separateurCreated with Sketch.

Młody ksiądz zalany hejtem: Tych księży przestępców my tak samo nienawidzimy jak i wy

Młodzi księża podczas ŚDM w 2016 r.

Zdjęcie ilustracyjne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 03.06.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tylko pozwól, że zapytam: Miałem nie zostać księdzem, bo zdarzały się przypadki pedofilii? To jak mam ten Kościół zmienić? Chcę być dobrym księdzem, żeby zmieniać wizerunek Kościoła.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Istnieję naprawdę i jestem księdzem. Długo myślałem, czy pisać dalej, bo mój pierwszy wpis o hejcie zrobił naprawdę viralowy zasięg. O tym za chwilę.

Zacznijmy od początku.

WYZNANIE, KTÓRE STAŁO SIĘ VIRALEM

Kiedy pisałem tamten tekst, nazwijmy go „Listem do hejtera”, byłem autentycznie głęboko poruszony oceanem hejtu, który wylał się pod zdjęciami ze święceń z mojej diecezji (tak, jestem księdzem diecezjalnym). Autentycznie poczułem się skrzywdzony, bo przecież chyba jest różnica pomiędzy moimi winami, a winami osób, z którymi mnie łączy ten sam mundur (o tym też później).

Napisałem go z potrzeby serca i wysłałem do red. Weroniki Kostrzewy, bo jej zdrowe podejście do spraw Kościoła (znane mi od dawna), wydało mi się być gwarancją, że tekst zostanie zrozumiany, i że pomoże mi gdzieś go opublikować. Tekst nie tylko okazał się być interesujący, ale zrobił ogromne zasięgi również poza „katolicką bańką” w internecie. Byłem i jestem w szoku. Dziękuję dziennikarzom i redakcjom, które zechciały go opublikować.

Jakie były komentarze odnośnie do tekstu? Zgoła przeróżne. Ogromna część z nich to słowa wsparcia od ludzi wierzących, którzy pisali, że księża są potrzebni i żeby się nie zniechęcać. Że będą się modlić za mnie i moich kolegów – młodych księży. Nie zabrakło komplementów, że będę dobrym kaznodzieją i spowiednikiem. Bardzo Wam dziękuję! To nie jest zwykła grzeczność. Autentycznie podniosło mnie to na duchu!

Bardzo ciekawe było to, że pośród ogromnej liczby udostępnień (u samej red. Weroniki Kostrzewy ta liczba dochodzi do ok. 2 tys.) znalazło się wiele „szerów” zrobionych przez księży, siostry zakonne i parafie. Jak się okazuje, również moi starsi koledzy borykają się z problemem hejtu, równie mocno jak ja.

Nie zabrakło też komentarzy krytycznych, lecz rozsądnych. Było w nich wiele szorstkich słów, ale krytyka była konstruktywna. Dziękuję! Jeden z portali (chyba dość antyklerykalnych) napisał:

„No dobra, mimo wszystko personalne obrażanie kogokolwiek (tak: nawet księży!) za coś, czego nie zrobili, nie jest OK. Krytykujmy instytucję. Kwestionujmy wiarę. Nie tolerujmy przestępców w koloratkach. Cieszmy się z laicyzacji. Ale ten przypadek (i pewnie niejeden podobny) to jednak za daleko".

No i oczywiście były też komentarze wrogie i agresywne. Było wypominanie pedofilii w kapłańskich szeregach, oskarżanie o dołączenie do mafii, mówienie „że jeszcze nic ci nie zrobiłem… ale daj mi czas”. Ale, o dziwo, to było już nieco inne. Wciąż wrogie i agresywne, ale inne. Kto chce – znajdzie te komentarze bez problemu.

Za dobre słowa ogromnie dziękuję, za wsparcie i modlitwę dziękuję szczególnie. Za udostępnienia i inne formy upowszechniania tekstu dziękuję redakcjom i duchownym. To miło, że ja – młody ksiądz – napisałem coś, co było, waszym zdaniem, godne udostępnienia.

ZATEM POSTANOWIŁEM PISAĆ...

Jak będzie wyglądać moja „publicystyka”? Po pierwsze – pozostanę dalej anonimowy. Osobą, która zaświadcza swoim dziennikarskim autorytetem, że istnieję naprawdę i jestem księdzem, jest red. Kostrzewa. Czemu chcę pozostać bezimienny? Czy boję się przełożonych? Nic z tych rzeczy.

Chcę, żeby na moje przemyślenia czytelnik patrzył przez pryzmat słów, które piszę, a nie osoby, którą jestem. Nie jestem też zainteresowany życiem katolickiego celebryty. 

Po drugie – będę pisał o tym, co czuję i jak przeżywam kapłaństwo. Pewnie nie zabraknie odniesienia do bieżących spraw. Zapraszam do kontaktu i inspiracji. Po trzecie – stworzyłem stronę na Facebooku „Ksiądz. Też człowiek”. To tutaj będą ukazywać się moje teksty.

JAK TO JEST BYĆ W MAFII?

Ponieważ najwięcej krytycznych głosów odnosiło się do „wstąpienia do mafii”, chciałbym teraz napisać kilka zdań o tym, jak to wygląda z perspektywy kleryka, a teraz już księdza.

Wiecie, ile odwagi wymaga pójście do seminarium w dzisiejszych czasach? Nie wiecie, bo i skąd (no chyba, że jesteś już księdzem).

Powtórzę: dziś mamy takie czasy, że mówisz „ksiądz”, a myślisz „pedofil”. A jednak ten głos, który słyszysz w sercu, żeby iść i oddać życie Bogu jest tak silny, że idziesz. Chociaż wiesz, że nie będzie lekko. Moi starsi koledzy mówią, że kiedy oni szli do seminarium, wyśmiewano ich z innych powodów.

Moje pokolenie obarczone jest tym „grzechem pierworodnym”.

A zatem – przekraczasz bramę seminarium. Nie wiesz, czy te rzeczy, o których czytałeś w mediach, to prawda i tajemnica poliszynela czy jest jednak inaczej. Nawet nie wiesz kogo zapytać, bo jesteś najmłodszy w tej „firmie”.

I wiecie co? Nic. Cisza. Nie ma żadnej „tajemnicy”, o której wiedzą wszyscy. Nie ma szeptania, że ten czy tamten „to wiecie…”. Jest za to co innego. Gniew. Na tych księży przestępców, którzy przed laty skrzywdzili wiele niewinnych osób, licząc, że się nie wyda.

Tak. My ich tak samo nienawidzimy jak i wy. Odczuwamy gniew, bo nie tylko skrzywdzili niewinnych, ale też skrzywdzili Kościół, zasiali wątpliwość w sercach ludzi wierzących… I dali argumenty wrogom Kościoła.

Bo to też trzeba jasno powiedzieć. Są środowiska (medialne, polityczne, światopoglądowe), które szczerze nienawidzą Kościoła i wykorzystają najmniejszy grzech (a co dopiero pedofilię), żeby pokazać ludziom, że Kościół jest zły „jako taki”. I wielu ten haczyk połknęło. Ksiądz = pedofil. Kropka.

Pamiętam jak wyszedł film braci Sekielskich. To, że my – klerycy – byliśmy w szoku, jest oczywiste. Ale pamiętam wielu księży, którymi też wstrząsnęło, bo co innego hejterskie przytyki, a co innego konkretne fakty. Byliśmy wstrząśnięci.

MIAŁEM ODEJŚĆ Z SEMINARIUM?

Tylko pozwól, że zapytam: Miałem nie zostać księdzem, bo zdarzały się przypadki pedofilii? To jak mam ten Kościół zmienić? Hejtem, jak Ty? Nie! Chcę być dobrym księdzem, żeby zmieniać wizerunek Kościoła. Chcę pokazać, że ci zbrodniarze w sutannach to maleńki odsetek. Że tysiące kapłanów chce szczerze pracować dla Boga i ludzi. Znasz powiedzenie o spadających samolotach?

A może miałeś – drogi hejterze - ojca alkoholika, agresora albo złodzieja? Kogoś, kto przynosił (albo dalej przynosi) wstyd całej waszej rodzinie? Czy to jest powód, żebyś sam nie założył rodziny? A może jednak ją zakładasz i robisz wszystko, żeby Twoje dzieci miały inne życie? Żeby pokazać, że można inaczej? Chcesz chociaż trochę naprawić losy swojej rodziny. Nikt Cię nie nazywa członkiem złodziejskiej lub pijackiej mafii, jeśli chcesz żyć inaczej.

Pójdę dalej… Skoro statystycznie najwięcej przypadków pedofilii zdarza się w rodzinach, a nauczycieli odsiadujących wyrok za pedofilię jest trzy razy więcej niż księży, to czemu nie bijesz na alarm również i tam? Odpowiedz sobie sam. Może kiedyś do tego wrócimy.

NIE BĘDĘ PYTAŁ O ZGODĘ

Jestem księdzem. I chcę nim być. Będę się cieszył z mojego kapłańskiego życia. Nie będę Ciebie pytał o zdanie czy mogę. Bo to ja za swoje życie poniosę odpowiedzialność. Jeśli chcesz mi pomóc, pomódl się za mnie. Albo – jak to mawia Jerzy Owsiak – „jeśli nie pomagasz, to chociaż nie przeszkadzaj”.

Drogim czytelnikom bardzo dziękuję, że dotrwali do końca. Obiecuję, że nie zawsze będzie tak poważnie  😁

Z Bogiem!

Ksiądz.
Też człowiek.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.