Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wschód i Zachód o rzeczach ostatecznych
Podstawowa różnica pomiędzy nauczaniem Kościoła tradycji zachodniej a wschodniej o rzeczach ostatecznych nie tkwi w sferze fundamentalnej dogmatyki. Obydwa płuca chrześcijaństwa wyznają co do zasady tożsamą wiarę, którą przez wieki katechizmy opisywały lapidarnie jako trzy rzeczy ostateczne – „śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło”.
Różnice widzimy bardziej w formie, w jakiej to nauczanie jest ujmowane. Tradycja łacińska jest bardziej ścisła, uporządkowana, lub, jak to się potocznie mówi – „scholastyczna”, podczas gdy tradycja grecka posiada rys zdecydowanie bardziej symboliczny lub wręcz poetycki.
Obydwie tradycje łączy przekonanie, że po śmierci – odłączeniu duszy od ciała – dusza ludzka może przejść jeszcze pewną drogę oczyszczenia ze skutków skłonnej do grzechu ludzkiej natury. Droga ta, choć różnie charakteryzowana przez świętych i teologów ze Wschodu i Zachodu, ma jednak wspólny cel, którym jest osiągnięcie zbawienia i całkowita przemiana istot ludzkich w obliczu niepojętego blasku Bożego miłosierdzia.
Św. Antoni Wielki: wizja olbrzyma na niebie
Jedne z najwcześniejszych rozważań dotyczących losu duszy ludzkiej po śmierci w teologii wschodniej znajdziemy w żywotach ojców pustyni. Św. Antoni Wielki miał pewnego wieczoru rozmawiać z innymi mnichami o tym, co czeka człowieka na „tamtym świecie”.
Mnisi mieli bardzo różne opinie oraz przypuszczenia i nie osiągnęli zgody. W nocy śpiący św. Antoni usłyszał nagle wezwanie: „wstań, wyjdź i popatrz!”. Wyszedł na spowitą nocą pustynię i spojrzał w ciemne niebo. Ujrzał na nim olbrzymią postać, której głowa sięgała chmur i budziła niepokój. Obok niej wzlatywały z ziemi istoty ze skrzydłami, przypominające bądź ludzi, bądź opierzone ptaki. Olbrzym jednym fruwającym zagradzał drogę, inne – mimo jego wysiłków – wzlatywały do nieba. Postać zgrzytała przy tym ogromnymi zębami, gdy niektórym udawało się dostać do góry. Wizja nagle zniknęła, a mnich usłyszał słowa; „Antoni, pomnij, coś ujrzał!”.
Błogosławiona Teodora ukazuje się we śnie
Inna historia, która mocno wpłynęła na bizantyjską teologię życia po śmierci, związana jest z postacią mniszki, nazywanej w piśmiennictwie greckim błogosławioną Teodorą. Miała ona być jedną ze współpracownic św. Bazylego Wielkiego, jednego z najwybitniejszych ojców Kościoła i biskupa Cezarei Kapadockiej, żyjącego w IV w.
Możliwe, że była początkowo osobą świecką, zatrudnioną w diecezji i należała do kręgu pomocników biskupa Bazylego, który miał się z nią konsultować w kwestiach duszpasterskich i administracyjnych. Po jego śmierci wstąpiła do klasztoru, przyjmując habit mniszki.
Popularne w Kościele wschodnim dzieło hagiograficzne Opowiadania o mytarstwach Wielebnej Teodory, wydawane niekiedy jako integralna część hagiografii św. Bazylego, ale również jako osobne dzieło, wspomina, iż kobieta umiała z serdecznością pocieszać wszystkich dobrym słowem, była pełna niewinności i pobożności, a także mądrości duchowej. Podobnie jak biskup, odeszła z tego świata w opinii świętości.
Jeden z jej przyjaciół, o imieniu Grzegorz, miał długo rozmyślać o tym, co stało się z Teodorą po śmierci i modlił się za wstawiennictwem Bazylego, aby mógł w jakiś sposób poznać jej losy. Po pewnym czasie biskup mu się przyśnił, zapewniając, że przedstawi Bogu te prośby.
I wkrótce Grzegorz ujrzał we śnie samą Teodorę, która znajdowała się w oblanej złotym i pięknym blaskiem świątyni. Nie była to jednak tylko sama wizja pełna uwielbienia – Teodora rozpoczęła z Grzegorzem rozmowę.
Teodora opowiada, co widziała po śmierci
Opowiadania o mytarstwach Wielebnej Teodory są skonstruowane w ten sposób, że główną narratorką opowieści o losie człowieka w zaświatach jest właśnie zmarła już Teodora. Tak zaczęła ona swoją opowieść:
„Drogie dziecię, Grzegorzu! Pytasz mnie o rzeczy straszne, które lękam się nawet wspominać. Widziałam osoby, które ani wcześniej, ani później nie były mi znane, słyszałam słowa, których nigdy dotychczas nie słyszałam. Cóż więc mam ci powiedzieć? Stanęło wtedy przede mną to wszystko złe i grzeszne z moich spraw i czynów, o czym zdążyłam zapomnieć (…)”.
Dalej Teodora opisywała, że w chwili śmierci ujrzała przy sobie stado ciemnych, odrażających postaci, część z nich trzymała w rękach zwinięte papirusy, na których spisane były grzechy mniszki. „Przygotowali jakieś karty, papiery, jakby oczekiwali na nadejście sędziego, który miał przyjść i rozwinąć zwoje ze spisanymi na nich wszystkimi moimi złymi uczynkami” – opowiadała dalej podkreślając, że zaczął ogarniać ją lęk i wątpliwości, czy zostanie pomimo tak wielu grzechów zbawiona.
Po chwili ujrzała jednak dwóch świetlistych aniołów, o pięknych twarzach młodzieńców, którzy rzekli do ciemnych postaci: „Przestańcie się cieszyć, bo tu nic się wam nie dostanie. W tej duszy nie macie żadnej swojej doli, bo z nią jest miłosierdzie Boże”.
Na to postacie wyciągnęły kolejne papiery z długimi listami grzechów Teodory, które popełniła w młodości, mówiąc do aniołów: „Jak to nie mamy tu swojej doli?! A czyje to są grzechy?!? Czy to nie ona popełniła to i owo?! (za: A. Sarwa, Rzeczy ostateczne człowieka i świata. Eschatologia Kościoła wschodniego, Łódź 2003, s. 83-84).
Podniebna podróż Teodory
Dalsza część historii opowiada, że Teodora odbyła podniebną podróż, w czasie której jeszcze wielokrotnie napotykała ciemne postacie, które wypominały jej grzechy i słabości, ale również aniołów, którzy uspokajali i bronili kobietę, podkreślając niezgłębione miłosierdzie Boże. Teodora opisywała te spotkania jako mijanie umieszczonych na chmurach bram, przypominających posterunki celne.
W greckim oryginale zapisów wizji użyte zostało przez nią słowo „τελωνεία/ teloneia”, którym określano siedziby celników i poborców podatków. We wschodniej tradycji słowiańskiej i języku cerkiewnosłowiańskim odpowiednikiem tego pojęcia jest określenie „myto”, oznaczające cło lub podatek. Stąd pochodzi określenie „mytarstwa”.
Teodora wymieniła 20 tego rodzaju komór celnych, z których każdy odnosił się do typowych ludzkich grzechów, m.in. kłamstwa, osądzania i oszczerstw, kradzieży, cudzołóstwa i rozpusty, skąpstwa, zawiści, gniewu i wściekłości, herezji oraz braku miłosierdzia dla bliźnich. Ta ostatnia była zarazem ostatnią bramą celną, przy której Teodora zamieściła uwagę:
„Bowiem nawet gdyby ktoś dokonał zmagań duchowych, stale przestrzegał postów, gorliwie się modlił i wiódł życie w nieskazitelnej czystości, ale okazał się bezlitosny i zamknął przed bliźnim swe serce – to i tak zostanie strącony do piekła i zamknięty w otchłani, a więc zostanie pozbawiony litości” (tamże, s. 89).
Czy to czyściec?
Warto zaznaczyć, iż Kościół wschodni, w którym objawienia o mytarstwach zdobyły szczególną popularność (choć warto przy okazji pamiętać, że Teodora i Bazyli Wielki żyli w czasach jednego i niepodzielonego Kościoła) nie traktuje opowieści mniszki jako dogmatu, ale jako teologumenę, czyli opinię teologiczną, której status można porównać do objawień prywatnych w Kościele łacińskim.
Nie jest więc obowiązkiem w nie wierzyć, niemniej, w zasadniczym przesłaniu nie zawiera ona elementów sprzecznych z nauczaniem Kościoła o losach duszy po śmierci, ale ujmuje je w sposób symboliczny i poetycki, na tyle, ile ludzka wyobraźnia jest w stanie opisać rzeczywistość nadprzyrodzoną, wymykającą się ludzkiemu poznaniu.
Niektórzy wywodzą co prawda korzenie wizji o mytarstwach jeszcze z wierzeń przedchrześcijańskich i przekonaniach religii pogańskich o wędrówce dusz po śmierci, obecnych chociażby w starożytnym Egipcie, ale wydaje się, iż ważniejsza w ich ocenie nie jest sama forma tych opisów i wizji, ale ich generalne przesłanie.
Do dzisiaj trwają dyskusje pomiędzy teologami, na ile teologumena mytarstw pozostaje greckim odpowiednikiem łacińskiej teologii o czyśćcu. Zdania bywają podzielone, zwłaszcza w dyskusji katolicko-prawosławnej, gdzie strona prawosławna jest sceptyczna co do precyzyjnego ujęcia czyśćca w teologii rzymskiej i scholastycznej. Niemniej, można wskazać liczne elementy wspólne obydwu teologii, które podkreślają, że po śmierci fizycznej nastąpić może pewna przejściowa forma egzystencji dusz, w której następuje proces ich stopniowego oczyszczenia z grzesznych przywiązań i nieuporządkowań duchowych.
Pedagogika wieczności
O ile teologia czyśćca uwrażliwia na aspekt pokuty za grzechy jeszcze na tamtym świecie – zanim osiągniemy niebo i pełną radość w Bożym królestwie – tak mytarstwa podkreślają, że nawet po śmierci dusza, mając świadomość swojej słabości i ułomności, może w jakiś sposób „pomóc” Bogu w ostatecznym przesądzeniu o swoim zbawieniu. Może nawet na „tamtym świecie” wybrać dobro i powierzyć się całkowicie Bożemu miłosierdziu oraz opiece aniołów.
Ma to trudny do przecenienia wymiar pedagogiczny, wskazując, że człowiek zawsze powinien pracować nie tylko nad wyeliminowaniem grzechów, ale także nad tym, aby przezwyciężać własne słabości i skłonności do złego. Nigdy na to nie jest za późno.
Jest w tym niewątpliwie olbrzymi ładunek chrześcijańskiego optymizmu: jeżeli tylko oddamy nasze słabości miłosiernemu Bogu i uczynimy choć krok w stronę miłości Jego i bliźniego, nasze długie papirusy grzechów nie staną się aktem oskarżenia, ale znikną we wszechogarniającej, Boskiej światłości nieba.