prymas nie może już przyjść do kaplicy, dlatego następnego dnia obraz zostaje przyniesiony do jego pokoju.

Zapada cisza, aż wreszcie padają słowa, które przeszły do historii:

Na koniec z wielkim wzruszeniem dotknął obrazu, a potem, gdy go wynoszono z pokoju, długo patrzył za Maryją. Tego dnia przeżył jeszcze kolejną punkcję jamy brzusznej.

Ostatnia rozmowa

Kolejne dni przynoszą coraz poważniejsze zaburzenia czynności serca. Lekarze zlecają przetoczenia krwi, plazmy i albumin. Prymas pije wodę w Lourdes, w zawierzeniu i modlitwie, ale widać, że przygotowuje się do odejścia. Porządkuje dokumenty, żegna się z odwiedzającymi.

"A jednocześnie chce żyć, wrócić do zdrowia, doczekać 600-lecia obecności Obrazu Matki Bożej na Jasnej Górze" – pisze ks. Piasecki.

24 maja Jan Paweł II chce rozmawiać z prymasem, ale połączenie nie jest możliwe. Prymas nie jest w stanie dotrzeć do telefonu, jest już zbyt słaby. Zapada decyzja o poprowadzeniu linii telefonicznej do łóżka chorego. Następnego dnia o godz. 12.15 dzwoni umówiony telefon.

Świadkowie tej rozmowy odnotowali ogromne wzruszenie prymasa. – Módlmy się za siebie wzajemnie, między nami jest Matka Najświętsza… Cała nadzieja w Niej – mówił do dzwoniącego z Rzymu przyjaciela.

Ostatnia Komunia Święta

Dwa dni później wydaje się, że przyszedł czas agonii. W kaplicy trwa modlitwa, lekarze podejmują decyzje o kolejnych zabiegach, walka trwa. Chory, w pełni świadomy i przytomny, przyjmuje Komunię Świętą. Tego dnia lekarze wydają komunikat, w którym stwierdzają, ze stan prymasa jest krytyczny.

Noce są coraz cięższe, choć chory w ogóle się nie skarży, znosi cierpienie z wielkim męstwem i cierpliwością. W kaplicy przy Miodowej trwa nieustanna adoracja. 27 maja rano kard. Wyszyński, resztką sił, ale w pełni świadomie, przyjmuje Komunię. Mały kawałek hostii podany na łyżeczce okaże się wiatykiem.

Tajemnice bolesne

Prymas zapada w ciężki sen i kontakt z nim się urywa. Od wieczora lekarze już wiedzą, że rozpoczęła się agonia. Przy łóżku trwają modlitwy za konających, przychodzi rodzina prymasa.

Udaje się położyć chorego na prawym boku i włożyć w jego ręce zapaloną gromnicę. Oddech ustaje o 4.40, 28 maja, w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. W pokoju jest bardzo cicho, tak, jakby prymas tylko zasnął. Różaniec, który półszeptem odmawiali klęczący wokół jego łóżka, płynął dalej, przez duszny pokój na Miodowej.

Kard. Stefan Wyszyński zmarł w czasie tajemnic bolesnych na nowotwór jamy brzusznej o wybitnej złośliwości i szybkim postępie. „Per Mariam omnia soli Deo”, jak mawiał.

Korzystałam z książki ks. Bronisława Piaseckiego pt. „Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia”.