separateurCreated with Sketch.

Pasażer, który nagle musiał stać się pilotem. Wierzy, że Bóg pomógł mu wylądować

Darren Harrison
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Cerith Gardiner - 31.05.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Darren Harrison wierzy, że to „ręka Boga” pomogła mu uratować życie swoje i pasażerów. Choć nigdy nie siedział za sterami samolotu, udało mu się bezpiecznie wylądować.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Darren Harrison znalazł się w głównych wydaniach informacji. To właśnie on – gdy pilot samolotu Cessna 208 nagle zasłabł – przejął stery i bezpiecznie wylądował. Jego zdecydowane, spokojne i pełne wiary działania doprowadziły do przejęcia kontroli nad samolotem (mimo braku doświadczenia w pilotażu) i do bezpiecznego lądowania.

W wywiadzie udzielonym NBC Today, pasażer, który zmienił się w pilota, podzielił się kilkoma kluczowymi kwestiami związanymi z misją ratunkową oraz tym, jak wielką rolę odegrał w niej Bóg.

Niemal cudowne uzdrowienie pilota

Harrison opisuje moment, w którym pilot siedział nieruchomo w fotelu, a on musiał spróbować skontaktować się z kontrolą ruchu lotniczego. Fakt, że pilot nie zmarł z powodu rozwarstwienia aorty – tj. niebezpiecznego rozerwania głównej tętnicy ciała – był "cudem", jak zauważył Guthrie. Harrison określił to jako "najstraszniejszą część całej historii".

Kardiolog z Palm Beach Gardens Medical Center, dr Nishant Patel, wyjaśnił, że szanse na przeżycie takiego rozwarstwienia są niewielkie: "Pięćdziesiąt procent pacjentów nie dotrze do szpitala, a następnie pięćdziesiąt procent pacjentów, którzy dotrą do szpitala, umrze w ciągu 24 godzin bez szybkiej diagnozy i leczenia".

A pilot... został już wypisany ze szpitala po operacji ratującej życie.

Znalezienie spokoju w chaosie

Wygląda na to, że podczas całego zdarzenia działała jakaś siła wyższa, która pozwoliła Harrisonowi zachować spokój podczas tego przerażającego doświadczenia. Dziennikarka, która przeprowadzała z nim wywiad zdradziła, że Harrison powiedział jej, iż nie jest z natury spokojną osobą. To Biblia i studia biblijne pomogły mu odnaleźć spokój w życiu.

To właśnie jego opanowanie pomogło mu szczęśliwie wylądować. W ten sposób uratował życie nie tylko sobie, ale także pilotowi i innym współpasażerom.

"Przez cały czas byłem bardzo spokojny i opanowany, ponieważ wiedziałem, że to sytuacja, w której można stracić życie. Albo zrobisz to, co musisz zrobić, aby opanować sytuację, albo zginiesz" – opowiada bohater. "W głębi duszy wiedziałem, że nie umrę… To nie był mój dzień na umieranie. Wiedziałem, że uda mi się wylądować tym samolotem".

Lądowanie bez skrzydeł

Na szczęście, mimo że zestaw słuchawkowy pilota był zniszczony i Harrison musiał polegać na innym (co tylko dodało dramatyzmu!), udało mu się połączyć z kontrolerem ruchu lotniczego, Bobbym Morganem.

Morgan pomógł Harrisonowi zorientować się w sytuacji i poprowadził go w kierunku lotniska w Palm Beach. Harrison, chociaż zbyt szybko zbliżał się do lądowiska, bez problemu wylądował. Trzeba dodać, że w samolocie nie działały też klapy skrzydeł... Być może to skrzydła jego anioła stróża pomogły mu bezpiecznie wylądować na ziemi.

Żona Harrisona, Britney, która jest w siódmym miesiącu ciąży z ich pierwszym dzieckiem, opowiedziała, jak bardzo się przeraziła, gdy numer jej męża pojawił się w jej telefonie wcześniej niż się spodziewała.

Na szczęście telefon miał na celu poinformowanie jej o tym, co się stało i że jej mąż jest bezpieczny.

Cały ten incydent okazał się wyczerpujący dla Harrisona. Chociaż wyjaśnił, że podczas zdarzenia jego tętno wynosiło 90, po wylądowaniu czuł, że wynosi "prawdopodobnie 160". Mimo to, po nagłym wypadku, jego pierwszą myślą była modlitwa do Boga.

"To była najszczersza modlitwa, jaką kiedykolwiek w życiu odmówiłem (…) Była to modlitwa dziękczynna za bezpieczeństwo i wszystko, co się wydarzyło. Ale ostatnia część tej modlitwy, najbardziej gorliwa, była za pilota, bo wiedziałem, że pilnie potrzebuje pomocy".

Jego modlitwy zostały wysłuchane, a pilot dziś ma się już dobrze.

Doświadczenie Bożej obecności

Guthrie zapytał przyszłego ojca, jak udało mu się pozostać tak skupionym i spokojnym. Harrison stwierdził po prostu: "Bóg". I dodał: "ręka Boga była na tym samolocie". To skłoniło Guthriego do powiedzenia "i na tobie". "Tak, absolutnie. To jedyne wytłumaczenie tej sytuacji".

I chociaż Harrison tego nie rozumie, wierzy, że istnieje boski plan, który pozwolił mu przeżyć to wydarzenie. Ma nadzieję, że jeszcze kiedyś dowie się, dlaczego właśnie tak się stało.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: