separateurCreated with Sketch.

Nieoceniona (po)moc pauzy. Dlaczego warto umieć się w porę zatrzymać?

zamyślona kobieta w biurze stoi przed oknem i patrzy przed siebie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pauza pozwala mi zauważyć, że jeszcze chwila i coś we mnie pęknie. A huk, jaki wtedy powstanie, poziomem decybeli przyćmi sylwestrowe fajerwerki albo dźwięk detonacji miny przeciwpancernej.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Między ustami a brzegiem pucharu wiele wydarzyć się może” – pisała kiedyś Maria Rodziewiczówna, parafrazując starożytne powiedzenie, które po raz pierwszy przytoczył Arystoteles. Po łacinie dosłownie oznacza to: „między ustami a kąskiem” (inter os atque offam). I choć używa się go, by pamiętać o niespodziankach losu, dla mnie wybrzmiewa jeszcze w nieco innym tonie. Nie doceniamy często wartości czasu, jaki jest pomiędzy dzianiem się, a naszą reakcją na to, co się zadziało.

Nie doceniamy tego czasu najczęściej dlatego, że wydaje się nam, że go nie mamy. Przecież nawet gdy stoimy na światłach, odkrywamy istnienie nanosekundy. To czas, jaki upływa od zmiany światła z żółtego na zielone a momentem, gdy wciskamy gaz. O straconym ułamku sekundy szybko przypomina – zazwyczaj stojący za nami – kierowca.

Pauza chroni więc moje granice i sprawia, że potrafię powiedzieć: "Potrzebuję pomyśleć”

Gdy ktoś chce nam coś sprzedać, też słyszymy, że powinniśmy zareagować już, teraz, w tej sekundzie. W naszej zachodniej cywilizacji, gdzie każda minuta to pieniądz, pośpiech napędza układ krwionośny. Dla wielu ludzi zresztą adrenalina, która pogania pracę serca i napięcie mięśni, jest niezbędną do życia substancją.

Pauza przychodzi do napiętych pośpiechem grafików i tkanek ciała niczym kojący okład. Lubię ją sobie wyobrażać jako przytulny pokój, w którym mogę się zatrzymać, usiąść na krześle i dostrzec siebie. Między natarczywością czyjegoś pytania „No to jak?”, a moją decyzyjnością, która nie lubi być przypierana do ściany. Traci wtedy oddech, oblewa się potem. Powiem więcej – ja w takich momentach gubię siebie. Pauza chroni więc moje granice i sprawia, że potrafię powiedzieć: „Potrzebuję pomyśleć”, „Dam ci znać jutro”, „Nie umiem odpowiedzieć ci w tej chwili”.

Pauza pomaga mi w porę zobaczyć czerwone światełko

Podobnie gdy wokół dzieje się za dużo. Kiedy mówi do mnie kilka osób naraz, w tle gra muzyka, w moich rękach obraca się blender zanurzony w garnku z gorącą zupą. Do tego słyszę jeszcze minutnik zegara, który bezwzględnym rytmem przesuwa się w stronę kolejnej godziny mojego życia. Pauza pozwala mi zauważyć, że jeszcze chwila i coś we mnie pęknie. A huk, jaki wtedy powstanie, poziomem decybeli przyćmi sylwestrowe fajerwerki albo dźwięk detonacji miny przeciwpancernej.

Dzięki pauzie spostrzegam w porę czerwone światełko i mogę przejść do trybu prewencyjnego. Przypominam sobie, że nie chcę wysadzić w powietrze soboty czy wtorku i poranić odłamkami siebie i bliskich. To pauza pozwala mi zauważyć, że ta ilość bodźców mnie przerasta, wziąć oddech i powiedzieć: „Słuchajcie, po kolei”, „Dajcie mi chwilę” albo „Czy możemy wyłączyć radio?”.

Pauza pozwala mi zatrzymać ten wewnętrzny, tykający minutnik, który odhacza zadania z listy (lub już tylko z pamięci, bo zajrzeć do listy też nie ma czasu). Sprawia, że zadaję sobie pytanie: „Hej, na co masz siłę?”, „Czy da się coś z tego odjąć?”, „Czy to musi być zrobione teraz albo aż tak perfekcyjnie?”.

Pauza pozwala spotkać się z emocjami

Jedynie ten błogosławiony czas, który przerabiam w sobie, pozwala nie pędzić na zderzenie czołowe z wyobrażeniami o oczekiwaniach innych albo z wewnętrznym przymusem dawania z siebie wszystkiego. Mięśnie się rozluźniają, powraca trzeźwe myślenie, aż wreszcie rozpościera się we mnie przestronna polana szacunku dla własnych możliwości.

Pauza przychodzi też z nieocenioną pomocą, gdy spotykam się z emocjami – zarówno czyimiś jak i własnymi. Gdy wgrane automaty każą uciekać od emocji – albo przeciwnie, jechać na ich fali bez trzymanki – pauza kładzie mi rękę na ramieniu i mówi głosem pełnym obietnicy: „Posłuchaj, tu jest coś ważnego”. To dzięki niej w tym doświetlonym, przewietrzonym pokoju mogę siadać do stołu z uczniami. W tych intymnych okolicznościach opowiedzą mi o tym, czego potrzebuję. Nigdy się z nimi prawdziwie nie spotkam ani nie skorzystam z ich mądrości, gdy pomijając pauzę wykrzyczę je światu, zniszczę coś komuś, wpakuję się w kłopoty albo zamknę drzwi przychodzącej szansie.

Dzięki pauzie możesz odnaleźć siebie

Ten czas, który może w nas trwać kilka sekund albo kilkadziesiąt lat, może przywracać nam sprawczość. Bo gdy spowalniamy, mamy większy wybór. Z jednego pokoju pauzy z czasem może zbudujemy w sobie cały dom, w którym znajdzie się zarówno chroniąca od deszczu sień jak i przytulny pokój dzienny, kuchnia (w której znajdziemy to, co nas karmi) czy sypialnia (gdzie nie dotrze żaden naglący SMS, żaden wysłany o północy e-mail).

Mała i niepozorna pauza to tak naprawdę odzyskiwana po kawałku godność. To dzięki niej życie przestaje rozstawiać nas po kątach. Za jej przyczyną możemy chronić nasze relacje przed zdaniami, których będziemy żałować, gdy tylko domknie je ostatni wyrzucony z ust znak przestankowy. W niej możemy poszukać lepszych słów albo pomilczeć i zdecydować, czego chcemy. Dzięki niej możemy zapytać siebie, jakiej potrzebujemy pomocy i w którą chcemy się kierować stronę. To ona pomaga nam znaleźć wybór, odnaleźć siebie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.