separateurCreated with Sketch.

Cuda dokonane za przyczyną Matki Jasnogórskiej: opisujemy ten pierwszy i ten najgłośniejszy

wota dziękczynne na Jasnej Górze
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Księga cudów to dwutomowy zbiór, pisany ręcznie, obejmujący lata 1402–1885. Do dziś przechowywana jest w archiwum jasnogórskim i zawiera opis 1070 cudów i otrzymanych łask.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Patrzymy na jasnogórski obraz Maryi i mówimy: łaskami słynący, cudowny, bo na Jasnej Górze, w koralowej komnacie Królowej Polski wciąż zdarzają się cuda. Nie są magicznym działaniem pozaziemskich mocy, zawsze są darem, owocem spotkania hojności Boga i wiary człowieka.

Kiedy na oczach Matki Jasnogórskiej wydarzył się pierwszy cud? Który z cudów należy do najbardziej niewiarygodnych?

Pierwszy cud jasnogórski

Każdy, kto był w jasnogórskiej kaplicy, widział zawieszone na ścianach wota. Na dziewięciu ekranach wiszą różańce, wyroby z bursztynu i koralowca, wota duchownych i więźniów, serca i krzyże, ale też laski niewidomych, kule niepełnosprawnych i ortopedyczne podpórki. Każde z wotów to albo znak prośby, albo dowód wdzięczności wobec Maryi za okazaną pomoc. Często za cud, odnotowany również w Jasnogórskiej księdze cudów i łask.

Najwcześniejszym odnotowanym cudem na Jasnej Górze jest uzdrowienie Jakuba Wężyka, nadwornego malarza króla Władysława Jagiełły w 1386 r. Mężczyzna stracił wzrok. Gdy usłyszał o słynącym cudami obrazie Najświętszej Panny na Jasnej Górze, postanowił odbyć pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, aby uprosić odzyskanie wzroku.

Dzięki pomocy ludzi dotarł do kaplicy Cudownego Obrazu. Padł na ziemię i płacząc, modlił się żarliwie. Wreszcie wiedziony wewnętrznym głosem podniósł twarz w kierunku obrazu Matki Bożej i go zobaczył… Odzyskał wzrok!

Księga cudów

Wiemy o tym i innych, równie wiekowych wydarzeniach, dzięki zapiskom ojców paulinów prowadzonych w Liber Miraculorum Beate Virginis Monasteri Czenstochoviensis (Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej).

Księga cudów to dwutomowy zbiór, pisany ręcznie, obejmujący lata 1402–1885. Do dziś przechowywana jest w archiwum jasnogórskim i zawiera opis 1070 cudów i otrzymanych łask.

W pierwszej części zanotowano łaski zgłaszane od 1402 r. Drugi tom założono w 1732 r. Jasnogórska księga składa się obecnie z pięciu części i zawiera opisy około 1400 cudów. Wiele z nich poświadczono dokumentacją medyczną i zeznaniami świadków.

Od połowy 1885 r. zmieniono system gromadzenia dokumentacji. Powstał trzeci zbiór teczek Liber Miraculorum..., prowadzony aż do dziś. Widnieje w nim, oprócz cudów i łask, aż 30 wskrzeszeń, w tym aż trzy, które wydarzyły się jednego dnia.

Tragiczna historia o matce i dwóch synkach

Był rok 1540 r. W Lublińcu, niewielkiej miejscowości oddalonej o 35 kilometrów na zachód od Jasnej Góry, mieszkał Marcin Lanio, rzeźnik. Był szczęśliwie żonaty z Małgorzatą i miał dwóch synów.

„Pewnego dnia Marcin Lanio wybrał się na okoliczne wsie po zakupy, zabierając ze sobą czeladź do pomocy. Wyszli wcześnie rano, obiecując się przyjść na obiad. W domu została tylko żona Marcina i dwoje dzieci. Małgorzata krzątała się po izbie, czyniąc zwykłe porządki, do gospodyni należące. A miała tej krzątaniny dzisiaj sporo, bo chleba właśnie zabrakło i trzeba go było upiec zanim mąż z czeladzią wróci do domu.

Uśpiła więc młodszego synka i złożyła go w kolebce, aby jej nie przeszkadzał, a sama przyniosła drew i ułożyła je w piecu, aby były gotowe do podpalenia. Przygotowawszy wszystko, wyszła Małgorzata do sąsiadki, aby przynieść kwasu do chleba” – czytamy w Liber Miraculorum....

Śmierć dzieci

Starszy, czteroletni Piotruś, wpadł na pomysł, aby pobawić się w tatę. Znalazł rzeźnicki nóż ojca i nie wiedzieć czemu, wbił go w ciało dwuletniego, śpiącego braciszka Kazia. Kiedy zobaczył, że brat zalewa się krwią, przerażony wszedł do chlebowego pieca. Być może siedział tam na tyle długo, że zasnął, ale gdy nieświadoma niczego mama, po powrocie, zaczęła rozpalać w piecu ogień, było już za późno.

Gdy tylko usłyszała krzyk synka, natychmiast zaczęła go stamtąd wydobywać, ale nie miała szans – chłopiec udusił się dymem, poparzył i zmarł jej na rękach. Mniej więcej w tym samym momencie, gdy płakała nad starszym, zobaczyła, że nie żyje młodszy. Podobno osiwiała i w szaleństwie zaczęła wycierać z podłogi krew śmiejąc się rozpaczliwie.

Ponury dzień śmierci

Wtedy właśnie wszedł do domu mąż i gdy tylko zobaczył martwe dzieci, natychmiast uznał, że zostały zamordowane przez żonę.

„Marcin Lanio osłupiał. Stał chwilę, nie dowierzając własnym oczom. – I ty, ty śmiejesz się jeszcze – zawołał do żony. Nie wiedząc sam co czyni, porwał w rękę duże polano drzewa, leżące pod piecem i przyskoczył do żony, uderzając ją kilkakrotnie. Małgorzata osunęła się bezwładnie do stóp rozgniewanego męża. Już nie śmiała się. Dusza biednej matki połączyła się w raju z duszyczkami zmarłych dziatek. Marcin Lanio zabił żonę. Tak szczęśliwy dzień z rana zmienił się wieczorem w ponury dzień śmierci. Smutek roztoczył nad domkiem rzeźnika swoje czarne skrzydła” – zapisano w świadectwie.

Trumny w kaplicy Cudownego Obrazu

Sąsiadka, która jako pierwsza przybiegła zaalarmowana krzykiem, zareagowała bardzo trzeźwo. Nie tylko nie przestraszyła się rzeźnika klęczącego wśród zamordowanych bliskich, ale poradziła mu, by natychmiast wezwał pomocy Maryi Jasnogórskiej. Co zrobił Marcin? Załadował trzy trumny na wóz i ruszył w stronę klasztoru modląc się po drodze.

„I oto w pierwszy czwartek po Zielonych Świątkach po południu zbliżał się już do Częstochowy, wioząc na wozie zwłoki dwóch synków i żony. Ludzie pracujący w polu zbiegali na drogę, przyglądając się osobliwemu ładunkowi wozu. Wyśmiewali się niektórzy z Marcina, mówiąc, że na próżno tę podróż odprawia, bo aż trojga umarłych na żadne prośby ani Bóg ani Matka Boska do życia mu nie wróci.

Rzeźnik nie odpowiadał na te zaczepki. Szedł z odkrytą głową obok wozu, na którym wiózł tych, którzy mu wszystkim na świecie byli od niedawna i modlił się żarliwie”.

Kiedy dotarł na miejsce, poprosił przypadkowych ludzi, aby pomogli mu wnieść trumny do kaplicy Cudownego Obrazu. On sam nie wszedł, położył się krzyżem na progu i błagał o modlitwę wszystkich mijających go pątników. W świadectwie czytamy, że w kaplicy panował mrok, a jedynym jasnym punktem był Cudowny Obraz.

Cud z 1540 roku

Było popołudnie, ludzie zgromadzeni przed obliczem Czarnej Madonny śpiewali nieszpory. Nabożeństwu przewodniczył o. Stanisław Oporowski, ówczesny prowincjał paulinów, a w czasie trwania modlitw trzy trumny – duża i dwie małe – stały w kaplicy Cudownego Obrazu.

Kiedy śpiewano Magnificat i wybrzmiały słowa „Uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest i święte imię Jego”, z trumien wstały kolejno Małgorzata, Piotruś i Kazio. Ludzie w kaplicy krzyczeli, Marcin leżący na progu przed drzwiami spazmatycznie płakał.

„Sława tego cudu rozniosła chwałę Maryi po całym świecie. Dowiedziawszy się o tym cesarz niemiecki kazał sprowadzić kopię Cudownego Obrazu do Wiednia, którą następnie zawieszono w świątyni” – napisano w relacji z tego wydarzenia.

Cud, który dokonał się w jasnogórskiej kaplicy za sprawą Maryi – która odpowiedziała na żarliwą wiarę zrozpaczonego Marcina Lanio – upamiętnia obraz z 1680 r. wiszący na ścianie przy schodach prowadzących z Sali Rycerskiej do zakrystii przy kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej. Każdy może go zobaczyć. To żywa relacja zdarzenia z 1540 r.

Świadectwa opisane na podstawie książeczki pt. „Cuda i łaski zdziałane za przyczyną Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej” zebrane przez o. Aleksandra Łazińskiego w 1938 r.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!