separateurCreated with Sketch.

Wyrzucony z seminarium, zajął się piłką – Bóg jednak miał dla niego inne plany…

Ks. David Jasso
Jesús V. Picón - 26.07.23
Po tym, jak wyrzucono go z seminarium ks. David Jasso odnosił sukcesy jako manager piłkarski w meksykańskim klubie Rayados z Monterrey. Dopiero później Bóg udzielił mu daru kapłaństwa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Opuściwszy mury seminarium skierował swoje kroki do świata profesjonalnego futbolu w Meksyku. Tamto wydalenie potraktował jako poważny cios w życiu oznaczający koniec młodzieńczych marzeń i pragnień. David był przekonany, że nigdy więcej nie będzie miał do czynienia z kapłaństwem i że przez resztę życia będzie się błąkał bez żadnego celu na horyzoncie.

„Wydalono mnie, ponieważ nie pasowałem do profilu. W trakcie przygotowania do kapłaństwa jest kilka momentów, w których dokonuje się weryfikacji obranej drogi i moi przełożeni rozeznali, że na tamtą chwilę nie miałem powołania i musiałem dojrzeć pod pewnymi względami, a także, że nie wpisywałem się w profil, jakiego ode mnie oczekiwano” – wyjaśnia Aletei ks. David Jasso.

Od kleryka po managera piłkarskiego

David w żadnym momencie tego nie planował, nie rozważał ani nie nosił się z podobnym zamiarem. Bóg tymczasem poprowadził go do piłkarskiego klubu Rayados w Monterrey, w którym ostatecznie objął funkcję managera. Za jego rządów klub święcił triumfy i wybijał się na tle innych drużyn w północnej części Meksyku.

W tamtym okresie w Meksyku grały, między innymi, takie sławy jak: Jesús „el Cabrito” Arellano, Aldo de Nigris, Sebastian „el Loco” Abreu, Victor Manuel Vucetich, Miguel Herrera czy Ricardo Antonio Lavolpe.

David miał dostęp do najważniejszych osób w meksykańskiej piłce i obcował z najbardziej znanymi piłkarzami w krajowej lidze. Posiadany talent i zdolności doprowadziły go na sam szczyt. Z anonimowego kleryka stał się piłkarskim liderem.

„Za każdym razem, kiedy wychodziliśmy na murawę, odmawialiśmy «Ojcze nasz» i «Zdrowaś Maryjo». Pamiętam jak raz pomogłem Sebastianowi «el Loco» Abreu odzyskać obrazek Maryi, który wszędzie ze sobą nosił” – wspomina ks. David. Jego wiara, bowiem, pozostawała niewzruszona.

Swoboda, z jaką odnajdywał się w świecie mediów, szybko przyniosła mu sukcesy i sławę. Czuł się jak ryba w wodzie przed kamerami i mikrofonami, znakomicie dbał o publiczny wizerunek klubu i kwestie marketingowe. Cały piłkarski splendor z jednej strony go onieśmielał, a z drugiej mu imponował.

„W mojej duszy cały czas tlił się płomień powołania. Były takie chwile, że silniej odczuwałem to wezwanie, a kiedy indziej praktycznie wcale. Miałem dziewczyny, nie stroniłem od zabawy, podróżowałem, korzystałem z życia, jak każdy” – mówi ks. David

Zostawił za sobą lata spędzone w seminarium, a przez intensywne tempo życia i zawodowe wyzwania właściwie nie znajdował czasu na modlitwę. Sutannę zastąpił eleganckim garniturem, a seminaryjne sale zamienił na biura, boiska i meksykańskie stadiony. 

Wiodło mu się tak dobrze, że czas spędzony w seminarium powoli odchodził w zapomnienie. Sława, władza, imprezy i związek pochłaniały go bez reszty, choć w jego sercu wciąż nieśmiało odzywał się głos powołania.

„Przez 10 lat byłem poza murami seminarium. Z tego okresu przez 7 lat pracowałem dla klubu Rayados, a przez pozostałe trzy prowadziłem własną działalność. To właśnie wtedy miałem okazję lepiej przyjrzeć się mojemu powołaniu” – opowiada wzruszony Aletei.

Powrót do domu

Lata mijały, drużyna zdobywała kolejne trofea, ale David czuł, że nie jest spełniony ani do końca szczęśliwy. Być może nadszedł moment, aby ponownie zapukać do bram seminarium. David jednak wzbraniał się przed tą decyzją. Po odejściu z klubu z Monterrey pracował przez pewien okres w lokalnej instytucji, ale marzył o otwarciu własnej firmy. Tymczasem właśnie wtedy głos powołania do kapłaństwa zaczął coraz wyraźniej dawać o sobie znać w jego sercu.

„Nie było mi łatwo wrócić tam, skąd mnie wyrzucono. Udałem się do seminarium, było mi trudno, w tamtym czasie nie było biskupa i przez rok musiałem czekać na przyjęcie. Przyjęto mnie warunkowo. Choć minęło 10 lat, moje dokumenty cały czas tam były, ale ostatecznie zostałem dopuszczony do święceń” – opowiada z uśmiechem.

Otwarte serce

Kiedy ponownie był klerykiem, okazało się, że cierpi na wrodzoną wadę kardiologiczną, która wymagała operacji na otwartym sercu. Bardzo się lękał tej operacji, ale za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny z Guadalupe, do której ma szczególne nabożeństwo, został napełniony pokojem, wiarą i nadzieją.

W trakcie seminaryjnej formacji musiał stawić czoła kolejnej próbie, gdyż kilka miesięcy później poważnie zachorował i zmarł jego ojciec. Tamto doświadczenie okazało się dla kleryka Davida szkołą cierpliwości i sprawdzianem dla jego powołania.

Ks. David Jasso

Dzisiaj David już wyświęcony na kapłana spełnia się w służbie meksykańskiemu Kościołowi. Do tej pory posługiwał zarówno w archidiecezji Monterrey, jak i przy Radzie Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM) czy Konferencji Episkopatu Meksyku (CEM), realizując zadania wyznaczone przez biskupów i innych przełożonych.

Nowe obowiązki zostały mu powierzone już pierwszego dnia po święceniach, gdyż do uszu biskupów doszła wieść o jego talencie i doświadczeniu w zakresie PR-u.

Ks. David Jasso jest kapłanem już od 4 lat. Wyróżnia go niezwykle przyjazne podejście do ludzi oraz wspomniana już obszerna wiedza w dziedzinie komunikacji, marketingu i futbolu, którą obecnie wykorzystuje w innych przydzielonych mu zadaniach.

Z wydalonego z seminarium alumna został zaangażowanym w służbę Kościołowi katolickiemu kapłanem.