Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Mówił o sobie: „Jestem tyko ubogim bratem, który się modli”. I rzeczywiście, modlił się nieustannie. Wciąż widziano go z koronką różańca, bo już we wczesnym dzieciństwie dostrzegł, że ataki złych duchów ustępują przed modlitwą różańcową.
– Podaj mi broń – powiedział kiedyś do współbrata – jest w kieszeni habitu.
– Ale tu jest tylko różaniec – padła odpowiedź.
– Tak, to jest moja broń. Będę strzelał do szatana – odpowiedział.
Bóg jest obecny
Był mistrzem, nauczycielem i apostołem modlitwy. I choć postronnym mogło się wydawać, że jako mistykowi i zakonnikowi obdarowanemu stygmatami modlitwa przychodzi mu łatwo, w ciągu życia stoczył prawdziwą walkę o to, aby nieustannie trwać na modlitwie, nie odrywać – nawet na chwilę – swoich myśli od Serca Boga.
„Bóg pragnie poślubić duszę przez wiarę” – twierdził. W listach do swoich duchowych dzieci radził: „Cokolwiek czynisz, strzeż się, by nie utracić świadomości obecności Bożej. Nigdy nie rozpoczynaj pracy lub innego zajęcia, nie pomyślawszy najpierw o Bogu, poświęcając Mu dobre intencje i swoje czyny. Niech nie przeraża i nie załamuje cię fakt, iż twoje czyny nie będą doskonałe oraz zgodne z intencją. Jesteśmy słabi jak ziemia, która nie zawsze wydaje owoce zgodnie z oczekiwaniami gospodarza”.
Zachęcał, by nie oddawać się pracy do tego stopnia, żeby duch tracił świadomość Bożej obecności.
Dla świeckich: plan dnia i rachunek sumienia
Zdawał sobie sprawę z tego, że dla ludzi świeckich, żyjących w rodzinie, zabieganych, bez odgórnie wyznaczonego czasu na modlitwę – jak ma to miejsce w planie dnia zakonników i zakonnic – chwile na rozmowy z Bogiem muszą być rezerwowane inaczej, z poszanowaniem rytmu dnia domowników, zwłaszcza małych dzieci, czy też pracujących poza domem.
Zalecał jednak, by rano starać się krótko obmyślać plan całego dnia i każde zadanie z góry ofiarować Bogu, podsuwać czekające nas obowiązki pod Jego oczy. Wieczorem zachęcał do rachunku sumienia i poświęcenia się Bogu, w kilku słowach składając w Jego ręce czas odpoczynku.
„Nie męcz się nazbyt odmawianiem długich ustnych modlitw. Staraj się serce przenieść w świat modlitwy myślnej i pozwól mu odważnie to czynić” – radził w liście do Erminii Gargani. Innej z duchowych córek mówił: „Nie przejmuj się, że kiedy znajdujesz się w ciemnym kościółku, nie zadowalają cię głośne modlitwy z pobożnych książek. Używaj ich raczej sporadycznie, gdyż łatwo męczą duszę. Staraj się, o ile jesteś w stanie, korzystać z modlitwy myślnej i medytacji”.
Jednocześnie tłumaczył, w jaki sposób sumienne wykonywanie codziennych obowiązków jest nieustanną modlitwą zanoszoną do Boga. Luigi Peroni, biograf ojca, zanotował taką jego refleksję: „Kobieta, która ma dziesięcioro dzieci, oskarża się na spowiedzi, że mało się modli. Córko moja, od rana do wieczora nieustannie zalecasz swoim dzieciom, żeby odpowiednio się zachowywały… Jak możesz mówić, że się nie modlisz?”.
Porady ojca Pio: „trenowanie” modlitwy
Słabszym i chorującym radził: „Mówisz, że z powodu swego ducha zmęczonego, roztargnionego, niestałego i nędznego, z częstokroć towarzyszącymi temu dolegliwościami fizycznymi nie możesz przebywać w kościele więcej, niż półtorej godziny. Nie martw się tym, staraj się tylko, by nie stwarzać ku temu okazji”.
Był też wyrozumiały i zalecał w uczeniu się modlitwy wielką cierpliwość. „Nie przemęczaj też swego ducha długimi i ustawicznymi modlitwami, kiedy ani on, ani głowa do tego się nie nadają” – pisał.
Doskonale rozumiał etapy w trudzie, z jakim wiąże się nauka modlitwy. Czy ucząc się języka od razu potrafimy rozmawiać na tematy filozoficzne? Czy posiadamy wystarczający zasób słów, aby umieć dyskutować o specjalistycznych zagadnieniach i zawiłych kwestiach? Albo uprawiając sport – czy nie zaczynamy od rozgrzewki, a potem ciężarów lekkich, dystansów krótkich?
W modlitwie trzeba uznać istnienie tych samych prawidłowości. Początek rozmów z Bogiem nie pozwala nam na długie medytacje i wejście od razu na kontemplacyjne szczyty. Raczej suniemy wolniutko, z trudem nazywając własne uczucia i opowiadając Mu swoje przeżycia. Dopiero to ćwiczenie, systematyczne i konsekwentne, pozwala nam przybliżyć się do Jego Serca i nie tylko usłyszeć Jego bicie, ale również usłyszeć i zrozumieć to, co ma nam do powiedzenia.
Wytrwałość
„Nie mogę cię zwolnić z medytacji tyko dlatego, że uważasz, że ona nie przynosi ci żadnego pożytku. Święty dar modlitwy wyznacza ci miejsce po prawicy Zbawiciela i w miarę, jak wyzwolisz się z siebie, tzn. z miłości do swego ciała i do swojej woli, to zarazem umocnisz się w pokorze. Pan wówczas zstąpi do twej duszy i zamieszka w twoim sercu” – pisał w liście do jednej z duchowych córek.
W wielu listach przypomina też, aby zawsze pamiętać, kim jesteśmy my i kim jest Bóg. Przedstawia obraz króla, który przechadza się czasem wśród swoich dworzan. Czy zaszczytem byłoby móc z królem porozmawiać? Czy może nie znaleźlibyśmy czasu na spotkanie, na które on zaprasza? A Bóg to dużo więcej, niż każdy z ziemskich królów, którego możemy sobie wyobrazić.
„Modlitwa jest siłą, która porusza świat. Ona rozlewa uśmiech i Boże błogosławieństwo na każdą niemoc i słabość” – pisał, dodając od razu: „Boga nie ma w modlitewnikach, lecz jest w modlitwie. Im więcej się modlimy, tym bardziej wzrasta wiara i znajdujemy Boga. Bez modlitwy nie można być chrześcijaninem. Modlitwa jest kluczem, który otwiera serce Boże”.
Jak nie ustawać w modlitwie?
I co robić, gdy Bóg zdaje się nie wysłuchiwać naszych próśb? „Nie próbuj sama stawiać czoła burzy, lecz całą swoją ufność powierz słodkiemu Serca Jezusa” – pisał. Za wzór tego, który nie dał sobie wydrzeć wiary, mimo traumatycznych doświadczeń, stawiał Hioba. „Kieruj głos zawsze ku Niebu, nawet w tych momentach, kiedy duszę ogarnia zniechęcenie. Postępuj jak cierpliwy Hiob, a jedyną twoją troską niech będzie kochanie Boga i ciągłe wzrastanie w łasce oraz miłości”.
Wiarę uważał za fundament wytrwałości w modlitwie. Jeśli mówimy, że wierzymy, to czy słowa Jezusa „proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam” możemy uznać za nic nie znaczące? Bóg jest wierny swoim obietnicom. „Tak, radośni wiarą i spokojni na duszy, módlmy się zawsze, albowiem gorąca i szczera modlitwa przenika niebo i ma za sobą Bożą obietnicę” – pisał w liście z 1915 r.
Pozostań ze mną, Jezu
Wątpiącym, smutnym, złamanym na duchu, czującym się porzuconymi przez Boga i niewysłuchanymi radził: „W górę serca, miejsce nasze jest tuż przy tronie Boga. Bitwy nie toczy się w tym przypadku siłą ciała, lecz cnotami duszy. Zwycięstwa nie zdobywa się uzbrojonym w żelazo, lecz w modlitwę. tylko wiara pozwala wytrwać do końca próby. Podczas ataku nieprzyjaciela i podczas próby, którą jest samo życie, prośmy Pana, by nie tylko nie dopuszczał do nas wroga, ale by przyjął nas do swego królestwa”.
Po każdej Komunii Świętej odprawiał dziękczynienie, w którym błagał Boga o nieustanną obecność. „Pozostań ze mną, Jezu! Pośród nocy tego życia, wśród zagrożeń potrzebuję Ciebie. Spraw, abym tak, jak Twoi uczniowie, poznał Ciebie przy łamaniu chleba. Spraw, aby Komunia Święta była dla mnie światłem rozpraszającym ciemności, wspierającą mnie siłą i jedyną radością mego serca. Lękam się mroków, pokus, oschłości, krzyży, cierpień, dlatego pośród nocy i wygnania bardzo potrzeba mi Ciebie, Panie Jezu. Pozostań ze mną”.
Źródła:
Luigi Peroni, Moje spotkania z Ojcem Pio.
Porady Ojca Pio: jak dobrze się modlić (wybór i opracowanie Joanna Świątkiewicz).