Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wprowadzenie niemieckiego sądownictwa na terenie okupowanej Polski sprawiło, że znajdujące się tu więzienia sądowe przeszły pod zarząd Ministerstwa Sprawiedliwości Rzeszy. Nadzór nad więziennictwem sądowym w poszczególnych okręgach sprawował, w imieniu ministra sprawiedliwości, prokurator generalny przy Wyższym Sądzie Krajowym.
Jednostki penitencjarne dzieliły się na różnego rodzaju placówki, odpowiadające ich właściwościom egzekucyjnym (więzienia, aresztu śledczego, pobytu zabezpieczającego, wykonywania pracy przymusowej).
W 1940 r. w okręgach wyższych sądów krajowych działających na ziemiach polskich funkcjonowało 315 niemieckich więzień sądowych. Jednocześnie, niezależną strukturę więzień zorganizowały policja i wojsko[1]. Pod koniec 1939 r. na ziemiach polskich Niemcy dysponowali ponad 700 zakładami penitencjarnymi[2].
Więzienia w Generalnym Gubernatorstwie wykorzystywane były przez Niemców w realizacji planów Intelligenzaktion oraz AB. Plany te służyły eksterminacji polskich elit intelektualnych i politycznych. Część z nich była wykorzystywana tylko czasowo, do momentu utworzenia obozów koncentracyjnych, bądź też zebrania odpowiedniej ilości tzw. "niebezpiecznego elementu". Osoby zaliczone do tej grupy były następnie wysyłane do obozów koncentracyjnych lub po prostu mordowane.
Przygotowania do "drugiego Katynia"
Jednym z ogniw systemu penitencjarnego okupanta, pełniącym istotną rolę w podtrzymaniu niemieckiego aparatu terroru na ziemiach polskich, było męskie Rozszerzone Więzienie Policyjne (niem. Erweitertes Polizeigefängnis), utworzone 1 lipca 1940 r. w fabryce włókienniczej Samuela Abbego na Radogoszczu (niem. Radegast) w Łodzi.
Okupacyjne władze niemieckie pierwotnie wykorzystywały jego infrastrukturę jako miejsce przetrzymywania osób aresztowanych w wyniku Intelligenzaktion Litzmannstadt (akcji eksterminacji żydowskiej inteligencji w Łodzi). Następnie funkcjonował tu obóz przejściowy dla ludności cywilnej. Od 1 lipca do końca 1940 r. funkcja przesiedleńcza była stopniowo wygaszana, jednocześnie tworzono natomiast więzienie policyjne. Jego komendantem mianowano porucznika policji Waltera Pelzhausena.
Więzienie radogoskie nie było miejscem masowej kaźni, nie istniały tu bowiem komory gazowe ani krematoria. Służyło ono okupantowi raczej jako miejsce grupowania więźniów przed dużymi transportami do innych więzień lub obozów koncentracyjnych. Więźniowie przetrzymywani na Radogoszczu trafiali przede wszystkim do więzień w Sieradzu, Łęczycy i Wieluniu oraz do KL Auschwitz-Birkenau, KL Gross-Rosen i KL Mauthausen-Gusen. Ostatni z tych obozów, zwłaszcza KL Gusen, bywa dziś często określany jako „drugi Katyń polskiej inteligencji”.
Więzienie na Radogoszczu było zasadniczo przeznaczone dla mężczyzn, okazjonalnie więziono tu jednak również kobiety. Okresowo przetrzymywano tu także Żydów oraz rosyjskich jeńców wojennych, zbiegłych z miejsc uwięzienia na terenie Łodzi i okolic. Z tych terenów pochodziła również większość polskich więźniów przetrzymywanych na Radogoszczu. Były to osoby schwytane podczas łapanek, prób ucieczki z robót przymusowych w Niemczech lub przekroczenia granicy Generalnego Gubernatorstwa. Od maja 1940 r. więziono tu także grupę młodzieży męskiej z Łodzi i okolic, aresztowaną w wyniku specjalnej akcji Gestapo. Byli w niej m.in. przyszły aktor Włodzimierz Skoczylas i późniejszy dyrygent Henryk Debich.
Ponieważ dokumentacja więzienia zaginęła w pierwszych latach powojennych, niemożliwe jest oszacowanie dokładnej liczby więźniów, którzy przewinęli się przez to miejsce. W powojennym śledztwie Walter Pelzhausen podawał liczbę 40 tys. osób. W rzeczywistości jednak wartość ta była z pewnością znacznie większa.
Zachęta do mordowania
W zbiorowej pamięci więzienie na Radogoszczu zapisało się w wyjątkowo ponury sposób. To właśnie tu w styczniu 1945 r., tuż przed wkroczeniem do Łodzi Armii Czerwonej, Niemcy dokonali masowego mordu, uznawanego za ich największą zbrodnię wojenną na terenach pomiędzy Bugiem a Odrą w końcowej fazie II wojny światowej.
20 lipca 1944 r., w związku z przesuwaniem się frontu na zachód, Wyższy Dowódca SS i Policji w Generalnym Gubernatorstwie Wilhelm Koppe wydał rozkaz, zgodnie z którym znajdujący się na tym terenie więźniowie nie mogli doczekać uwolnienia przez Armię Czerwoną. Dokument ten stanowił formalne przyzwolenie, a nawet zawoalowaną zachętę w kwestii mordowania więźniów.
W miarę przesuwania się frontu na zachód, do takich masowych mordów dochodziło w wielu rejonach okupowanej Polski, m.in. na zamku lubelskim czy w Słońsku. Również w Łodzi, wraz ze zbliżaniem się Armii Czerwonej, w dowództwie niemieckich władz okupacyjnych rozgorzały dyskusje na temat tego, co zrobić z więźniami. Ostatecznie Niemcy postanowili o mordzie na łódzkich więźniach, w tym kobietach przetrzymywanych w więzieniu przy ul. Gdańskiej 13. Jako miejsce tej zbrodni wyznaczono właśnie więzienie na Radogoszczu.
Zadźgać, zastrzelić i spalić żywcem
W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r. Niemcy rozpoczęli realizowanie zbrodniczego planu. W więzieniu na Radogoszczu przetrzymywano w tamtym czasie ok. 1500 mężczyzn. Przeważali wśród nich Polacy, a kolejną pod względem liczebności grupę stanowili sowieccy jeńcy. Początkowo więźniów mordowano bagnetami oraz strzałami z pistoletów i karabinów. Na trzecim piętrze budynku więziennego ocalała grupka więźniów podjęła desperacką walkę z niemieckimi zbrodniarzami, m.in. rzucając w nich cegłami i kawałkami desek. Niemcy byli tak zaskoczeni tym aktem oporu, że pozostawili broniących się przy życiu i zbiegli na niższe piętra.
Widząc, że więźniowie zaczęli się bronić, oprawcy postanowili dokończyć masakry w inny, jeszcze bardziej drastyczny sposób. W tamtym czasie żyła jeszcze mniej więcej połowa więźniów, choć część z nich była ranna. Aby pozbyć się pozostałych przy życiu więźniów, Niemcy postanowili podpalić główny budynek więzienia i spalić ocalałych żywcem. Taki rodzaj masowych mordów był charakterystyczny dla aparatu terroru niemieckiego okupanta. Dość przypomnieć inne przypadki podobnych drastycznych zbrodni, jak chociażby spalenie żywcem w stodole w Gardelegen więźniów pobliskich obozów koncentracyjnych 13 kwietnia 1945 r.
Niemcy podpalili budynek więzienia na Radogoszczu 18 stycznia 1945 r. w godzinach rannych. Gmach bardzo szybko stanął w ogniu, a do więźniów próbujących wydostać się z płomieni strzelano z broni palnej. Niektórzy zdołali jednak uciec, przedostając się na dach, a następnie skacząc z niego na dachy sąsiednich budynków. Niektórym udało się też schronić w pobliskim rezerwuarze z wodą, znajdującym się na najwyższej kondygnacji więzienia. Mimo to, spośród ok. 1500 więźniów ocalało zaledwie ok. 30.
Wśród zamordowanych były również dzieci – chłopcy z obozu dla polskich dzieci na ul. Przemysłowej w Łodzi, którzy przebywali na Radogoszczu w oczekiwaniu na transport w inne miejsce uwięzienia.
Stosy ludzkich ciał
Zaraz po wkroczeniu do Łodzi Armii Czerwonej, 19 stycznia 1945 r., mieszkańcy miasta zaczęli tłumnie udawać się na Radogoszcz, żeby obejrzeć miejsce zbrodni. Wielu z nich szukało tam swoich bliskich. Ludzie opisywali zgliszcza więzienia jako miejsce wiejące grozą, w którym zalegały stosy ludzkich ciał o twarzach wykrzywionych zastygłymi grymasami bólu. Osoby, które były na miejscu zbrodni tuż po jej dokonaniu, zgodnie twierdziły, że nie zapomną tego widoku do końca życia. Poszukiwania ciał bliskich wśród zgliszczy trwały przez miesiąc, jednak tylko nieznaczną część zwłok udało się zidentyfikować. 28 lutego 1945 r. odbył się pogrzeb ofiar, które zostały pochowane w zbiorowych mogiłach na pobliskich cmentarzu św. Rocha.
Po wielu latach od zbrodni pracownicy Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi podjęli próbę precyzyjnego policzenia ofiar niemieckiej zbrodni w więzieniu na Radogoszczu. Ich liczbę oszacowali na ok. 1200. Ostatni ocalały z masakry – Franciszek Zarębski – zmarł w 1992 r.
Komendant więzienia na Radogoszczu – Walter Pelzhausen – w 1947 r. został skazany przez łódzki sąd na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1948 r. w jednym z łódzkich więzień, mimo że Społeczny Komitet Opieki nad Więzieniem w Radogoszczu wnioskował, żeby wykonano go na jego terenie.
Obecnie na terenie dawnego więzienia na Radogoszczu znajduje się oddział łódzkiego Muzeum Tradycji Niepodległościowych. Obok obozu dla polskich dzieci na ul. Przemysłowej – którego upamiętnianiem od niedawna zajmuje się Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu – jest to bez wątpienia jedno z najważniejszych miejsc związanych z mroczną historią Łodzi okresu niemieckiej okupacji.
***
[1] 5 września 1939 r. naczelny dowódca wojsk lądowych III Rzeszy Walther von Brauchitsch wydał zarządzenie w sprawie utworzenia sądów specjalnych jako powszechnych organów wymiaru sprawiedliwości oraz rozporządzenie wprowadzające niemieckie prawo karne przy rozpatrywaniu spraw przez sądy specjalne i wojskowe. We wrześniu wydano również zarządzenia w sprawie tworzenia wojskowych sądów doraźnych i policyjnych sądów doraźnych, a w październiku rozporządzenie, na mocy którego czyny przestępcze popełnione przed 1 września 1939 r. miały podlegać niemieckiemu prawu karnemu. Ostateczne wprowadzenie niemieckiego prawa karnego nastąpiło 6 czerwca 1940 r.. J. Adamska, Organizacja więzień i aresztów sądowych na ziemiach polskich wchodzących w skład III Rzeszy w latach 1939-1945 w: Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, t. 29, 1979, s. 99-100.
[2] A. Kurek, Niemieckie więzienia na Śląsku w czasach Trzeciej Rzeszy, Kraków 2007, s. 17-20.