Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czwartym stopniem pokory jest cierpliwość, w którą zbroi się sumienie, by w milczeniu być posłusznym wobec twardych i przykrych rozkazów, nawet jeśli przyszłoby znosić krzywdy; cierpliwość, która wytrzymuje, nie nużąc się, ani nie cofając, według Pisma: Kto wytrwa do końca, będzie zbawiony, albo też: Nabierz odwagi i oczekuj Pana. Głosząc, że dla Pana wierny winien znosić wszystko, nawet przykrości, mówi jakby w imieniu cierpiących: Dla Ciebie jesteśmy narażeni na śmierć każdego dnia, jesteśmy uznawani za owce na rzeź. Pewni nadziei nagrody od Boga dodają radośnie: Lecz we wszystkich próbach zwyciężamy dzięki Temu, który nas umiłował. W innym miejscu Pisma czytamy: Doświadczyłeś nas Boże, ogniem nas wypróbowałeś, jak próbuje się srebro, w sidło nas wplątałeś, grzbiet nasz przygniotłeś utrapieniem. I aby nas uświadomić, że powinniśmy żyć pod przełożonym, dodając: Ustanowiłeś ludzi nad naszymi głowami. Ci, którzy wypełniają przykazania Pańskie cierpliwie wśród przeciwności i krzywd, uderzeni w policzek, nadstawiają drugi, gdy im tunikę zabierają, oddają i płaszcz, przynaglani, aby iść milę, idą i dwie, z Apostołem Pawłem znoszą fałszywych braci i błogosławią złorzeczącym.
Rozdział 7, 35-39*
Posłuszeństwo heroiczne, nie fakultatywne
W swoim mądrym komentarzu do Reguły Dom Delatte mówi przy tym miejscu, że chodzi o „w sensie właściwym posłuszeństwo mnisze”: „posłuszeństwo heroiczne, co nie znaczy fakultatywne”.
Trzeba by zatem pamiętać, że jest jakaś różnica między pokorą-posłuszeństwem praktykowanym przez mnicha na polu jego „paradisus claustralis” a tą samą pokorą-posłuszeństwem praktykowanym na przykład przez człowieka żyjącego w świecie. Jest różnica, chociaż sedno jest wspólne.
Pisze Dom Delatte: „W posłuszeństwie można napotkać na trudności obiektywne: rzeczy nakazywane są przykre, trudne, nawet niemożliwe, jak to powie dalej święty Benedykt. Trudności pochodzą także z temperamentu, ze skoku nastrojów, z braku taktu u tych, którzy rozkazują: traktują nas na sposób niesprawiedliwy, kierują do nas wyrzuty, które są trochę pogardliwe. Można wszystko powiedzieć o władzy: można ją uważać za element jedności, trwałości, szczęścia, jako składnik konieczny; ale nie można zapomnieć o tym, że jest ona instrumentem niebezpiecznym w rękach ludzi. A ci, których ciśnie jarzmo, niekiedy uznają za bardziej nieznośne to zło, którego doświadczają, niż zło anarchii, którego się obawiają. Wreszcie, jest zawsze w cierpieniach odczuwanych, razem z częścią realną, część wyobrażona, która może się przyczynić do tego, że ta pierwsza staje się nie do zniesienia. Połączcie te trzy elementy: trudności, które rodzą się z rzeczy, te, które pochodzą od władzy i te, które sami tworzymy. Wszystko to razem może się okazać za dużo dla naszej natury, która nieustannie się zapala i dręczy. Niektórzy uprawiają tę nietrzeźwość, tracą w niej głowę, czerpią z niej rozwiązania, które wyprowadzają z równowagi i degradują całe ich życie”.
Milcząca świadomość
Czyż nie jest to jeszcze prawdziwsze dzisiaj, wraz z tak potężnie wzmożoną szybkością i intensywnością w komunikacji „pierwszych wrażeń”? Jest mnóstwo okazji do wytwarzania sobie i innym trujących koktajli z prawdziwego powodu do niepokoju i z naszej prędkiej żółci. Być może nawet tak do tych trucizn przywykliśmy, że bez ich codziennego smaku, bez poczucia, że nas nakręcają, nie jesteśmy pewni, czy żyjemy – nie jesteśmy pewni, czy przypadkiem nie jesteśmy dość „wrażliwi” na niedolę i niesprawiedliwość.
Reguła zna takie lekarstwo na ten zamęt rodzący się w nas, gdy posłuszeństwo-pokora coraz więcej kosztuje: tacita conscientia patientiam amplectatur – niech się milcząca świadomość złączy z cierpliwością. Przemyślmy to.
„Milcząca świadomość”. Oczywiście niezbędne jest ograniczenie ekspresji – czasami rzeczywiście aż do milczenia. To ograniczenie ma na celu wygaszenie tej części udręki, która pochodzi z naszej wyobraźni. Po co przeżywać podwójnie i wciąż na nowo to, co jest ciężarem już i tak trudnym do uniesienia? Z drugiej strony – świadomość. Czy ma to znaczyć, że milczenie ma ograniczyć ekspresję (także tę do wewnątrz, nie tylko na zewnątrz), ale nie ma pogrzebać problemu w piwnicach podświadomości? W każdym razie taka jest chyba najzdrowsza rada: dobrze zrozumieć, uświadomić sobie co naprawdę jest problemem i ciężarem, a równocześnie nie dać się ponieść ekspresji. Zrozumieć, choć nie rozpamiętywać. Milcząca świadomość, tacita conscientia.
I cierpliwość. Jej głębokość nie może być mierzona tylko miarą ludzką.
* Fragment "Reguły" św. Benedykta w tłumaczeniu o. Bernarda Turowicza OSB opublikowany w serii Źródła Monastyczne pt. "Reguła Mistrza. Reguła św. Benedykta"