separateurCreated with Sketch.

Tomasz Stockinger: Siłę czerpię z wiary. I nie chodzi tylko o wiarę w Boga [wywiad]

Tomasz Stockinger o swojej wierze
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Ważna jest dla mnie także wiara w drugiego człowieka. To, co dzieje się wokół nas, trochę ją osłabia. Ale wierzę w zwycięstwo dobra, człowieczeństwa i rozsądku” – mówi Tomasz Stockinger.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Tomasz Stockinger, ceniony polski aktor filmowy, serialowy i teatralny. Popularność przyniosła mu rola doktora Pawła Lubicza w „Klanie”. Nam opowiada o pracy na planie serialu, dlaczego lubi pomagać innym i nie myśli jeszcze o emeryturze.

Anna Gębalska-Berekets: Skończył pan sześćdziesiąt siedem lat, w tym roku świętuje czterdzieści cztery lata pracy artystycznej. Myśli pan o emeryturze?

Tomasz Stockinger: Nadal dobrze się czuję, nie mam potrzeby odpoczywania, choć jestem po poważnej operacji serca. Mam fantastyczne wnuczęta, syna, świetną synową. Bardzo ich kocham i chciałbym z nimi jak najdłużej być. Pomagać im, służyć i dzielić się z nimi tym, co mam. Najważniejsze to czuć się potrzebnym i będę się starał robić to jak najdłużej. Nie chcę zamykać się w domu. Żyłem intensywnie, w pogodni za ideałami, szczęściem i miłością. Jeśli będę mógł nadal walczyć o te ideały, będę to z przyjemnością robił.

Tomasz Stockinger – wywiad

Od ćwierć wieku wciela się pan w rolę doktora Pawła Lubicza w Klanie. Chciał pan stworzyć postać konsekwentnie walczącą o wartości. Brakuje dziś autorytetów?

Żyjemy w czasach, w których m.in. media są odpowiedzialne za niszczenie autorytetów. Wszelkie sensacyjne doniesienia, często nieprawdziwe, zdobywają uwagę odbiorców. Jednocześnie podkopują autorytet osób ze świata kultury, polityki, sportu. Do tego dochodzi wszechobecny hejt, którego bardzo nie lubię. I nadużywania angielskich słów też.

Dlaczego?

Hejt to nic innego jak nienawiść! To nie jest ani rozrywka, ani forma krytyki. Słowa są jak miecze. Potrafią bardzo zranić człowieka. Co chwila ktoś popełnia samobójstwo lub popada w depresję z powodu skierowanych do niego słów nienawiści. Te słowa potrafią kogoś zabić lub zatruć mu życie.

Dr Lubicz z Klanu

Doktor Lubicz to niezłomny, konserwatywny obrońca tradycji, rodziny, prawdy, sprawiedliwości, uczciwości. Dla niego dane słowo jest wyrazem honoru.

Kiedyś honorem było nie poddawać się, trzymać się zasad i złożonej obietnicy. Dane słowo było podstawą zaufania. Co się stało, że porzuciliśmy wartości poprzednich pokoleń? Tęsknimy do tego świata, ale dlaczego nie potrafimy tych wartości pielęgnować? Doktor Lubicz podoba mi się dlatego, że walczy o wartości. Może dla niektórych jest staromodny, nudny, ale ja podziwiam jego upór i wytrwałość w walce o lepszy świat. A lepszy świat będzie wtedy, gdy lepsi będą ludzie.

Aktorstwo traktuje pan jako misję?

Oczywiście. Bez względu na to, czy występuję na scenie, estradzie, w filmie czy serialu, robię to dla ludzi. To podstawowe zadanie każdego artysty. Przemawiać do ludzi, przekonywać ich do budowania lepszego świata. Aktorem jestem od dawna i będę nim do końca życia. Chciałbym, aby moje role były wartościowe i potrzebne. Nie wykluczam, że w przyszłości zaangażuję się w działalność charytatywną.

Lubi pan pomagać innym?

Lubię przebywać z ludźmi, mieć z nimi kontakt. Zwłaszcza z tymi, którzy potrzebują uwagi drugiego.

Stockinger: Siłę czerpię z wiary

Pana pasją jest też śpiew. „Piosenka, nie da ci zapomnieć” – to pomysł, by powrócić do przedwojennych, filmowych szlagierów.

Nad tym recitalowym projektem pracuję intensywnie już od siedmiu lat. W tym czasie zagrałem recital ponad sto pięćdziesiąt razy. Ani jeden wieczór nie był nieudany, ani dla mnie, ani dla publiczności.

Za każdym razem towarzyszyli mi niezwykli ludzie. Publiczność była rozkołysana, rozmarzona, pełna radości. Trudno się dziwić! Piosenki z lat dwudziestych i trzydziestych są po prostu piękne. Trzeba się karmić pozytywnymi treściami. Najpiękniejsze uczucia wyrażać za pomocą sztuki, słów, muzyki. Niby to takie proste, ale jednak...

Co daje panu siłę?

Siłę czerpię z wiary. I nie chodzi tylko o wiarę w Boga. Ważna jest dla mnie także wiara w drugiego człowieka. To, co dzieje się wokół nas, trochę ją osłabia. Ale wierzę w zwycięstwo dobra, człowieczeństwa i rozsądku. Czasy, w których żyjemy, wymagają zdecydowanej postawy. Nie mówienia „jakoś to będzie”. Lubię czytać książki, które poszerzają moje horyzonty, z których dowiaduję się o świecie. Jako człowiek odpowiedzialny, mający świadomość nieuchronności śmierci, spieszę się w swych poszukiwaniach duchowych. Nigdy nie wiadomo, kiedy zamknie się księga mojego życia. Jestem jednak optymistą i ufam, że jeszcze trochę pożyję.

"Dzięki Bogu i lekarzom jestem w formie"

Ciężko walczył pan o zdrowie.

Kiedy patrzymy śmierci w oczy, zmienia się nasz pogląd na to, że żyjemy docześnie. Nieszczęście czyha na każdym kroku. Dotyczy to wszystkich, bez wyjątku, i nie mamy na to wpływu. Sam do końca nie wiem, dlaczego stało się to, co się stało. Może to zużycie materiału. Mam szczęście, że żyję w tych czasach. Trzydzieści lat temu ciężko byłoby o tak profesjonalną operację.

Bardziej docenia pan życie?

Tak. Dzięki Bogu i wspaniałym lekarzom jestem w formie. Mogę uprawiać sport – gram w tenisa, pływam. Jestem samodzielny. Na OIOM-ie odbyłem długą rozmowę z Panem Bogiem i świętym Piotrem. Wiem, że to, co zadziało się w moim życiu tuż po operacji, zostało mi darowane. Tym bardziej jestem za to wdzięczny.

Stockinger o byciu dziadkiem

Często widuje się pan z wnukami?

Tak często, jak to możliwe! Adaś już stawia pierwsze kroki, a Oliwka jest cudowną, małą kobietką. Kocham wnuki, często je przytulam. Nie mogę się zdecydować, czy one są bardziej mądre czy ładne (uśmiech). Jestem z nich bardzo dumny!

Co chce im pan przekazać?

Wszystko to, co może im być potrzebne w życiu. W szczególności zaś, chciałbym ich nauczyć, że można być silnym, dojrzałym i wartościowym człowiekiem dzięki miłości, a nie nienawiści, wrogości czy pragnieniu odwetu.

Jakie cele przed panem?

Trochę z tymi marzeniami pospiesza mnie PESEL (śmiech). Chciałbym żyć mądrze, kochać i być kochanym. A także wdzięcznym za wszystko. Chciałbym się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, m.in. przebaczać. Ale nie tylko ja mam z tym problem. Marzy mi się, bym na drodze indywidualnego rozwoju zaszedł jak najdalej.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.