separateurCreated with Sketch.

A teraz idziemy na… wesele bez alkoholu. Jaki w tym sens?

Para młoda bawi się z gośćmi na przyjęciu weselnym
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Rapcewicz - 12.07.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Co skłania młode pary, żeby zrezygnować z tak łatwego sposobu na dobrą zabawę, jaką jest kieliszek czegoś mocniejszego?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Dzień ślubu to, według obietnic weselnych dostawców, „najważniejszy”, „najpiękniejszy” lub „najbardziej magiczny” dzień w życiu. Jaki by on ostatecznie nie był, każda młoda para chce, by goście zapamiętali zabawę jak najlepiej. Przepis na udane wesele? Większość zapytanych wymienia: dobra muzyka do tańca, rozbawieni goście, pyszne jedzenie, dużo alkoholu. Po co więc z niego rezygnować? Przecież nawet Maryja na weselu w Kanie zmartwiła się, że gospodarzom zabrakło wina…

Kto (i po co) się na to decyduje?

– My na co dzień podjęliśmy taką formę postu, jaką jest abstynencja od alkoholu i byłoby to sztuczne, gdybyśmy na jeden dzień złamali ten post i styl życia – mówią Aneta i Kamil Gęśla (10 lat w małżeństwie, 18 lat w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka). – Nasza rodzina i bliscy nie byli zaskoczeni, że na naszym weselu nie było alkoholu.

Dorota Bentkowska z mężem poznali się w harcerstwie. – Jako harcerze uznaliśmy abstynencję za ważną wartość i nadal zgadzamy się z motywami, które za nią stoją. To znaczy: będąc trzeźwym jesteś zawsze gotowy do działania – żeby wsiąść w samochód, coś zrobić, komuś pomóc.

Większość par, które decydują się na takie wesele, jest powiązana z Krucjatą Wyzwolenia Człowieka (dobrowolne wyrzeczenie się alkoholu w intencji wolności od uzależnień), harcerstwem, Ruchem Światło-Życie lub innymi wspólnotami. Katarzyna Owczarek, która przez dwadzieścia lat pracowała jako wodzirej na weselach bez alkoholu, zauważa, że jest jeszcze jedna grupa: – Osoby świadome. Same nie są abstynentami, ale nie chcą sytuacji, że pijani wujkowie wracają z ciociami, a potem ciocie cierpią. Taka decyzja z miłości.

– Chociaż my jesteśmy abstynentami, nie mamy nic przeciwko temu, żeby inni ludzie pili alkohol – przyznaje Dorota. – Natomiast nie do końca chcemy ich do tego zachęcać i jeszcze za to płacić, a przy okazji wspierać tę branżę. Tak samo jak nie jesz czegoś niezdrowego, to nie chcesz tego komuś kupować.

Co na to goście?

Gospodarzami wesela są, oczywiście, państwo młodzi, ale przecież nie oni jedni decydują o jego powodzeniu. Są przecież rodzice, którzy nieraz mocno wspierają młodą parę finansowo, zatem chcą mieć wpływ na kształt imprezy.

Aneta wspomina: – Po weselu mama Kamila przyznała, że mieli obawy, ale teraz chciałaby, żeby było więcej takich wesel w rodzinie. A mój tata, który nie jest wylewną osobą, dziękował nam za to, jak ono wyglądało.

Na weselu są i goście – a przecież jeśli oni nie będą dobrze się bawić, impreza może stać się długo wspominanym fiaskiem…

Kamil i Aneta są zgodni: – W naszych rodzinach pozostałe wesela rodzeństwa i kuzynów były alkoholowe. Ale wszyscy wiedzą, że my się bawimy na trzeźwo. Wierzyliśmy, że jak zapraszamy bliskie osoby, to one przychodzą dla nas, żeby się z nami spotkać i razem świętować. A jeśli dla kogoś główną atrakcją jest alkohol, to trochę nieporozumienie.

Wiele razy okazuje się, że o dziwo, bez alkoholu można się bawić – nawet lepiej i dłużej.

– Gdy rezerwowaliśmy salę informując, że nie będzie alkoholu, obsługa nastawiła się, że wesele skończy się maksymalnie o północy, a my bawiliśmy się do szóstej rano – wspomina Kamil. – Także byli troszkę zirytowani, bo myśleli, że bez alkoholu nic nie będzie nakręcało zabawy.

Aneta dodaje: – Myślę, że pozytywnie się zaskoczyli, że goście świetnie bawili się na trzeźwo i nie było nieprzyjemnych sytuacji.

Podobne doświadczenie miała Dorota: – Obsługa sali przyznała nam po weselu, że spodziewali się, że ktoś będzie przemycać alkohol, a tego nie było, więc fajnie.

Kasia wspomina: – Kiedyś prowadziłam wesele z nieznanym mi wcześniej DJ-em. Wchodzę na salę, a on do mnie zamiast „dzień dobry”: „Jeśli coś nie wychodzi, działamy według mojego scenariusza. Zabawa do północy i potem się zmywamy”. Kiedy rozkręciłam gości i nadal się bawili o drugiej nad ranem, patrzył na mnie spode łba: co ja mam teraz zrobić z tymi roztańczonymi gośćmi?

Wyzwanie dla wodzireja?

W sumie w Polsce jest około 200-300 wodzirejów (w czasie pandemii część musiała się przebranżowić). Raczej nieliczni nastawiają się tylko na bezalkoholowe wesela, większość dostosowuje się do życzeń pary młodej.

Dorota: – Szukaliśmy dobrego wodzireja i od razu mówiliśmy, że na weselu nie będzie alkoholu. Ten, którego w końcu wybraliśmy, dopiero po fakcie się przyznał, że miał trochę obaw, ale na koniec był bardzo zadowolony.

Kasia Owczarek poprowadziła pierwsze wesele bez alkoholu w 1998 roku.

– Przejechałam maluchem przez pół Polski i zapomniałam eleganckich butów. Sala była wielkości mojego dużego pokoju, także prowadzenie poloneza było naprawdę zabawne… To małżeństwo dziś ma sześcioro dzieci i do dziś wspomina, jak świetnie się bawiliśmy.

Po takim sukcesie Kasię polecano innym parom, aż stało się to jej dodatkowym zajęciem na… dwadzieścia lat.

Mimo że wydaje się, że imprezę bez alkoholu trudniej rozkręcić, a potem podtrzymać rozrywkowy nastrój, Kasia żywo zaprzecza: – Są fajne rozkręcające zabawy na dobry początek i jak się wprowadzi dobrą atmosferę, to potem idzie, bo ludzie przecież chcą się bawić. Ale trafiają się goście, którzy twierdzą, że bez alkoholu nie potrafią i nie chcą spróbować – więc  przychodzą już podchmieleni. Trudno, ich sprawa.

Za najtrudniejsze w swojej karierze Kasia uważa te dwa czy trzy wesela, na których był alkohol. Na tych bez procentów nie pamięta negatywnych sytuacji.

– To są takie dobre imprezy, bo… wszyscy są trzeźwi! Jest komfort, że nikt nic nikomu nie zrobi niechcący czy chcący. Dla niektórych to może być trudne i krępujące, że na przykład, pierwszy raz od trzydziestu lat tańczyli na trzeźwo. Ale goście często przychodzą i mówią: to było niesamowite doświadczenie, świetnie się bawiłem! Czy pani coś dolała do szklanek? Rozpyliła w powietrzu?

Jak nie alkohol, to co?

Co zatem musi być, żeby wesele bez alkoholu było udane? Najbardziej podkreślane jest jedno: silne przekonanie młodej pary.

Aneta: – Nic na siłę. Dla nas to było naturalne, normalne.

Kasia: – Dla mnie prowadzenie takich wesel było logiczną konsekwencją moich życiowych wyborów.

Dorota: – Jeśli nie ma się mocnego przekonania, to nie ma to sensu. Trzeba się wytłumaczyć wielu osobom i walczyć z usługodawcami ślubnymi, bo nikt nie wierzy, że rzeczywiście alkoholu nie będzie. Ciągle wątpią, czy to jest naprawdę, czy nie chcesz tego alkoholu przemycić i nie zapłacić korkowego…

Poza tym, dobrze jest mieć gości, którzy potrafią się dobrze bawić – a najlepiej takich, którzy rzeczywiście nie potrzebują do tego procentów. Zdaniem Doroty to, że ludzie się znają, ma na imprezę większy wpływ, niż alkohol – przecież przy znajomych też jesteśmy bardziej wyluzowani.

Jest alkohol czy go nie ma, goście bywają różni. – Są tacy, którzy „z tradycji” nie tańczą i wolą się przyglądać, a inni bez przerwy okupują parkiet – mówi Kasia.

Kolejny ważny aspekt: dobra, czyli dobrana do gustów gości muzyka.

– Ja zawsze trochę parze podpowiadam – że Chopin owszem, piękny, ale może nie do tańca… Są hity, przy których nie sposób usiedzieć, goście lubią też klasyczne polskie kawałki, jak piosenki Krzysztofa Krawczyka. Czasem polonez wyjdzie tak dynamicznie i świetnie, że nie można skończyć – na jednym weselu tańczyliśmy go kilka razy. A to, co zawsze porywa, to disco polo. Niby nikt nie lubi… ale wszyscy znają!

O czym jeszcze warto pamiętać?

– Na pewno trzeba zmniejszyć ilość jedzenia – radzi Kasia. – Bo jak się pije, to trzeba pod to jeść. A jak się nie pije i je, to nie da się tańczyć. I potem rozkręcamy atmosferę, jesteśmy na fali, a tutaj… znowu ciepły bigosik.

Nie poddać się procentowej presji

– My byliśmy zawsze towarzyscy i chadzaliśmy na różne imprezy – z alkoholem i bez. I było dla nas oczywiste, że te na trzeźwo są po prostu fajniejsze. Ludzie bawią się lepiej, dłużej, pamiętają tę zabawę, nie ma kaca, można przyjechać samochodem – wymienia korzyści Kamil.

Wygląda na to, że jeśli para ma taki pomysł, warto zebrać się na odwagę i pójść za swoją intuicją.

Kamil zachęca: – Jest taka presja, że jak nie podam alkoholu, to impreza się nie uda. Ale nie ma co się bać, bo zabawa na trzeźwo to nic strasznego. Alkohol w rozsądnych ilościach nie jest niczym złym, natomiast nie jest też konieczny, żeby wesele było imprezą roku.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.