separateurCreated with Sketch.

Przeklinanie i złorzeczenie. Czy faktycznie mają moc szkodzenia?

Friends having a fight
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jezus zachęca nas do tego, aby na wrogość, nienawiść, słowną agresję, złorzeczenia i przekleństwa odpowiadać błogosławieństwem, a nawet uwielbieniem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pozornie wydaje się, że krzywda z  tego niewielka – po prostu kilka wrogich słów skierowanych pod adresem kogoś znienawidzonego. W rzeczywistości jest jednak inaczej. Nasze słowa to nie puste, pozbawione głębi formuły. Przeciwnie, niosą z sobą wiele znaczeń, a niejednokrotnie także głęboki sens.

Nasze słowa mają znaczenie

Odpowiednio dobrane, mogą napełniać pokojem, dawać pocieszenie, ukojenie i radość; mogą stać się narzędziem terapii, uzdrowienia, nieść przesłanie pokoju i wolności. To jednak tylko jedna, jasna strona słów. Istnieje również ta druga, ciemna, która dochodzi do głosu, gdy naszym słowom nadajemy inny sens, gdy dobieramy je w innym kluczu i z  odmienną  intencją – aby szkodzić, krzywdzić i ranić.

Oczywiście, bywają rany zadane nieświadomie, gdy powiemy coś bez złej intencji, a jednak w taki sposób, że nasz bliźni czuje się dotknięty czy urażony. Te łatwo uleczyć – często także za pomocą słów. Są jednak i takie rany, które pozostawiają w psychicznej i duchowej warstwie naszej osobowości ślady trwałe, głębokie, nierzadko bardzo trudno uleczalne i tak bardzo bolesne, że cierpienie przez nie zadane bywa niejednokrotnie bardziej dotkliwe niż ból fizyczny. Próbujemy się przed nimi bronić, ale nie zawsze wiemy, jak to zrobić.

Nasze nieudolne próby radzenia sobie z przemocą słów – zwłaszcza gdy jesteśmy mali i bezbronni – raczej problem pogłębiają niż go usuwają. Wielkie rzesze małych ludzi głęboko cierpią z powodu upokarzających słów, które padają pod ich adresem z ust rówieśników, krzywdzących,  poniżających komunikatów wydawanych przez rodziców, kpiny, ironii lub złośliwości, których na wiele sposobów doświadczają w swym młodym życiu.

Złorzeczenia i przekleństwa

Wśród tych wszystkich przejawów wrogości istnieją też takie słowa, które niosą w sobie szczególny ładunek nienawiści. To złorzeczenia i przekleństwa. Nie chodzi przy tym o wulgaryzmy – choć te, oczywiście, nie należą do arsenału dobra, lecz zła – ale o taki rodzaj komunikatów, których intencją jest najdalej jak to możliwe posunięta chęć zaszkodzenia drugiemu człowiekowi. Złorzeczenie to wprost życzenie komuś tego, co złe – choroby, cierpienia, śmierci – a przekleństwo, to taka jego forma, która nierzadko wprost odwołuje się do jakiś wrogich, ciemnych sił i próbuje za ich pośrednictwem bliźniemu zaszkodzić.

Nic dziwnego, że w duchowej tradycji Kościoła przeklinanie drugiego człowieka traktowano jako poważne przewinienie – rodzaj sprzymierzenia się z działaniami diabła. Kościół surowo potępiał tych, którzy świadomie i z wyraźnym zamysłem szkodzenia przeklinają innych, tym bardziej że przekleństwa często stosowne były przez rozmaitych szarlatanów, magów, czarownice innych siewców zabobonu, jako narzędzie sprowadzania na ludzi nienawiści złego ducha.

Czy taka aktywność rzeczywiście ma moc szkodzenia? Czy jest duchowym zagrożeniem? Bez wątpienia szkodzi tym, którzy przekleństwem się posługują – wpędza ich w otchłań grzechu i zamyka w szponach nienawiści. Nie wnikając w złożoną kwestię tego, czy i w jakim zakresie przekleństwo może być groźne dla przeklinanego, warto raczej uwolnić swoje serce od tego, co pozostawiają w nim słowa i sama osoba przeklinającego – od werbalnej nienawiści nieprzyjaciół i złorzeczeń tych, którzy pragną nam zaszkodzić.

Jak to zrobić? Choć może się to wydawać zaskakujące, właśnie sposób reakcji na prześladowania i nienawiść jest tym, co powinno wyróżniać uczniów Jezusa. W Ewangelii według św. Mateusza czytamy bowiem następujące słowa, które Ewangelista przypisuje Jezusowi: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,44). Jedna z wersji greckiego tekstu Mateuszowej Ewangelii zawiera w tym miejscu dodatkowo słowa: „Błogosławcie przeklinających  was” (Mt 5, 44).

Błogosławić i uwielbiać

Co więcej, greckie słowo  ευλογώ (eulogo)  znaczy nawet więcej, niż tylko „błogosławić”. Można je bowiem przetłumaczyć także jako „wysławiać”. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim – że Jezus zachęca nas  do tego, aby na wrogość, nienawiść, słowną agresję, złorzeczenia i przekleństwa odpowiadać błogosławieństwem, a nawet uwielbieniem.

Chodzi więc  o to, aby błogosławić nieprzyjazną nam osobę i wysławiać w niej Boga. I choć wydaje nam się to nielogiczne i nieprawdopodobne, właśnie taka postawa jest najlepszą „odtrutką” na zło adresowane do nas przez postawę i zachowania konkretnych osób. Modlitwa błogosławienia nieprzyjaciół i uwielbienie Boga w trudnej dla nas sytuacji, którą wywołują, pozwala nam zachować serce wolne od nienawiści i lęku, zakotwiczone w Bogu i ufające, że On sam weźmie w obronę swego sprawiedliwego.

Daje również możliwość spoglądania na wrogów innymi oczyma – jako na tych, którzy w swojej agresji są zazwyczaj sami głęboko zagubieni, chorzy i poranieni, potrzebujący miłości i pomocy. Właśnie tak patrzy na nich Bóg – nie przekreśla ich, ale pragnie ich zbawienia. Dlatego Pismo Święte zachęca nas, abyśmy w naszej reakcji na zło przyjęli Bożą perspektywę, a Jezus zapewnia, że ci, którzy właśnie tak postępują, są szczególnie blisko serca Boga. Nie ma chyba bowiem piękniejszej obietnicy niż ta, którą im składa: „Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 45).     

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.