Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ryszard Rynkowski i Andrzej Sikorowski śpiewali:
„Czasem kładziemy się o świcie,
bo zdarza się, że damy w gaz,
lecz dobrze wiemy, że to życie
zależy od nas, nie od gwiazd.
W horoskopach nas szukaj pod Wagą,
tam jest wszystko dokładnie podane,
co nam idzie bez pudła, co słabo,
jakie mamy zdolności lub talent.
Astrologom od siedmiu boleści
przepowiednie niech wyjdą na zdrowie.
Chcecie wiedzieć, jacy jesteśmy,
to spotkajmy się w barze za rogiem”.
Nie wszyscy jednak są skłonni skorzystać z tej rady...
Wiele gazet posiada stałą rubrykę z horoskopami. Człowiek urodzony pod znakiem Panny lub Barana może znaleźć tam "informacje" o tym, czego spodziewać się w najbliższej przyszłości. Oczywiście traktujemy te gazetowe horoskopy zazwyczaj po prostu jako żart. Ale trochę też chyba podświadomie im ulegamy, na przykład zakładając, że mamy cechy charakteru typowej Panny. Poza tym chyba każdemu zdarzyło się usłyszeć pytanie: „Pod jakim znakiem się urodziłeś?”. Prawdopodobnie też wszyscy wiemy „spod jakiego jesteśmy znaku”. Nawet jeżeli absolutnie nie wierzymy w horoskopy i w ogóle nas one nie obchodzą.
Astrologia? A cóż to za nauka?
Oprócz gazetowych horoskopów, wymyślanych na poczekaniu przez szeregowych pracowników, istnieją "instytucje" specjalizujące się w stawianiu „poważnych” horoskopów przez „specjalistów” w tej dziedzinie. Czynią oni tajemnicze wyliczenia i kreślą wykresy, a potem udzielają porad w sprawach sercowych, zawodowych czy biznesowych. Pół biedy, jeśli z usług takich astrologów korzystają celebryci czy aktorzy. Gorzej, gdy zwracają się do nich politycy lub prezydenci, którzy mają realny wpływ na życie innych ludzi.
Termin astrologia jest zresztą mylący, bo sugeruje jakoby "dziedzina" ta miała cokolwiek wspólnego z nauką. Mówimy wszak o biologii, filologii czy kardiologii. Jest tak dlatego, ponieważ pierwotnie posługiwano się terminem "astrologia" również w odniesieniu do obserwacji gwiazd, badania ich układów oraz ruchu. Wszystkie te procesy dziś nazywamy astronomią. Sformułowania "astrologia" używamy zaś dla czynności poszukiwania w ruchu gwiazd i w konstelacjach ukrytego przesłania.
Rozróżnienie to dokonało się jednak dopiero w czasach nowożytnych. Wiele musiało upłynąć wody w Wiśle, zanim astrologia wróżebna została wreszcie odizolowana i ostatecznie przezwyciężona przez astrologię matematyczną, czyli astronomię (naukę o ruchach i właściwościach ciał niebieskich).
Dziś wiemy, że tak zwane znaki zodiaku są jedynie złudzeniem optycznym. Sprawia ono, że gwiazdy pozornie leżące blisko siebie, na tej samej płaszczyźnie, w rzeczywistości oddziela niewyobrażalnie wielka odległość. W świetle współczesnej wiedzy trudno zrozumieć, dlaczego powinniśmy się tym układem kierować przy podejmowaniu życiowych decyzji.
Jak ludzie zaczęli wróżyć z gwiazd?
Wiara we wpływ obiektów astronomicznych na sprawy ziemskie ma swoje korzenie w starożytności. Ludzie od zarania swego istnienia patrzyli na rozgwieżdżone niebo, które ich zadziwiało. Obserwowanie nieba było nieodłącznym elementem codziennego bytowania. Na tej podstawie tworzono metody pomiaru czasu i wyznaczano dni świąteczne.
Ci, którzy obserwowali niebo, dostrzegali pewne zmiany powtarzające się cyklicznie i usiłowali pojąć, jaki to wszystko ma sens. Już w starożytności ekliptykę, czyli okrąg na sferze niebieskiej, po którym w ciągu roku pozornie porusza się Słońce, podzielono na 12 równych części. Grecy dopatrzyli się w tych cząstkowych układach gwiazd postaci ludzi, zwierząt i przedmiotów. Tworzyli na ich temat różne mity, jednocześnie łącząc losy człowieka z tymi znakami. Zaczęto mówić: „urodziłem się w czasie, gdy układ ciał niebieskich był taki a taki”, albo po prostu „urodziłem się pod znakiem...” i tu padała nadana mu nazwa.
Kolejnym etapem były próby objaśniania cech i wydarzeń w życiu pojedynczych ludzi oraz całych społeczności oparte na założeniu, że są one wynikiem oddziaływania określonych obiektów astronomicznych oraz ich kombinacji. Innymi słowy to planety, a także Księżyc, Słońce i inne gwiazdy były uważane za czynnik sprawczy tego, jacy jesteśmy, albo tego, co wydarzyło się w naszym życiu. Do dziś mawiamy zresztą, że ktoś urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, albo że gwiazdy mu sprzyjają. Wiara w takie oddziaływanie prowadziła często do astromancji. Jest to forma wróżbiarstwa polegająca na przewidywaniu przyszłych wydarzeń na podstawie obserwacji ciał niebieskich.
Pogląd, że planety i gwiazdy mogą decydować o ludzkich losach wypływał zazwyczaj z przekonania, że są one istotami nadprzyrodzonymi. Co za tym idzie, oddawano im cześć jako bóstwom. W starożytności astrologia wiązała się niemal zawsze z astrolatrią, która zjawiska niebieskie traktowała ze czcią, podnosząc je do rangi przedmiotów kultu. Na przykład w staromezopotamskiej religii Babilonu trzy naczelne bóstwa – Szamasz, Sin i Isztar – stanowiły personifikacje słońca, księżyca i Gwiazdy Porannej. Religie astralne miały swoją symbolikę, mitologię i obrzędy. Personifikowały bezosobowe siły natury i zjawiska kosmiczne, postrzegając je jako potęgi mające bezpośredni wpływ na codzienne życie.
Mezopotamskie zigguraty (starożytne budowle sakralne) budowano między innymi jako platformy do obserwacji gwiazd i tworzenia astrologicznych przepowiedni. Babilończycy żyli w przekonaniu, że gwiazdy są tajemnym boskim pismem, które próbowano odczytać przez uważną obserwację ich niebieskiego biegu. W imperium babilońskim było to domeną kapłanów. Na polecenie władców komentowali oni zaobserwowane na nieboskłonie zjawiska oraz tworzyli horoskopy, czyli wykresy astrologiczne do prognozowania na temat przyszłości.
Biblia o astrologii
W przeciwieństwie do tych wierzeń, Biblia podkreśla wszechmoc Stwórcy. Według Biblii, gwiazdy zostały stworzone przez Boga, „aby wyznaczały pory roku, dni i lata; aby były ciałami jaśniejącymi na sklepieniu nieba i aby świeciły nad ziemią” (Rdz 1,15). Powinny one też budzić podziw dla Bożej mocy, mądrości i nieskończoności (Ps 8,4-5; por. Ps 19,1). Jedynie Stwórca Bóg zna ich liczbę (Ps 147,4) i to On ułożył je w grupy rozpoznawalnych przez nas gwiazdozbiorów (Hi 9,9; por. Hi 38,31-32; Am 5,8). Za pomocą gwiazd można określić właściwy kierunek wędrówki. Dlatego „wiedza o obrotach rocznych i układach gwiazd” nie jest wcale czymś złym, ponieważ pochodzi od Stwórcy (Mdr 7,17-19).
Równocześnie w Biblii mamy zawartą bardzo wyraźną przestrogę: „Gdy podniesiesz oczy ku niebu i ujrzysz słońce, księżyc i gwiazdy, i wszystkie zastępy niebios, obyś nie pozwolił się zwieść, nie oddawał im pokłonu i nie służył” (Pwt 4,19). W Księdze Amosa Bóg skierował do narodu wybranego wyrzut, dotyczący czczenia astralnych bóstw Babilończyków: „Czyż nie składaliście Mi żertw i ofiar pokarmowych na pustyni przez czterdzieści lat, domu Izraela, a [zarazem] obnosiliście Sikkuta, waszego króla, i Kijjuna, wasze bożki, <gwiazdę waszego boga>, któreście sobie uczynili?” (Am 5,25-26). W Izraelu odstępcy składali też ofiary „bogini nieba” Asztarte, utożsamianej potem z planetą Wenus (Jer 7,18; 44,17n). Te bałwochwalcze kulty były ostro piętnowane przez proroków.
W Księdze Mądrości, która została napisana po grecku ok. 50 r. p.n.e., znajduje się przestroga przed bałwochwalczym stosunkiem do stworzeń, w tym do gwiazd: „Głupi [już] z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: z dóbr widzialnych nie zdołali poznać Tego, który jest, patrząc na dzieła nie poznali Twórcy, lecz ogień, wiatr, powietrze chyże, gwiazdy dokoła, wodę burzliwą lub światła niebieskie uznali za bóstwa, które rządzą światem. Jeśli urzeczeni ich pięknem, wzięli je za bóstwa – winni byli poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca, stworzył je bowiem Twórca piękności; a jeśli ich moc i działanie wprawiły ich w podziw – winni byli z nich poznać, o ile jest potężniejszy Ten, który je uczynił. Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13,1-5).
Wiara we wpływ gwiazd na ludzkie losy jest niemożliwa do pogodzenia z perspektywą biblijną. Biblia negatywnie ocenia wszelkie próby uzyskiwania wiedzy o przyszłości poprzez praktykowanie różnych odmian wróżbiarstwa, widząc w tym przejawy bałwochwalstwa (Kpł 19,26; Pwt 18,10-12). Odrzuca również pogląd o wpływie gwiazd i planet na ludzkie przeznaczenie oraz możliwość przepowiadania przyszłości na podstawie domniemanego oddziaływania zjawisk niebieskich na życie ludzi i narodów. O tym, że astrologia jako forma wróżbiarstwa była zabroniona, informuje nas chociażby Księga Jeremiasza: „To mówi Pan: Nie przyswajajcie sobie postępowania narodów ani nie obawiajcie się znaków niebieskich, mimo że obawiają się ich narody” (Jr 10,2).
Dlaczego astrologowie nie ocalili Babilonu?
Prorok Izajasz wspomniał o astrologach w Pieśni o zagładzie Babilonu: „Córko Chaldejska! Masz już dosyć mnóstwa twoich doradców. Niechaj się stawią, by cię ocalić, owi opisywacze nieba (hebr. hobere szamajim), którzy badają gwiazdy (hebr. hachozim bakkokabim), przepowiadają na każdy miesiąc, co ma się z tobą wydarzyć. Oto będą jak źdźbła słomiane, ogień ich spali” (Iz 47,13-14).
Izajasz nie ma wątpliwości, że żadne zabiegi astrologów nie będą w stanie uratować imperium babilońskiego. Nie należy bowiem szukać ratunku w takich praktykach, ale w Bogu, prawdzie i sprawiedliwości (por. Iz 48,1). To Bóg Jahwe decyduje o losie ludzi i narodów, tylko On jest godny czci. Astrolodzy zaś tylko oszukują ludzi i nie są w stanie ich ocalić.
Kiedy Nabuchodonozor wezwał swoich „mędrców”, aby wyjaśnili mu znaczenie pewnego tajemniczego snu, ci byli bezradni. W przeciwieństwie do Daniela, który powiedział: „Tajemnicy, o którą król pyta, nie zdołają wyjawić ani mędrcy, ani wykładacze snów, ani wróżbici, ani astrologowie. Jest jednak Bóg w niebie, który odsłania tajemnice” (Dn 2,27).
Konsekwentnie od astrologii i „mądrości gwiazd” odcina się również Nowy Testament (por. Kol 2,8-9; por. 1 Kor 8,5-6).
Św. Augustyn pisał o astrologach: „Siedzą i liczą gwiazdy, przestrzenie, bieg, obroty, badają ruchy, opisują, wyciągają wnioski. Wydają się wielkimi uczonymi. Ta cała wielkość i uczoność to obrona grzechu. Będziesz cudzołożnikiem, bo taka jest twoja Wenus; będziesz zabójcą, bo taki jest twój Mars. Zatem zabójcą jest twój Mars, a nie ty. Wenus jest cudzołożna, a nie ty. Bacz tylko, żebyś ty nie został potępiony zamiast Marsa czy Wenus” (Enarrationes in Psalmos 140, 9).
Albo wierzymy w Bożą Opatrzność i wolną wolę, albo w to, że nasz los zależy od ułożenia gwiazd. Tertium non datur!
Czy Mędrcy ze Wschodu byli astrologami?
A jednak niektórzy podejmują się karkołomnej próby pogodzenia astrologii z chrześcijaństwem. Są na przykład książki doszukujące się symboliki zodiakalnej w postaciach i wydarzeniach biblijnych.
Czytałem niegdyś na łamach „Kuriera Wileńskiego” wywiad z astrolożką Palmirą Kelertienė. Powiedziała ona: „Czy wiecie, kto pierwszy pokłonił się narodzonemu Jezusowi? Kto ogłosił o narodzinach Chrystusa? Trzej królowie byli astrologami, a dwunastu apostołów to dwanaście znaków zodiaku (!). Czyli widzimy, że za dawnych czasów chrześcijaństwo nie miało nic przeciwko astrologii”.
Zazwyczaj w okresie Bożego Narodzenia w pismach ezoterycznych można natknąć się na teksty dowodzące zalet astrologii. Wszak za gwiazdą mieli podążać Mędrcy ze Wschodu (Mt 2,2). To, czy mędrcy ci (w oryginale magowie) faktycznie byli astrologami, jest kwestią dyskusyjną. Jeśli pochodzili z perskiej kasty kapłańskiej, prawdopodobnie do zakresu ich obowiązków należało również wyjaśnianie zjawisk przyrody, wykładanie snów oraz badanie gwiazd. Za astrologów uważali ich chociażby Justyn Męczennik, Orygenes czy Tertulian. Nie oznacza to jednak wcale, że to astrologiczna obserwacja gwiazd i umiejętność tworzenia horoskopów pozwoliły im na wyciągnięcie wniosku o narodzinach Zbawcy Świata. W Ewangelii wg św. Mateusza magowie ukazani są raczej jako pobożni poganie, którzy wypatrywali na niebie znaków od Boga.
Gwiazda Betlejemska a astrologia
Już w czasach wczesnego chrześcijaństwa ojcowie Kościoła zdecydowanie polemizowali ze stanowiskiem, że chrześcijanie nie powinni potępiać astrologii, skoro narodzinom Chrystusa towarzyszyło ukazanie się gwiazdy. Wprost przeciwnie – uważali oni Gwiazdę Betlejemską za dowód... przeciwko astrologii. Jan Chryzostom napisał: „Najpierw przytoczmy to, co mówią nieprzyjaciele prawdy. (...) Mówią, że skoro nawet po narodzeniu Chrystusa ukazała się gwiazda, to jest to znak, iż astrologia jest nauką uzasadnioną. Czemuż więc, jeśli urodził się według prawa [gwiazd], usunął astrologię, zniósł ślepe przeznaczenie, zmusił diabłów do milczenia, usunął błąd i zniweczył wszelkie podobne wróżbiarstwo?” (Homilia VI, 1).
Jan Chryzostom zwrócił również uwagę na fakt, że astrologia nie uczy poznawania z gwiazd, kto się rodzi. Rości zaś sobie pretensje do przepowiadania przyszłości na podstawie daty urodzenia. Tymczasem magowie nie znali dokładnej daty narodzin Jezusa i nie byli obecni w czasie porodu, ponieważ przybyli później. Chryzostom uważał, że pogańscy magowie nie uwierzyliby prorokom (ani nawet aniołowi z nieba). Wiarygodnym znakiem okazała się dla nich natomiast tajemnicza gwiazda (która nie była zwyczajną gwiazdą i której istnienia nie potrafili wytłumaczyć). Bóg dał w ten sposób szansę pogańskim kapłanom, aby uwierzyli, przemawiając do nich językiem, który potrafili zrozumieć.
Biorąc pod uwagę fakt, że astrologia zajmuje się wpływem układów gwiazd na świat, czy też los zamieszkujących go istot, ojcowie Kościoła zwracali uwagę na to, że rozbłyśnięcie nowej, potężnej gwiazdy (która pojawiła się z woli Boga) zniszczyło starą konstelację ciał niebieskich. Co za tym idzie, również cała dotychczasowa wiedza astrologiczna stała się warta funta kłaków. Starożytni uczeni uważali bowiem, że ruchy nieba są odwieczne i niezmienne. Dlatego właśnie z przewidywalnych przemieszczeń ciał niebieskich można było – według astrologów – wnioskować o boskich zamiarach względem ludzi.
Koniec pseudonauki
Nowa gwiazda, która na dodatek nie poruszała się zgodnie z prawami ruchu sfer nieba, burzyła wszystkie dotychczasowe obliczenia. O takiej konsekwencji pojawienia się Gwiazdy Betlejemskiej pisali m.in. Klemens Aleksandryjski, Pseudo-Dionizy Areopagita i Bazyli Wielki. Pojawienie się gwiazdy nie miało żadnego związku z determinizmem, zakładającym wpływ ciał niebieskich na losy ludzkie. Tertulian uważał wręcz, że fragment o Mędrcach ze Wschodu ma bardzo wyraźny sens antyastrologiczny (O bałwochwalstwie 9, 3-6).
Św. Augustyn wyjaśniał zaś: „Nie wierzymy w zależność jakiegokolwiek człowieka od gwiazd. Tym bardziej nie wierzymy, aby układ gwiazd wyznaczał doczesne narodziny Tego, który jest odwiecznym Stwórcą i Panem wszystkich rzeczy. Gwiazda, którą widzieli magowie, nie rządziła Chrystusem narodzonym w ciele, ale dawała świadectwo. Nie dlatego Chrystus się narodził, że ona zaświeciła, ale dlatego ona zaświeciła, że Chrystus się narodził. Jeśli można tak powiedzieć, nie gwiazda była fatum dla Chrystusa, ale Chrystus był fatum dla gwiazdy” (Przeciw Faustusowi, II, 5).
Rzeczową polemikę z ludźmi wierzącymi w astrologię przeprowadził również Grzegorz z Nazjanzu w poemacie O Opatrzności (53-71). Przedstawił on tam pogląd, że pojawienie się gwiazdy, która doprowadziła magów do Jezusa, miało być dla nas wskazówką, że ciał niebieskich nie powinno się utożsamiać z bóstwami ani uważać, że mają wpływ na życie człowieka. Gwiazda, oddająca cześć Chrystusowi, była dla św. Grzegorza przedstawicielką nierozumnego stworzenia, które także czci Zbawiciela. Jeżeli zaś gwiazdy mają swojego Stworzyciela, któremu składają hołd, astrologia, przypisująca im status bóstw i moc wpływania na życie, stanowi błądzenie po manowcach.
Naruszenie odwiecznego porządku ruchów niebieskich pokazuje, że losy człowieka nie zależą od mechanicznych praw rządzących kosmosem. Zależą natomiast od Boga, który jest Stwórcą wszechświata i nie podlega prawom kosmosu. W chwili, w której Trzej Królowie, prowadzeni przez gwiazdę, oddali hołd Chrystusowi, nastąpił koniec astrologii. Od tej pory wiemy bowiem, że to nie gwiazdy decydują o Chrystusie, ale Chrystus decyduje o gwiazdach.