Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pielęgniarka za drutami obozu
Maria Stromberger urodziła się w marcu 1898 roku w austriackiej Karyntii. Po ukończeniu szkół rozpoczęła pracę jako pielęgniarka. Najpierw zatrudniła się w szpitalu w Bregenz, a po wybuchu wojny przeniosła się do Heidelbergu. Stamtąd w lipcu 1942 roku oddelegowano ją do pracy w szpitalu zakaźnym w Królewskiej Hucie (obecnie Chorzów). W tej placówce pielęgniarka opiekowała się dwoma więźniami z KL Auschwitz. Nie mogła uwierzyć, że żołnierze niemieccy mogą być zdolni do tak okrutnych rzeczy. Maria postanowiła więc, że zatrudni się w małym lazarecie dla esesmanów na terenie obozu.
W październiku 1942 r. zgłosiła się na ochotnika do pracy w SS-rewirze. Naziści zabronili jej jakichkolwiek rozmów z osadzonymi, zakazano jej również pomocy więźniom. Za złamanie tych nakazów groziła śmierć. Stromberger zdecydowała jednak, że pozostanie człowiekiem, nawet w świecie tak wielkiego zła, jakim było Auschwitz.
„Kilkanaście razy uratowała mnie od śmierci”
Pielęgniarka po przybyciu na miejsce mogła się przekonać, że opowieści pacjentów nie były przesadne. Maria widziała ciała ludzi wiszące na drutach otaczających obóz. Była świadkiem strzałów. Traumatyczne przeżycia przekonały ją do współpracy z osadzonymi.
Zapewniała im nie tylko podstawową opiekę medyczną, ale przemycała również racje żywnościowe. Zdarzyło się, że jeden z przełożonych udzielił jej reprymendy za „zbyt ludzkie traktowanie więźniów”. Żołnierze próbowali uświadomić Marię, że w Auschwitz przebywają przestępcy i wrogowie państwa niemieckiego i im nie należy się żadna pomoc ani szacunek.
„Kilkanaście razy uratowała mnie od śmierci, a przynajmniej od karnej kompanii i bunkra, co zresztą też mogło zakończyć się śmiercią” - mówił w rozmowie z portalem nowiny24.pl pan Edward Pyś, więzień nr 379.
Osadzeni z coraz większym zaufaniem odnosili się do Marii. Została nawet łączniczką między Obozową Grupą Oporu a polskim podziemiem. Z dużą odwagą, determinacją i odpowiedzialnością przekazywała materiały i informacje na zewnątrz. Zadanie to traktowała jako swój obowiązek i wyraz wierności standardom moralnym.
Według relacji niektórych świadków, Marii udało się wynieść z obozu dwie księgi archiwalne, jeszcze przed wyzwoleniem obozu. Taka dokumentacja była istotna do wykazania szczegółów niemieckiej zbrodni.
Pomoc ludziom to moralny obowiązek
Po zakończeniu wojny Stromberger została aresztowana i osadzona w więzieniu. Zarzucano jej, iż w Auschwitz zabijała ludzi fenolem.
„Czuję się taka wyczerpana i pusta, bez radości. Wydaje mi się, że cały zapas miłości wyczerpałam w Oświęcimiu. Cel swój spełniłam. Cóż mam jeszcze zrobić?” - napisała w liście do pana Edwarda Pysia.
W dalszej korespondencji zaś przyznała: „Moim moralnym obowiązkiem było pomagać cierpiącym, którzy w dodatku przez mój naród zostali postawieni w takiej sytuacji. Ponadto przecież jestem siostrą!!! Och! To było tak mało tego, co mogłam zrobić w tym morzu krwi i łez. Któż w ogóle mógł tu coś pomóc! Ja mogłam tylko płakać, a więźniowie mnie pocieszali”.
Na skutek interwencji byłych więźniów KL Auschwitz Maria wyszła na wolność. Oczyszczono ją również z wcześniej postawionych zarzutów.
W kwietniu 1947 r. kobieta przyjechała do Polski. Brała udział w procesie personelu zarządzającego obozem, m.in. komendanta Rudolfa Hoessa. Stromberger zmarła 18 maja 1957 r. w Austrii w wieku 59 lat.
Korzystałam z: Jaromir Kwiatkowski „Maria Stromberger – Anioł z Auschwitz”, www.nowiny24.pl; warhist.pl; instytutpolski.pl.