Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Co jest lepsze? Zbieranie jak najwięcej dla siebie, czy umiejętność podzielenia się? Jezus powiedział, że więcej jest szczęścia w dawaniu niż w braniu (Dz 20,35). Myślę, że są tego świadomi wszyscy zaangażowani w podzielniki.
Od segregacji śmieci do podzielnika
W Mniowie (woj. świętokrzyskie) wszystko zaczęło się od szkolnego koła Caritas. Najpierw był projekt, który miał na celu wspólną troskę o środowisko – chodziło o edukację dotyczącą segregacji śmieci. Ks. Zbigniew Wójcik, ówczesny wikariusz w parafii Mniów, napisał projekt, uzyskał dofinansowanie, by wraz z kołem Caritas zająć się tą kwestią. Później przyszła kolej na podzielnik.
Ks. Zbigniew wspomina, że do zaangażowania się w to dzieło zachęciła go znajoma, która jest diecezjalną koordynatorką Caritas w diecezji kieleckiej. W okolicy nie było stałego podzielnika, tylko tymczasowe, uruchamiane na zimę.
Tematem zainteresowała się gmina, która udostępniła pomieszczenie. Podzielnik otrzymał także pierwsze szafy na przyniesione przedmioty. Pozostała jeszcze kwestia tego, jak kierować jego funkcjonowaniem.
“W Kazimierzy Wielkiej od dwóch lat działa podzielnik – mówi ks. Zbigniew Wójcik. – Pojechaliśmy tam, by zobaczyć, jak on działa i, że tak powiem, skopiować rozwiązania”. Ale czym tak w ogóle jest podzielnik?
Przestrzeń dzielenia się nie tylko rzeczami
Podzielniki to inicjatywa wypływająca z nauczania papieża Franciszka zawartego w encyklice Laudato si’. Podzielnik to przestrzeń dzielenia się swoim czasem, obecnością oraz konkretnymi przedmiotami. Ludzie, którzy z nich korzystają, wymieniają się używaną, ale wciąż dobrej jakości odzieżą, książkami, elektroniką…
Nie chodzi tu bynajmniej o „czyszczenie szaf”, ale o troskę o środowisko: parafialne, sąsiedzkie, a także całą naszą planetę.
Podzielnik może się stać odpowiedzią na kryzys. Osoby potrzebujące mogą znaleźć tam rzeczy konieczne do godnego życia, osoby starsze wsparcie w trudnych sytuacjach, a wszyscy, którzy martwią się sytuacją na świecie – towarzystwo i rozmowę. Nie chodzi bowiem tylko o szafy z przedmiotami, ale o przestrzeń na spotkanie.
Wielki przykład z Kazimierzy
– Podzielnik działa od 2020 r. – mówi Dorota Gruszka, prezes Stowarzyszenia “Widzieć Dobro” z Kazimierzy Wielkiej. – Pełni dwie funkcje. Pomocową: każdy może przyjść i wziąć to, co jest mu potrzebne – odzież, pościel, ręczniki, artykuły higieniczne, pieluchy. I edukacyjną: uczymy szczodrości i tego, by się wymieniać rzeczami. Zdarza się jednak, że osoby ubogie przynoszą rzeczy, które już nie nadają się do noszenia. Ale mamy na to pomysł!
Stowarzyszenie “Widzieć Dobro”, które działa od 2019 r. i ma na celu wsparcie osób w trudnych sytuacjach, współpracuje z warsztatami terapii zajęciowej. Uczestnicy ze starych ubrań tworzą fantastyczne dywaniki dla zwierząt, które są potem sprzedawane na aukcjach, z których dochód wspiera niepełnosprawnego chłopca. Stowarzyszenie organizuje także warsztaty dla dzieci, z nienadających się do podzielenia przedmiotów dzieciaki robią kwiaty na Dzień Matki lub bombki choinkowe.
Gdy pytam, jak to wszystko się zaczęło, pani Dorota opowiada historię o tym, jak w 2019 r. spłonął dom pewnego starszego małżeństwa. Wszyscy ruszyli do pomocy.
– Pół nocy jeździłyśmy z koleżankami – wspomina. – Zbierałyśmy te rzeczy, bo głupio było odmówić ludziom, którzy chcieli się podzielić!
To, co zostało, zgromadziły w podzielniku nazwanym “Magazynem Dobra”, z którego korzystają mieszkańcy nie tylko Kazimierzy, ale i okolic oraz uchodźcy z Ukrainy.
Podzielnik stał się także miejscem spotkań. Starsze osoby wiedzą, że dwa razy w tygodniu mogą przyjść i porozmawiać, pomóc w rozkładaniu rzeczy.
– Te osoby cieszą się, że mogą się spotkać i pomóc – stwierdza prezes stowarzyszenia. – Starają się odwdzięczyć. Jest to integracja społeczna.
„Jestem zakręconą wariatką pomocową”
Ks. Zbigniew Wójcik dwa tygodnie po uruchomieniu podzielnika w Mniowie został przeniesiony i nie zobaczył już, jak zaczął się rozkręcać ten “magazyn dobra”. Jego prowadzeniem zajmuje się Koło Gospodyń Wiejskich “Sasanki” z panią Anetą Sidor na czele.
“Sasanki” miały już doświadczenie w organizowaniu pomocy dla uchodźców z Ukrainy. Obecnie tej pomocy już nie jest tak dużo, jak kiedyś, ale zostało i sporo rzeczy do podzielenia się, i sporo ludzi, którzy tego wsparcia potrzebują. Pani Aneta mówi, że podzielnik powoli się rozwija.
Niektórzy trochę się wstydzą, gdy przychodzą, by coś zabrać, ale wielu ludzi chętnie dzieli się tym, co posiada. Niedawno rodzina mieszkająca w dość małym mieszkaniu zabrała łóżko piętrowe. Inne młode małżeństwo wzięło ubranka dla dzieciątka, którego oczekują.
Gdy pytam, kiedy można zgłosić się do podzielnika, pani Aneta mówi, że jest otwarty w piątek o określonych godzinach, ale nie do końca się to sprawdza. Na drzwiach podzielnika wisi zatem jej numer i każdy, który chce coś zabrać lub oddać, po prostu do niej dzwoni. Pani Aneta wydaje się nie przejmować tym, że ktoś w każdej chwili może do niej zadzwonić po pomoc. “Jestem zakręconą wariatką pomocową” – stwierdza ze śmiechem. A takich wariatów jest więcej.
Z Monachium do Polski
– Potrzebujemy roweru? Darek go załatwi. Potrzebujemy łóżka? Telefon do Darka i załatwia piętrowe – tak o panu Dariuszu Rysiaku, przedsiębiorcy na co dzień pracującym w Monachium, mówi pani Aneta. Pan Dariusz jest prezesem grupy inicjatywnej Dom Polski w Bawarii. W pomoc dla Mniowa zaangażował się dlatego, ze jego żona pochodzi z tamtych okolic.
Gdy wybuchła wojna na Ukrainie, zaczął organizować pomoc humanitarną i ciężarówkami wysyłał dary tak na Ukrainę, jak i do Polski. Gdy zadzwonił do gminy w Mniowie z ofertą pomocy, został przekierowany do pani Anety.
– Dobrze się dogadujemy, bo podobnie myślimy! – podsumowuje ich współpracę. Gdy pomoc dla Ukraińców przestała być już tak nagląca, swoje wysiłki skupił na pomaganiu rodakom oraz na budowaniu świadomości wzajemnej pomocy.
– Nie wiadomo, co będzie w przyszłości z wojną na Ukrainie, z kryzysem w Polsce – mówi pan Dariusz. – Przypuszczam, że przyjdzie czas, że ta pomoc się przyda. Już tworzymy grupy osób, które mogą zadziałać tak, jak w przypadku wojny w Ukrainie, a podzielnik to dobry punkt zaczepienia!
Mocno podkreśla, że takie osoby jak pani Aneta pracują po nocach, całkowicie za darmo, tylko po to, by pomóc innym. Gdy pytam, co on z tego ma, mówi:
– Ja to lubię robić! Mam przyjemność z tego, że pomagam i to jest moja zapłata. Całe życie pracowałem, nigdy nie miałem dłuższych wakacji. Znudziła mi się ta pogoń za pieniądzem, bardziej chcę pomagać teraz ludziom i duchowo się rozwijać. To jest więcej warte!