separateurCreated with Sketch.

„Oby do maja!” O rodzinach, które nie widzą sensu sakramentów, a mimo to z nich korzystają

Pierwsza Komunia święta dla dzieci w Chorzowie
„Mamo, a dlaczego moi koledzy chodzą do kościoła, a potem śmieją się z naszego księdza i mówią, że gada głupoty?”, „Mamo, jak to jest, że M. mówi, że Bóg nie istnieje, a uczestniczy w katechezach?”. Podobnych pytań usłyszałam w ostatnim czasie całe mnóstwo.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Czas wizyt duszpasterskich dobiega powoli końca. W kilku polskich województwach trwają już ferie. Niebawem w kościołach i parafialnych salkach wystartują przygotowania dzieci do sakramentów komunii i spowiedzi.

Przedkomunijna formacja pozostawia wiele do życzenia

Tak się złożyło, że jesteśmy w tym roku w gronie oczekujących na maj, a więc i na możliwość pełnego uczestnictwa we mszy naszego pierworodnego syna. Od września bierzemy udział w parafialnych katechezach, uczymy się wspólnie różnych modlitw oraz rozmawiamy o nauczaniu Kościoła.

Jesteśmy też szczęściarzami, bo przygotowania w naszej parafii odbywają się na najwyższym – merytorycznym, duchowym i czysto ludzkim – poziomie. Znam jednak takie miejsca, w których przedkomunijna formacja pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Choć dla nas ani chodzenie do kościoła – ani tym bardziej rozmowy o Panu Bogu – nie są niczym nowym czy rewolucyjnym, widzę, że syn czuje się nieco odosobniony w przeżywaniu tego wszystkiego.

To w końcu wierzy czy nie wierzy?

Mamo, a dlaczego moi koledzy, chodzą do kościoła, a potem śmieją się z naszego księdza i mówią, że gada głupoty? Mamo, jak to jest, że M. mówi, że Bóg nie istnieje, a uczęszcza na katechezy? Czemu ktoś traci czas na uczenie się modlitw, jeśli tak naprawdę nie chce poznać Pana Boga? Po co ludzie chodzą do kościoła, skoro nie chcą żyć tak jak mówi Biblia? – to tylko kilka pytań, które słyszałam w przeciągu ostatniego miesiąca.

Choć kwestia duchowości i naszego pojmowania Boga jest bardzo złożona, to trzeba przyznać, że pytania mojego dziecka nie są bezpodstawne. Doskonale widzę postawę niektórych rodziców, którzy chyba sami do końca nie wiedzą, po co ciągną dziecko na katechezy. Co i rusz słychać wzdychania:

Oby do maja, potem już nie trzeba będzie na to łazić. Kiedyś nie wytrzymałam i zapytałam takich rodziców: Właściwie to po co tu przychodzicie? Nie lepiej dla waszych dzieci, by widziały jakikolwiek sens tego wszystkiego? Trochę konsekwencji… Jak łatwo się domyślić, szybko zostałam wykluczona z grona narzekających pod kościelnymi drzwiami.

Nie musimy być kosmitami

Wydawać by się mogło, że ludzie kończą z przyjmowaniem sakramentów bez wiary. Teraz w modzie jest bycie w opozycji do Kościoła, a nie deklarowanie się jako katolik. Mimo to dzieci nadal są chrzczone, a później zmuszane do uczestniczenia w przygotowaniach do spowiedzi i Pierwszej Komunii. Niektórzy z jakiś powodów (których nie rozumiem!) robią coś, w czym nie widzą głębszego sensu. Robią to bez udziału pragnienia Boga.

W tym wszystkim szukam siebie, swojego dziecka i tego, co realnie mogę zrobić, by nie pogubić się w zgiełku rozmaitych głosów. W tej przestrzeni również jesteśmy szczęściarzami, bo w przedkomunijnych spotkaniach uczestniczą z nami nasi przyjaciele, którzy akurat też przygotowują swojego syna do sakramentów.

Nie jesteście sami

Nie czujemy się więc kosmitami. Tuż obok mamy realne wsparcie – ludzi, z którymi można swobodnie porozmawiać na głębszym poziomie. I to właśnie pragnę doradzić wszystkim tym, którzy w swoich okołokomunijnych dylematach czują się nieco samotni. Rozejrzyjcie się wokół siebie. Przyjrzyjcie się dzieciom i ich rodzicom. Być może w tym tłumie siedzi ktoś, komu faktycznie zależy na rozwoju duchowym dziecka? Być może czuje się on tak samo zagubiony i samotny jak ty?

Podejdź, zagadaj, zaproś na kawę. Uwierz, że nie musisz być z tym wszystkim sam! Pamiętaj, że dobro nie ma w zwyczaju krzyczeć, więc bywa, że na pierwszy rzut oka trudno je dostrzec.

Pizza XXL i biała alba? Czemu nie?!

Za chwilę zacznie się nauka spowiadania, czyli dla mnie przestrzeń piękna i uzdrawiająca, a dla innych być może najtrudniejsza i kompletnie niezrozumiała. Umówiliśmy się z synem, że od razu po jego pierwszej spowiedzi pójdziemy świętować zwycięstwo Jezusa i Jego miłości nad tym, co czasem nam nie wychodzi.

Pizza XXL zjedzona w białej albie? Dlaczego nie?! Na najbliższy czas patrzę z troską, ale i z radością. I wierzę w to, że moje dziecko ma przed sobą najwspanialszą przygodę życia – wędrowanie ramię w ramię z Jezusem, który zawsze jest, kocha, czeka i uzdrawia – również poprzez sakramenty. Mimo przeciwności – nadchodzimy!