separateurCreated with Sketch.

W kościele śpiewali Gorzkie Żale, a ona czuła ogromną miłość Boga

Smutna kobieta błaga Boga o pomoc podczas modlitwy w ciemnym miejscu

Zdjęcie ilustracyjne

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Malec - publikacja 24.02.23, aktualizacja 11.03.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Powtarzała cicho „Jezu mój kochany” i miała pewność, że kiedy cierpiała, On cierpiał z nią. Kiedy ojciec ją bił, On był chłostany. Kiedy przestała cokolwiek czuć, On nie przestał jej kochać.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Był Wielki Post, lata temu. Kiedy rozmawiamy, Asia mówi, że jeśli dobrze pamięta, był rok 2004. Była wtedy na początku liceum. Choć miała niewiele lat, na plecach każdego dnia nosiła ogromnie ciężki plecak trudnych doświadczeń.

Ktoś, kogo nikt nie kocha

Pamięta, że od dziecka bardzo bała się taty. Kiedy przychodził pijany do domu, wchodziła pod stół, żeby tylko jej nie zauważył. Zresztą, zawsze wiedziała, kiedy jest pijany, inaczej wtedy wkładał klucz do zamka w drzwiach. Nie bił jej często, tylko wtedy, kiedy „pyskowała”, więc nauczyła się nie mówić. Zostało jej to na długie lata. Nie mówiła, co czuje, że się boi, że jest zdenerwowana, że nie wie, dlaczego mama udaje, że wszystko w porządku. I dlaczego nikt nie pyta, co ma zadane w szkole, z kim się koleguje, co by chciała robić. Była pod stołem. Niewidzialna.

Czasem, kiedy tata kłócił się z mamą, trzaskał drzwiami, wychodził z domu i mówił, że już nigdy nie wróci. Wtedy bała się najbardziej. Mieszały się w niej wtedy dwa światy – wściekłość i poczucie winy. Przecież kochała tatę, nie chciała, żeby coś mu się stało. A z drugiej strony, może wtedy wreszcie byłby spokój... To na długie lata sprawiło, że czuła się jak ktoś, kto nie powinien istnieć. Ktoś, kogo nikt nie kocha. Ktoś, na kim nikomu nie zależy. Ktoś zbędny, niepotrzebny, gorszy.

Długo nie znała Kościoła, nie znała Boga, bo w jej domu nie chodziło się w niedzielę na mszę. Była ochrzczona, na ścianie w salonie wisiał krzyż, ksiądz przychodził po kolędzie, a na święta szło się na pasterkę. I tyle.

Bóg, który na nią czekał

Chodziła też na religię, ale nie bardzo to pamięta. Nic ciekawego. Do czasu liceum. Wtedy lekcje prowadziła fajna katechetka. Taka normalna. Z którą można było porozmawiać. Nawet nie o Bogu, zwyczajnie o życiu. Asia od czasu do czasu na przerwie rozmawiała z nią o książkach, bo bardzo lubiła czytać, czy o zajęciach teatralnych, na które się zapisała. Dziś mówi, że pewnie dlatego, kiedy przechodziła obok kościoła, postanowiła wejść do środka.

Była niedziela. Wieczór. Asia wyszła z domu, bo nie chciała słuchać kłótni rodziców. W zasadzie to nic wtedy nie czuła. Od dawna. Kiedy o tym opowiada, porównuje się do zamrożonej skały. To był jej sposób na przetrwanie. Nie czuć, nie doświadczać, przeżyć.

Nie czuła już złości, rozgoryczenia, ale nie czuła też miłości, szacunku, akceptacji.

Przechodziła obok kościoła i po prostu tam weszła. Trwało właśnie nabożeństwo Gorzkich Żali. Słuchała tych słów jak zaklęta. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Ale wszystko, co ludzie w kościele śpiewali, tak bardzo dotyczyło jej życia. Każde słowo tak bardzo dotykało jej serca. I powoli, delikatnie je rozmrażało.

„Jezu mój kochany”

Kiedy słyszała „Gorzkie żale przybywajcie, serca nasze przenikajcie”, przed oczami stanęło jej całe dzieciństwo. Wtedy naprawdę i szczerze „rozpłynęły się jej źrenice”. Płakała, ale zamiast bólu czuła miłość, której nigdy wcześniej nie doświadczyła. Tak głęboką i dotykającą każdego zakamarka jej serca, że była wobec niej bezradna. I zadziwiona. Czuła się kochana. Czuła się w porządku. Pierwszy raz.

Powtarzała cicho „Jezu mój kochany” i miała pewność, że kiedy cierpiała, On cierpiał z nią. Kiedy ojciec ją bił, On był chłostany. Kiedy przestała cokolwiek czuć, On nie przestał jej kochać.

Kiedy wyszła z kościoła, czuła się o niebo lżejsza! Jakby zrzuciła plecak pełen kamieni. Jakby Ktoś wskrzesił ją do życia. Bo wtedy właśnie zaczęło się jej nowe życie...

Od tamtej pory minęło wiele lat. Za Asią długi proces przebaczenia, pracy nad sobą, dojrzewania. Choć jest nadal w drodze, dziś ma wolne, kochające serce. Ma dobrą relację z rodzicami, choć oni niewiele się zmienili. Tata wprawdzie nie pije, ale kłócą się nadal. Z tym, że jej już to nie dotyczy. A Gorzkie Żale nadal są jej ulubionym nabożeństwem. Pójdzie na nie w najbliższą niedzielę.