Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wywiad-rzeka z abp. Światosławem Szewczukiem pt. Bóg nie opuścił Ukrainy to zapis rozmów Krzysztofa Tomasika ze zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, jednym z największych duchowych autorytetów dzisiejszej Ukrainy. Rozmowy przeprowadzone zostały przez szefa działu zagranicznego KAI jesienią ubiegłego roku, podczas wspólnej podróży z arcybiskupem po zburzonych miastach wschodniej Ukrainy, wśród ruin i ofiar, nieopodal frontu.
W świecie post-prawdy prawda jest konieczna
Dialog prowadzony w książce koncentruje się wokół pytań najbardziej podstawowych, jakie stawia wojna: o zło, cierpienie i niezawinioną śmierć. Z wielką szczerością abp Szewczuk mówi o diabelstwie trwającej wojny we wszelkich jej wymiarach: osobistym, społecznym i międzynarodowym. Stara się odpowiedzieć na pytanie o sens, które pojawia się na ustach każdego.
„Pierwszym sensem wojny jest ponowne odkrycie wartości ludzkiego życia. (...) Walczymy o to, żeby obronić prawo do istnienia narodu i człowieka w Ukrainie (…), rozumiemy, że walczymy o to, żeby ratować życie, dlatego myślę, że godność człowieka będzie kamieniem węgielnym lepszej Ukrainy. (...) wielki ból Ukraińców z powodu zbrodni dokonywanych przez Rosjan obraca się w moralne zwycięstwo” – tłumaczy.
Abp Szewczuk jest do głębi przekonany, że Ukraina niesie dziś światu bardzo ważne świadectwo wartości, których należy bronić i za które warto jest oddać życie. „Ukraina pokazuje, że w świecie post-prawdy prawda jest konieczna, gdyż kłamstwo zabija; że w świecie kompletnego relatywizmu są jakieś wartości, bez których życie nie ma sensu” – wyjaśnia duchowny. „Ukraina ma bezwzględnie chrześcijańską misję pokazania, jakie miejsce winna zajmować Ewangelia w życiu współczesnego człowieka” – dodaje.
Pytany o rolę Kościoła hierarcha cytuje wypowiedź Witalija Kliczki, mera Kijowa, że „od Kościoła bardziej niż chleba i ubrań potrzebujemy nadziei, bo kiedy wali się świat, kruszą się zwyczajne warunki życia, ludzie szukają jakiegoś punktu oparcia”. Misja Kościoła w tych warunkach – jak podkreśla arcybiskup – to leczenie ran, niesienie nadziei, wspomaganie potrzebujących i ukazywanie sensu. Szewczuk przytacza poruszające świadectwa ludzi, którzy utracili bliskich i wszystko co mieli, ale mówią, że „wszystko może się zachwiać i upaść, ale jedynym niezachwianym punktem pozostaje Bóg”.
Przyczyny wojny
Arcybiskup Światosław okazuje się być także dobrym analitykiem, demaskującym mechanizmy rosyjskiej imperialnej polityki. Wykazuje, że jedyną przyczyną zbrojnej napaści na Ukrainę jest fakt, że Rosja nie uznaje odrębnego narodu ukraińskiego, a więc i państwa ukraińskiego. Dlatego najeźdźca uważa, że należy je skolonizować i tak jak przed wiekami wcielić do Rosji, uciekając się do ludobójstwa.
Zdaniem propagandy rosyjskiej jeśli ktoś twierdzi, że jest „Ukraińcem”, to znaczy, że uległ niebezpiecznej „faszystowskiej ideologii”, którą należy zbrojnie wyeliminować. „Mówią, że to ideologia nazizmu uczyniła z nas Ukraińców i dlatego wszczynają wojnę, aby nas zdenazyfikować, czyli na powrót przekształcić w Rosjan. Jasne jest, że mamy do czynienia z absolutnie ludobójczym planem, ponieważ ta «denazyfikacja» równa się eksterminacji” – wyjaśnia arcybiskup.
Herezja "ruskiego miru"
Zwierzchnik grekokatolików dowodzi, że wojna ze strony Rosji byłaby niemożliwa, gdyby nie ideologiczny wkład Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Dostarcza on Putinowi metafizycznego uzasadnienia zbrodni w postaci koncepcji tzw. „ruskiego miru”. Wokół tej ideologii budowany jest w Rosji sojusz ołtarza z tronem. Zakłada ona, że skoro Patriarchat Moskiewski jest duchowym centrum dla prawosławnych Słowian, zatem winni oni zostać podporządkowani Rosji także w sensie politycznym. Abp Szewczuk dowodzi, że „ruski mir” jest w istocie niebezpieczną herezją, prowadzącą do duchowego uzasadnienia zbrodni. Konsekwencją tego jest utrata autorytetu i moralnej legitymacji przez moskiewską Cerkiew.
Co ciekawe, ideologię „ruskiego miru” abp Szewczuk przyrównuje do ideologii tzw. Państwa Islamskiego, które za pomocą motywacji religijnej uzasadnia swą walkę ze światem Zachodu. Dokładnie to samo towarzyszy Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu, który jest przekonany o moralnej misji Rosji wobec przegniłego moralnie świata Zachodu. I to przekonanie jest drugim filarem „ruskiego miru”. „Bo przecież celem wojny Rosji przeciwko Ukrainie, podobnie jak i wojen Państwa Islamskiego, jest walka z «antychrystem», walka z Zachodem i jego niemoralnością” – tłumaczy abp Szewczuk.
Metropolita wyraża przy tym nadzieję, że chrześcijaństwo jako całość będzie miało odpowiednią odporność, aby tę ideologię odrzucić. „A jeśli – ostrzega – nie daj Boże ideologia ta zatruje umysły i serca chrześcijan w innych krajach, czeka nas, zarówno Europę, jak i świat, potężna fala dechrystianizacji oraz utrata autorytetu moralnego Kościoła”. Bowiem „Kościół, który zwiąże na zawsze swoje losy z jakąś ściśle świecką, ludzką, polityczną ideologią, zostanie odrzucony przez ludzkość trzeciego tysiąclecia”.
Dylemat Franciszka i watykańskiej Ostpolitik
Abp Szewczuk stara się też zrozumieć postawę, jaką zajmuje papież Franciszek, podkreślając, że jest on świadom całego nieszczęścia zarówno ideologii „ruskiego miru”, jak i tej wojny i tragedii, jaką ona niesie. Próbując wyjaśnić linię papieża i Stolicy Apostolskiej metropolita dodaje, że Franciszek „ma nadzieję, że poprzez dialog, poprzez negocjacje, zarówno z władzami rosyjskimi, jak i z władzami Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, można jeszcze coś uratować”. Duchowny zauważa przy okazji, że duża część intelektualnych elit zachodniej Europy jest zafascynowana „romantycznym obrazem Rosji”, literaturą i sztuką ukazującą piękno „rosyjskiej duszy”.
Zdaniem abp. Szewczuka „taka Rosja już nie istnieje”. Istnieje natomiast „niebezpieczeństwo analogiczne do postrzegania Niemiec przed II wojną światową, kiedy uczono o wspaniałej filozofii i kulturze niemieckiej, gdy u władzy byli już zbrodniarze”. Wedle arcybiskupa dokładnie to samo dzieje się dziś z Rosją.
Drugą przyczynę „miękkiego” stanowiska Stolicy Apostolskiej metropolita widzi w tradycji watykańskiej „Ostpolitik”, gdzie kwestia Europy Wschodniej zawsze była rozpatrywana przez pryzmat relacji Watykanu z Rosją. Wyraża przy tym nadzieję, że „Stolica Apostolska zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że z Ukrainą jako państwem, z narodem ukraińskim, trzeba budować relacje niezależnie od perspektyw relacji z Moskwą”.
Rola Ukrainy w budowie porządku światowego
Ukraina, jego zdaniem, broni też porządku, na którym opiera się współczesny ład międzynarodowy, a jest nim poszanowanie prawa oraz suwerenności poszczególnych narodów. I dlatego właśnie – zdaniem abp. Szewczuka – ta wojna postawiła Ukrainę w centrum działań wszystkich instytucji międzynarodowych. „Bo jeśli Rosja wygra tę wojnę, oznacza to, że żadne małe państwo nie będzie się czuło bezpieczne i będzie próbowało zbudować swoją bombę atomową, ponieważ żadna dyplomacja nie zapewni mu bezpieczeństwa” – tłumaczy arcybiskup.
Dodaje on, że wówczas „będzie się liczyło tylko moje wojsko, moja broń i moja bomba atomowa. A to oznacza, że wchodzimy w świat dżungli, a nie cywilizacji”. Dlatego – podkreśla z mocą – "kwestia Ukrainy, kwestia zakończenia wojny, kwestia przywrócenia Ukrainie granic z roku 1991 jest kwestią tego, czy prawo międzynarodowe przezwycięży ślepą agresję czy nie. Dlatego Ukraina jest dziś w epicentrum wydarzeń światowych”.
Perspektywy pojednania?
Zwierzchnik grekokatolików nie tylko ukazuje obecną sytuację na Ukrainie, ale swą myślą wybiega daleko w przód. Mówi o potrzebie przebaczenia i pojednania między Ukraińcami a Rosjanami. Ma świadomość, że będzie to proces bardzo trudny i może się powieść tylko przy spełnieniu określonych warunków.
Wyjaśnia, że po pierwsze powinny zakończyć się działania wojenne. Krok kolejny to uznanie przez Rosjan narodowej podmiotowości Ukrainy. Następnie potępienie zbrodni przez samych Rosjan i wzięcie na siebie reparacji wojennych wynagradzających Ukrainie poniesione szkody. Dopiero po spełnieniu tych warunków nastąpić może powolne leczenie ran, jakie ta wojna spowodowała. „I dopiero wówczas zdrowe osoby, zdrowe narody z zaleczonymi ranami, rzeczywiście będą gotowe mówić o wzajemnym przebaczeniu i pojednaniu” – wyjaśnia abp Szewczuk.
Warto sięgnąć po tę niezwykłą książkę. Dzięki niej zrozumiemy znaczenie wojny, jaka toczy się tuż obok, za naszą wschodnią granicą. Znaczenie nie tylko w sensie militarnym i politycznym, ale i duchowym. Warto sięgnąć po wspomniany na początku tytuł również po to, aby pośród zbrodni i ludobójstwa dostrzec chrześcijańską nadzieję. A rodzi się ona ze świadectwa, jakie dają dziś Ukraińcy; świadectwa, że wartości, jakie leżą u podstaw naszej kultury i cywilizacji, warto jest bronić, nawet za tak wysoką cenę. Polska, Europa i cały świat Zachodu takiego właśnie świadectwa dziś potrzebuje.