Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O godzinie Bożego Oficjum, zaledwie zabrzmi sygnał, trzeba zostawić wszystko, co się miało w rękach i z największym pośpiechem pobiec; poważnie jednak, aby nie było sposobności do żartów. Niczego nie wolno stawiać wyżej niż Boże Oficjum. Jeśli ktoś nadejdzie na nocne Wigilie po Chwała Ojcu psalmu dziewięćdziesiątego czwartego, który z tego powodu będzie odmawiany z ociąganiem i powoli – nie ma zająć swego miejsca w chórze, lecz ostatnie miejsce. Albo uda się tam, gdzie opat wyznaczy miejsce dla takich niedbałych, gdzie by go mógł widzieć opat i całe zgromadzenie. Zostanie tam, póki po ukończeniu Oficjum Bożego nie odpokutuje publicznym zadośćuczynieniem. Dlatego zaś uznaliśmy, że powinni stanąć na ostatnim miejscu lub na osobności, aby się poprawili ze wstydu, że wszyscy na nich patrzą. Bo gdyby zostawali poza kościołem, mógłby się znaleźć taki, który by się położył i usnął albo, siedząc poza kościołem, zajął się plotkami i nastręczył sposobność dla złego ducha. Niech więc wchodzą do środka, aby nie wszystko stracili i mogli się poprawić. Na Godzinach dziennych, kto nadejdzie na Oficjum Boże po wersecie i Chwała Ojcu pierwszego psalmu mówionego po wersecie, niech zajmie ostatnie miejsce zgodnie z przepisami, któreśmy dopiero co podali. Niech nie waży łączyć się z chórem śpiewających, zanim uczyni zadośćuczynienie, chyba że opat mu pozwoli, przebaczając. Ale i wtedy winien zadośćuczynienie za swoją winę.
Rozdział 43, O spóźniających się do chóru albo do stołu, 1-12*
Cnota punktualności
W pierwszym akapicie mamy połączenie dwóch zasad wyłożonych już w pierwszej części Reguły: zasady posłuszeństwa („zaledwie zabrzmi sygnał, trzeba zostawić wszystko…”) – z zasadą prymatu liturgicznej Służby Bożej: „Niczego nie wolno stawiać wyżej niż Boże Oficjum”. Nie wystarczy uznanie tego drugiego, żeby „nie spóźniać się”, gdy wspólnota ma się modlić – trzeba mieć jeszcze zmysł posłuszeństwa, dzięki któremu „biegnie się z największym pośpiechem” na znak przychodzący spoza mnie, a nie z moich własnych chwilowych chęci czy niechęci.
Szybkie i punktualne przybycie na miejsce, gdzie nasza społeczność włączy się (!) w Dzieło Boże, jest więc operacją duchową, ćwiczeniem duchowym, a nie tylko niezbędną czynnością regulaminową. Powaga (gravitas), o której Reguła wspomina, też jest nie jakimś szczególnym sposobem przemieszczania się (np. drobnymi kroczkami?), lecz sposobem bycia ukształtowanym przez rozumienie, że służba Boża zaczyna się już od momentu zmierzania na miejsce modlitwy, w przygotowaniu.
Co robić ze spóźnialskimi?
Co jednak zrobić, jeśli ktoś się spóźni? Święty Ojciec Benedykt myśli z ojcowskim realizmem: powinien równocześnie zapewnić całej familii ochronę przed rozbijaniem skupienia w rozpoczętej modlitwie; należy oczywiście chronić godność Dzieła Bożego, do którego wspólnota już przystąpiła; i powinien – last but not least! – zadbać o spóźnialskiego.
Najpierw więc proste rozstrzygnięcie: kiedy następuje spóźnienie? To ciekawe, że Reguła nie twierdzi, że spóźniony jest każdy, kto przyjdzie do chóru po samym „starcie” modlitw (np. po Deus in adiutorium). Owszem, zakłada się, że ci, którzy mają uczestniczyć, przyjdą razem do chóru, zwołani dzwonem (oczywiście na niektóre godziny mnisi wejdą „w porządku”, procesjonalnie, a na inne – mniejsze godziny – po prostu schodzą się z różnych stron). Jednak – oto znowu słynny realizm organizacyjny Reguły – chociaż modlitwę trzeba zacząć dokładnie w wyznaczonym czasie (nie czekając np. aż zejdą się spóźnieni), jednak zakłada się, że sam początek modlitwy jest jeszcze czasem, gdy zwyczajnie można dołączyć, przychodząc na swoje miejsce w chórze. Reguła przewiduje więc – chyba wbrew naszym wymaganiom „punktualności” – że pierwszy Psalm jest jeszcze czasem na to dochodzenie, jeśli ktoś nie zdąży na start (czytamy nawet, o Psalmie 94 z początku Jutrzni, że z tego powodu ma być odmawiany „z ociąganiem i powoli”!). Dopiero po takim pierwszym Psalmie mnisi w chórze – mówię o swoich obserwacjach – „ścieśniają się”, ewentualnie zajmując miejsce nieobecnych.
Spóźnionym jest zatem ktoś, kto nie tylko nie przyszedł na start, ale i nie dotarł w trakcie pierwszego Psalmu. Wówczas rzecz staje się poważna: nie należy próbować się przeciskać na swoje miejsce (które pewnie jest już zajęte), lecz pokornie stanąć niejako z boku (choć w klasztorze będzie to z zasady nadal miejsce w stallach). Zgodnie z literą i duchem Reguły przewiduje się u spóźnialskiego pewne gesty pokuty – i potrzebę rekoncyliacji. Najprostszą pokutą jest już samo stanie poza swoim miejscem (chociaż może to dla niektórych będzie za mało…), zaś rekoncyliacja odbywa się zwykle poprzez prosty gest uniżenia spóźnionego i przebaczenia opata.
Jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że nie chodzi tu jedynie o drugorzędne kwestie regulaminowe, lecz o powagę życia, wówczas będziemy chcieli przenieść coś z tej „instrukcji” Reguły do życia poza murami klasztoru. Może bez sztucznego kalkowania przepisów zakonnych do życia rodzinnego, lecz z uchwyceniem zasad i roztropnych rozwiązań.
* Fragment "Reguły" św. Benedykta w tłumaczeniu o. Bernarda Turowicza OSB opublikowany w serii Źródła Monastyczne pt. "Reguła Mistrza. Reguła św. Benedykta"