Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O małżeństwie napisano i powiedziano już w ciągu 2 tysięcy lat istnienia chrześcijaństwa bardzo wiele. Pomimo tego, truizmem będzie stwierdzenie, że w XXI wieku postrzeganie tego sakramentu, a zarazem niezwykle ważnej instytucji społecznej przeżywa głęboki kryzys. Człowiek ery ponowoczesnej odczuwa nie tylko lęk przed podejmowaniem trwałych decyzji dotyczących życia osobistego i rodzinnego, ale również obawia się wyboru konkretnej drogi i powołania życiowego, ścieżki edukacyjnej lub zawodu. Regularność, przewidywalność i związane z nimi poczucie bezpieczeństwa wydają się być wspomnieniem coraz bardziej odległej przeszłości. Świat jest zmienny, dynamiczny, nieustannie chce nas przekonać, że życie musi być przygodą, intensywną i barwną jak karnawałowe fajerwerki. Szarość codzienności wraz z jej powtarzalnymi rytuałami bywają traktowane jako coś wysoce podejrzanego i tłamszącego jednostkę, której nic i nikt – a zwłaszcza drugi człowiek – nie powinny ograniczać. W tej atmosferze coraz częściej kwestionowany jest nie tylko sens podejmowania trwałych decyzji przez naszą wolną wolę, ale często też nawiązywania jakichkolwiek bliższych relacji z ludźmi. W społeczeństwie, w którym ideałem staje się dbanie jedynie o siebie i niespełnianie oczekiwań innych, prędzej czy później drugi człowiek zacznie jawić się jako rywal, konkurent, a w końcu, ktoś trudny do zniesienia, zagrażający nam w dostępie do rozrywek i przyjemności. Współczesna plaga samotności dotykająca wysoko rozwiniętą cywilizację jest tego wszystkiego ponurą konsekwencją.
Gdzie w tej rzeczywistości znaleźć miejsce dla małżeństw, bliskich i bezinteresownych relacji przyjaźni lub wspólnot opartych na dążeniu do realizacji podobnych wartości? Jak znaleźć stałość w świecie, który nie chce trwałości, nie dotrzymuje publicznie danego słowa, stawia na płynną i zmienną tożsamość w miejsce tradycji i zasad?
Poszukując odpowiedzi
Współczesność, tak zdecydowanie i radykalnie podkreślająca znaczenie ludzkiej wolności traktuje małżeństwo jako jedno z największych tej wolności ograniczeń. Nierzadko w debacie publicznej możemy usłyszeć, że związanie się z drugim człowiekiem stałym węzłem, dopóki śmierć go nie rozłączy, jest jednym z najgorszych błędów, owocujących zniewoleniem, ograniczeniami i klęskami życiowymi. Co więcej, niezrozumiała wydaje się przez to sama idea miłości romantycznej pomiędzy kobietą i mężczyzną, w której dostrzega się głównie realizowanie opresyjnych modeli dominacji i podległości. Ideałem jest nieprzywiązywanie się do nikogo i jednocześnie, korzystanie z życia i dążenie do ciągłej satysfakcji. Na tej drodze drugi człowiek może w osiąganiu zadowolenia przejściowo pomóc, ale na dłuższą metę będzie stanowić przeszkodę. Nawet gdy uznamy, że małżeństwo kiedyś zawrzeć będzie warto, to będziemy skłonni dostrzec w tym nie ukoronowanie dorosłości, ale koniec beztroskiej młodości i swobody, którą należy żegnać z wielkim żalem, maksymalnie i do oporu wykorzystując możliwości „wyszalenia się” przed nałożeniem na palce obrączek.
Bez wątpienia należy mieć świadomość dzisiejszych problemów i trudności, które istnieją obiektywnie, a ich przemilczanie będzie drogą donikąd. Z pewnością byłoby jednak źle, gdybyśmy w swojej postawie wobec świata zatrzymali się jedynie na dostrzeganiu negatywów. Te bowiem, wbrew pozorom, istniały w każdej epoce, a zgodnie ze znanym powiedzeniem, krytykować jest zawsze łatwo, lecz dużo trudniej zaproponować rozwiązania konstruktywne. Nie posiadamy oczywiście magicznej różdżki, za pomocą której jednym gestem przywrócimy właściwe rozumienie małżeństwa i uzdrowimy wszystkie te przeżywające kryzysy. Możemy jednak działać małymi krokami, aby pokazać, że trwały związek kobiety i mężczyzny, dodatkowo uświęcony węzłem sakramentalnym ma swoje niezastąpione miejsce w życiu ludzkim. Nie wystarczy jednak sama, podana do wierzenia deklaracja o nadzwyczajności takiego związku. Warto sięgnąć nieco głębiej i zastanowić się, skąd się ta wartość bierze i czego jest wyrazem?
Wróćmy do... wolności
Gdybyśmy zapytali przypadkowych respondentów, z jakimi pojęciami kojarzy się im małżeństwo, usłyszelibyśmy dzisiaj różne odpowiedzi w zależności od poglądów i doświadczeń życiowych. Stawiam jednak dolary przeciwko orzechom, że dość rzadko pojawiłaby się wśród nich słowo „wolność". Czy słusznie? Absolutnie nie.
Rzadko dostrzegamy, że istotnym elementem nauczania Kościoła na temat małżeństwa jest w rzeczy samej wolność! Stworzenie człowieka opisane w Księdze Rodzaju jest objawieniem się wolnej i suwerennej decyzji Boga przekonanego, że nie jest dobrze, aby człowiek był sam. Zawarte w tej samej, pierwszej księdze biblijnej stwierdzenie: „dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24) zostaje w 19 rozdziale Ewangelii wg św. Mateusza przywołane przez samego Chrystusa. Zdanie to, abstrahując od różnego rodzaju uwarunkowań kulturowych i historycznych dopuszczających aranżowanie małżeństw, podkreśla swoiste zerwanie przez małżonków „pępowiny” łączącej ich z dotychczasowymi rodzinami i wolną decyzję do bycia dla siebie najważniejszymi osobami, których nie zastąpią już rodzice, kuzyni lub przyjaciele.
Na wolną decyzję małżonków w zawarciu małżeństwa zwraca dobitnie uwagę encyklika „Casti connubi” Piusa XI, gdzie znalazły się ważne słowa:
Chociaż więc małżeństwo z istoty swej Bożego jest ustanowienia, jednak i wola ludzka bierze w nim udział, a udział bardzo wybitny. Poszczególne bowiem małżeństwo, o ile jest związkiem pomiędzy pewnym mężczyzną a pewną niewiastą, nie powstaje inaczej jak na podstawie wolnej zgody obu stron. Dobrowolny ten akt woli, którym obydwie strony oddają sobie i przyjmują nawzajem prawo właściwe małżeństwa, jest do zawarcia prawdziwego małżeństwa tak koniecznym, że nie może go zastąpić żadna ludzka władza.
Małżeństwo jest więc związkiem i sakramentem podejmowanym w wyniku wolnej i nieskrępowanej decyzji obojga małżonków. Oznacza to wręcz, że jest jednym z najwyższych i najbardziej znaczących realizacji ludzkiej wolności. Czyż nie jest czymś niesamowitym i przejmującym, że dwoje niegdyś nieznanych sobie ludzi, często mających za sobą różne doświadczenia życiowe, wychowanych na różne sposoby, w różnych środowiskach, posiadających różne charaktery, zainteresowania i po prostu, odmienne osobowości (nie ma bowiem na świecie dwóch identycznych ludzi) w wolnej decyzji woli godzi się wzajemnie obdarzyć miłością i wspólnie żyć, aż do śmierci? Gdy uświadomimy sobie wagę takiej decyzji, podjętą przez niedoskonałych ludzi w nietrwałym i niedoskonałym świecie, trudno będzie dostrzec podobnego kalibru przykłady wolności i wspólnoty. Niewykluczone, że to właśnie oparte na wzajemnej miłości, wsparciu i szacunku małżeństwo pozostaje w dzisiejszym świecie ostatnim bastionem wolności i wspólnoty, gdzie dwa różne światy łączą się w jeden dzięki łasce Bożej w jeden organizm.
W kulturze tak akcentującej wolność warto pokazać ten pozytywny, jednoczący i bezinteresowny aspekt małżeństwa, który został niemal zupełnie zapomniany. Ciekawie pokazał to w jednym ze swoich ostatnich opublikowanych rozmów zmarły w 2023 r. filozof Stanisław Grygiel, profesor na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie i konsultor Papieskiej Rady ds. Rodziny. Stwierdził on bowiem, że stanowiące wielką, boską tajemnicę spotkanie pomiędzy kobietą i mężczyzną jest w istocie tym, co nadaje sens biegowi całej ludzkiej historii. Jest więc samo w sobie mniejszym lub większym cudem. W optyce chrześcijańskiej zainicjowanie cudu często może odbywać się poprzez współpracę ludzi z Bogiem: to otwarcie się na Jego nieprzeniknioną łaskę może paradoksalnie ułatwić jej nadprzyrodzone działanie w świecie. I tak może być z wolnością małżonków do podjęcia i realizowania decyzji o byciu razem na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie, biedzie i bogactwie. Pamiętajmy więc, że małżeństwo to dobrowolne otwarcie się na cud!