separateurCreated with Sketch.

Kobieta, która życie w luksusie zamieniła na zakon klauzurowy

ANN RUSSELL MILLER
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Sandra Ferrer - 05.11.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ann Russell Miller ostatnie trzydzieści jeden lat swego życia poświęciła na modlitwę. Od dziecka czuła powołanie do życia zakonnego, jednak droga do przekroczenia progu klauzury nie była oczywista.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jej narodziny (30 października 1928 roku) były niezwykłą radością Russelów, bogatej pary z San Francisco. Jej ojciec, Donald J. Russell, stał na czele firmy kolejowej Ferrocarril del Pacífico Sur. Zarówno Donald J. Russell jak i jego żona, Louise Herring Russell, byli bardzo wierzącymi ludźmi i wychowali Ann w miłości do Boga. Przedwczesna śmierć siostry Ann – Donny – zakłóciła jej beztroską, będącą pasmem przyjemności, młodość.

Dziedziczka rodzinnego majątku

Ann uczęszczała do najbardziej renomowanych szkół w kraju. Z czasem wyrosła na piękną i bogatą dziedziczkę rodzinnej fortuny. Status materialny pozwalał jej kosztować uroków życia, choć w żadnym momencie nie zaniedbała wymiaru duchowego. W sercu tej bardzo pobożnej młodej kobiety stopniowo coraz wyraźniej odzywał się głos powołania do zakonu. 

Odsunęła jednak tę decyzję na długi czas, bowiem w wieku dwudziestu lat spotkała swoją wielką miłość – Richarda Millera. Był on świetnie zapowiadającym się przedsiębiorcą, który objął stanowisko wiceprezesa firmy Pacific Gas and Electric. To właśnie z nim stworzyła liczną rodzinę. Para doczekała się dziesięciorga dzieci: pięciu córek i pięciu synów.

Richard i Ann byli ze sobą bardzo zżyci, darzyli się miłością i szacunkiem. Niezwykle ważnym spoiwem ich związku stała się wiara. Jako praktykujący katolicy uczęszczali na msze święte i zawsze żartowali, że kiedy jedno z nich odejdzie, to drugie spędzi ostatnie lata życia w klasztorze. 

Codzienna Eucharystia źródłem jej siły

Rodzina Millerów cieszyła się dużą popularnością w San Francisco. Mieszkali w okazałej, dziewięciopokojowej rezydencji z widokiem na zatokę. Tam Ann wychowywała swoje dzieci i współpracowała z ponad dwudziestoma organizacjami dobroczynnymi, w tym z kilkoma związanymi z Kościołem. Regularnie uczestniczyła w Eucharystii i dbała o swój rozwój duchowy. 

Nie stało to w sprzeczności z wystawnym stylem życia, jaki prowadziła. Jako osoba niezwykle żywiołowa, Ann nie stroniła od luksusowych przyjęć czy podróży na krańce świata. Na porządku dziennym były kąpiele w egzotycznych miejscach, garderoba od najdroższych projektantów, gra w karty i papierosy. Wyjazdy te zawsze odbywały się w towarzystwie licznych znajomych i… kapłana. Wszystko po to, aby mieć możliwość codziennego uczestnictwa we mszy świętej, niezależnie od tego, gdzie aktualnie przebywała.

W życiu Ann Miller Russell nie brakowało wrażeń. Wykorzystywała swój status finansowy, aby zapewnić dostatek dzieciom, pomagać innym, poznawać świat, cieszyć się luksusem i dobrze się bawić. Nikt nie podejrzewał, że ktoś, kto ma tylu przyjaciół, z którymi uwielbia rozmawiać, ktoś, kto żyje pełnią życia, swoje ostatnie lata spędzi w jednym z najskromniejszych i pogrążonych w ciszy miejsc na ziemi.

Śmierć męża i radykalna decyzja

Mąż Ann zachorował na raka i zmarł w 1984 roku. Ona miała wtedy pięćdziesiąt sześć lat i poczuła, że wraz ze śmiercią Donalda zamknął się pewien etap. Doszła do wniosku, że skoro dwie trzecie swojego życia poświęciła innym, to czas, który jej jeszcze pozostał, pragnie poświęcić Bogu. 

Ann przez kilka kolejnych lat rozmyślała na tym krokiem. Ostatecznie, ku zaskoczeniu dzieci,  podjęła decyzję o wstąpieniu do zgromadzenia zakonnego. Nikt nie spodziewał się, że żartobliwe zapowiedzi rodziców o pójściu do zakonu mogłyby stać się faktem.

Tak naprawdę ta decyzja zapadła w sercu Ann wiele lat wcześniej. Ona po prostu odsunęła na bardzo długi czas jej realizację. Czas bezpośrednio przed wstąpieniem zakładał uporządkowanie wielu spraw doczesnych. Ann sprzedała kilka swoich posiadłości, pozwoliła dzieciom podzielić się licznymi pamiątkami, które zgromadzili przez cały okres wspólnego życia.

„Jestem tutaj” – radosne pożegnanie

W 1989 roku, w dniu swoich sześćdziesiątych pierwszych urodzin, Ann Russell Miller wyprawiła huczne przyjęcie w hotelu Hilton w San Francisco, na które zaproszono około ośmiuset gości. Ann wystąpiła na nim w swoich najlepszych kreacjach, na głowie miała wianek z kwiatów. Przywiązała sobie do nadgarstka balon napełniony helem z napisem „Jestem tutaj”, aby wszyscy przyjaciele mogli ją łatwo znaleźć i się z nią pożegnać u progu nowego rozdziału w jej życiu.

Następnego dnia udała się samolotem do stanu Illinois, aby tam wstąpić do klasztoru karmelitanek, położonego w miejscowości Des Plaines. W zakonie przyjęła imię Mary Joseph i resztę swojego życia poświęciła Bogu. Nosiła brązowy habit, skromne sandały i spała na drewnianej desce przykrytej cienkim materacem. Pozostała tam oddzielona od świata. Zmarła w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat, 5 czerwca 2021 roku. 

Zostawiła za sobą rozrywki i luksusy, poświęcając ostatnie trzydzieści jeden lat swojego życia na modlitwę. Siostra Mary Joseph odeszła spełniona.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.