separateurCreated with Sketch.

Ksiądz malarzem? „Gdy maluję obraz lub pracuję nad ikoną, to zawsze się modlę”

ksiądz, który maluje obrazy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Możliwość malowania, tworzenia, bycia blisko sztuki ubogaca zarówno mnie –  jako człowieka – jak i moje kapłaństwo. Uczy cierpliwości, wytrwałości, wrażliwości na piękno – mówi ks. Łukasz Krawczyk.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Katarzyna Szkarpetowska: Co ksiądz ostatnio zmalował?

Ks. Łukasz Krawczyk*: Ostatnio obraz św. Rity, a wcześniej Chrystusa Pantokratora.

Co było pierwsze: pragnienie zostania księdzem czy pasja do malowania?

Pasja do malowania towarzyszyła mi już od dzieciństwa. W szkole podstawowej uwielbiałem lekcje plastyki. Chętnie malowałem, rysowałem, ale też na przykład rzeźbiłem w glinie. O kapłaństwie po raz pierwszy pomyślałem w siódmej klasie. Uczęszczałem wtedy na kurs lektorski, w ramach którego prowadzone były rekolekcje. Pamiętam, że wywarły na mnie duże wrażenie, a zwłaszcza adoracja Najświętszego Sakramentu i medytacja Słowa Bożego.

W mojej rodzinnej parafii posługiwał ksiądz, nazywał się Aleksander Smogorzewski. Pod wpływem jego kazań w moim sercu zaczęło kiełkować pragnienie mówienia ludziom o Panu Bogu i Jego miłości. Wyobrażałem sobie, że gdy dorosnę, ja również będę głosił kazania. W liceum jednak zacząłem zastanawiać się, czy nie zostać artystą malarzem.

Po zdaniu matury złożyłem dokumenty do seminarium duchownego diecezji warszawsko-praskiej, ale też na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Żeby zostać przyjętym na ASP, trzeba było zdać egzamin. Przystąpiłem do niego, ale zabrakło mi dwóch punktów. Odczytałem to jako znak i wstąpiłem do seminarium.

Jak księdza artystyczna dusza czuła się w seminaryjnych murach?

Przyznam szczerze, że całkiem dobrze (śmiech). Oczywiście zastanawiałem się, czy Pan Bóg chce, żebym został księdzem. Myślałem też o tym, czy ja tego chcę. Prosiłem Pana Boga, żeby objawił mi swoją wolę, modliłem się: „Boże, jeżeli Ty nie chcesz, żebym był kapłanem, to ja również tego nie chcę. Jeśli tylko masz inny pomysł na moje życie, to niech z tego kapłaństwa nic nie będzie”.

I dla mnie takim potwierdzeniem, czego chce Pan Bóg, co jest Jego wolą, był głos moich przełożonych. To, co mi mówili, to, że dopuścili mnie do przyjęcia święceń kapłańskich. Tym, co w seminarium pomogło mi zbliżyć się do Jezusa, jakoś tak jeszcze mocniej do Niego przylgnąć, była modlitwa, adoracja, rozmowy duchowe, ale też lektura książek religijnych. Na przykład bardzo ważną dla mnie książką, która utwierdziła mnie w mojej wierze, były Dzieje duszy Małej Tereski z Lisieux. Wcześniej trafiłem na książkę Tomasza à Kempis pt. O naśladowaniu Chrystusa.

Czuje ksiądz na co dzień Boże prowadzenie?

Oczywiście, że tak. Pamiętam, że będąc w seminarium, rozmyślałem, jaka będzie ta pierwsza parafia, do której trafię, jakich ludzi spotkam na swojej drodze jako kapłan. I po przyjęciu święceń zostałem skierowany do parafii pw. Najświętszej Maryi Panny w Kamieńczyku nad Bugiem. Niewielka miejscowość, można powiedzieć: kraina jak z baśni, o każdej porze roku, a zwłaszcza zimą, gdy spadł śnieg. Pierwsze msze święte, pierwsze spowiedzi, rozmowy duchowe z parafianami… Wydarzyło się tam wiele dobra. Ta pierwsza parafia zawsze jest jak pierwsza miłość. Potem kolejne parafie i nowe wyzwania duszpasterskie. Wiem, że gdziekolwiek jestem, Bóg jest ze mną.

Pan Bóg zaopiekował się także księdza talentem plastycznym. Można powiedzieć, że będąc kapłanem, realizuje ksiądz dwa powołania w jednym.

To prawda. Pamiętam, że obawiałem się, jak to będzie, gdy zdecyduję się na kapłaństwo. „Czy nadal będę mógł malować, czy trzeba będzie z tego zrezygnować?”, myślałem. I kiedyś, jeszcze przed wstąpieniem do seminarium, podzieliłem się tymi obawami z wikariuszem, który posługiwał w mojej rodzinnej parafii. Wysłuchał mnie uważnie i powiedział: „Łukasz, przecież możesz być i księdzem, i malarzem”. Czas pokazał, że jego słowa były prorocze (uśmiech). Pan Bóg nie zabrał mi tego, co pozwolił mi pokochać. Wręcz przeciwnie.

Malowanie to duchowe zajęcie?

W moim przypadku tak. Gdy maluję obraz lub pracuję nad ikoną, to zawsze modlę się – do Pana Boga, ale też do świętej lub świętego, którego aktualnie maluję. Można powiedzieć, że jestem z nimi w relacji. Zauważyłem też, że chętniej maluję obrazy tych świętych, do których mam nabożeństwo, którzy są mi jakoś szczególnie bliscy.

Gdyby ktoś chciał zamówić u księdza obraz, to może się zgłosić, czy na zamówienie ksiądz nie tworzy?

Jeżeli ktoś prosi mnie o namalowanie obrazu, staram się nie odmawiać, ale maluję głównie dla przyjaciół, osób z rodziny, znajomych. Moje ikony, obrazy trafiają do ludzi, ale wiele z nich zostawiam też dla siebie. Chciałbym niebawem zorganizować wystawę, jednak ciągle brakuje mi czasu, żeby się tym zająć.

Obejrzyj prace ks. Łukasza – kliknij w galerię:

Co księdzu, tak osobiście, daje to realizowanie powołania w powołaniu?

To jest dar. Możliwość malowania, tworzenia, bycia blisko sztuki ubogaca zarówno mnie –  jako człowieka – jak i moje kapłaństwo. Uczy cierpliwości, wytrwałości, wrażliwości na piękno. To ostatnie jest czymś, co zachwyca i wznosi ku Panu Bogu. Czymś, co do Niego przybliża. Piękno to dobro i prawda. Żeby coś było piękne, musi być prawdziwe i musi być dobre. Bez prawdy i dobra nie ma piękna. Te trzy wartości są ze sobą nierozłączne.

Ale wspomniałaś o powołaniu w powołaniu. Myślę, że w przypadku kapłaństwa tych powołań w powołaniu jest więcej.

To znaczy?

Na przykład powołanie do bycia ojcem. Przecież ojcostwo, w takim duchowym wymiarze, jest w kapłaństwo wpisane. Kapłan jest ojcem na sposób duchowy – jest za swoich parafian czy ludzi, do których został posłany, odpowiedzialny, oni są mu duchowo powierzeni. Ksiądz realizuje powołanie do bycia z ludźmi w relacji, do tworzenia z nimi więzi.

Jest ksiądz w kapłaństwie szczęśliwy?

Jestem szczęśliwy, co wcale nie oznacza, że non stop chodzę uśmiechnięty, że nie mam problemów, że nie przeżywam rozterek i nie wiem, co to cierpienie. Różne spotykają mnie sytuacje. Czasami naprawdę bywa trudno – jak u każdego. Jednak osobista relacja z Panem Bogiem, trwanie przy Nim, świadomość, że jestem powołany do czegoś dobrego, pięknego, pewność, że Pan Bóg mnie kocha, głoszenie Słowa Bożego, posługa sakramentalna… – to wszystko sprawia, że jestem szczęśliwy, spełniony i nie chciałbym być w innym miejscu w życiu.

*Ks. Łukasz Krawczyk – kapłan diecezji warszawsko-praskiej, wikariusz w parafii pw. św. Wita w Karczewie k. Otwocka.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.