Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Aleteia: Kiedy oglądam z dziećmi „Rok Boży dla dzieci”, wydany przez Projekt Pokolenia, to mam wrażenie, że jest to połączenie wyszukiwarki z misją ewangelizacyjną.
Małgorzata Szczepkowska: Misja ewangelizacyjna to dużo powiedziane, ale rzeczywiście była chęć zaznajomienia dzieci z całym bogactwem liturgicznym, współgrającym z cyklem przyrody w ciągu całego roku. I faktycznie zaczęło się od kartonówek, czyli na przykład „Ulicy Czereśniowej”. Razem z dziećmi z przyjemnością je oglądałam, bo zawsze coś się działo na tych planszach. I wówczas pomyślałam sobie: „Szkoda, że nie ma właśnie takiej książki o roku liturgicznym”. Tak zrodził się ten pomysł.
Czerpaliśmy z książki „Rok Boży” księdza Marlewskiego, skierowanej do dorosłych katolików. Stwierdziliśmy, że byłoby dobrze wydać wersję dla dzieci, bo chcieliśmy im pokazać piękno tradycji i obrzędów. Mam wrażenie, że coraz częściej od tradycji się odchodzi, a one są porządkujące, piękne i zdrowe dla rodzin, społeczeństw i narodów. Rozbudzają świadomość zakorzenienia i budują w dzieciach tożsamość, wskazując, że nie muszą one tworzyć niczego na nowo ani szukać, bo wszystko jest na wyciągnięcie ręki i wystarczy sięgnąć po wielowiekową spuściznę ojców.
Bywa, że obraz mówi więcej niż dałoby się wyrazić słowami. Siła przekazu w książce „Rok Boży dla dzieci” jest bardzo duża. Piękne, barwne, przemyślane i zaplanowane w każdym szczególe ilustracje wciągają odbiorcę bez reszty.
Książka jest bez tekstu, dzięki temu żadna narracja, interpretacja nie jest narzucona. Zilustrowane tradycje, zwyczaje, obrzędy i nabożeństwa, którymi żyjemy, mogą stanowić impuls do rozmów międzypokoleniowych z rodzicami, dziadkami, o ich wspomnieniach, przeżyciach i zabawach.
Tu muszę wspomnieć o ogromnym zaangażowaniu mojego męża i ilustratorów, by wszystko było zgodne ze sztuką. Agnieszka i Maciej Sojka to idealni ilustratorzy. Gdy otrzymałam próbkę ich pracy, to nogi się pode mną ugięły. To było dokładnie to, o co mi chodziło: niezbyt infantylne, ale też dostosowane do wieku. Zależało nam, by obrazy świętych nie były bajkowe i nie kojarzyły się z fikcyjnymi postaciami z kreskówki, ale też nie mogła to być stylistyka za bardzo dorosła. Malowali dokładnie tak, jak sobie to wyobraziliśmy, dlatego też współpracowaliśmy przy kolejnej naszej książce „Ola w kościele”.
To Wasza druga książka, również skierowana do małych dzieci, chociaż już z krótkim tekstem. Cała akcja liturgiczna dzieje się w kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. A kapłan, który sprawuje mszę św. na kartach książeczki, to zmarły przed pięcioma laty ks. Sławomir Grzela.
Chcieliśmy, żeby była jeszcze bardziej realistyczna niż „Rok Boży”, by wychowywała. Prezentuje najistotniejsze, z punktu widzenia dziecka, momenty podczas Mszy Świętej. Nasza trzyletnia córka Emilka, zabiera ją do kościoła i w czasie liturgii odszukuje zilustrowane momenty. Wie, że do świątyni należy ubrać się właśnie odświętnie i zachowywać spokojnie. A po skończonej Mszy można miło spędzić czas z rodzicami.
Wybraliśmy częstochowskie Sanktuarium, bo to duchowa stolica Polaków, każdy tam kiedyś był albo będzie. Staraliśmy się też najwierniej jak to możliwe odwzorować kaplicę. W tym celu mój mąż nawet przygotował dokumentację fotograficzną dla ilustratorów.
Co do kapłana, to ks. Sławek był naszym przyjacielem, ochrzcił nasze pierwsze dziecko, czyli Olę, więc ją de facto wprowadził do Kościoła i też dlatego go uwieczniliśmy. Był księdzem z diecezji płockiej, który w 2016 roku miał święcenia kapłańskie, a w 2019 zmarł, przeżywszy 29 lat. Miał ogromne poczucie humoru, uwielbiał się śmiać, ale sprawy wiary traktował bardzo poważnie. Myślę, że ucieszyłby się, widząc siebie w naszej książeczce.
Był bardzo oddanym księdzem, dla którego kapłaństwo było całym światem. Zmarł na raka po długiej, wycieńczającej walce. Miał wielu przyjaciół, wielu ludzi go poznało i pokochało. Pamiętam, jak tydzień przed śmiercią zaproszono go do diecezjalnego domu seniora, gdzie większość pacjentów jest niedołężnych lub na wózkach. I on, sam z rurkami na twarzy, wyniszczony, biały jak kreda, mówił do nich o cierpieniu. To było tak przejmujące i wzruszające. To był taki kontrast między tym Sławkiem – żartownisiem, który do swojej mamy mówił: „Mamo, co ty się denerwujesz, ja tylko umieram” a ks. Sławkiem cierpiącym.
W Wydawnictwie Projekt Pokolenia można znaleźć kartki świąteczne oraz okolicznościowe prezentujące reprodukcje znanych malarzy. Mało tego, wasze kartki świąteczne są ściśle związane z tematem: bożonarodzeniowe z Bożym Narodzeniem, a wielkanocne z Wielką Nocą. Co w dzisiejszych czasach wcale nie jest takie oczywiste.
Robimy to, czego nam brakuje dla naszych własnych dzieci. Brakowało nam „Roku Bożego”, to go zrobiliśmy. Brakowało nam nieinfantylnej książeczki dla najmłodszych o przebiegu Mszy, to zrobiliśmy „Olę w kościele”. I bardzo brakowało mi kartek bożonarodzeniowych. Nie z jakimś ledwo trzymającym się na nogach reniferem albo groteskowym krasnalem podszywającym się pod świętego biskupa z Miry, tylko po prostu z Bożym Narodzeniem. To samo kartki wielkanocne. Na rynku są głównie kartki z jajeczkami, kurczaczkami i zajączkami, a nie z Panem Jezusem wychodzącym z grobu.
Podobnie sprawa wygląda z kartkami z okazji I Komunii Świętej. Jak weźmiemy stare kartki, takie np. pamiątki komunijne naszych dziadków czy pradziadków, to tam zawsze jest ukazany moment udzielenia Komunii św. A ja najbardziej lubię, i też w naszym wydawnictwie są takie, kiedy pokazuje się, że to właśnie ksiądz działa in persona Christi i że to Pan Jezus tak naprawdę karmi nas Swoim Ciałem.
Bardzo chciałam wydać kartki, na których będzie np. Święta Rodzina. Uwielbiam malarstwo Williama Bouguereau. I widzę, że ludzie też garną się do tego, że chcą to oglądać. Jest tyle pięknych reprodukcji. A współczesna sztuka w ogóle się nie interesuje tematami sakralnymi. A jak się interesuje, to w dziwny sposób. Ostatnio moja córka zobaczyła taką szopkę, gdzie cała Święta Rodzina została wyrzeźbiona bez twarzy. Nie mogła zrozumieć, dlaczego. Nie wspomnę już o ołtarzu z lubelskiego kościoła, na którym Pan Jezus jest przedstawiony jako czarna, przerażająca postać z tak ułożonymi stopami, że ich cień przypomina… kopyta.
Reprodukcjami zilustrowałaś również książeczkę „O świętym Mikołaju i grzecznych dzieciach” Władysława Bełzy. Czym się kierowałaś, szukając do niej ilustracji?
Uwielbiam stare obrazy, zwłaszcza malarstwo religijne. To obecne, współczesne, to w większości jest religijny kicz albo sztuka idąca w obrazoburstwo. W starych obrazach znajduję realizm. Postaci święte, mimo że są wytworem wyobraźni artysty, są bardzo realne, a same obrazy przemyślane i pełne symboliki.
Pocztówki i reprodukcje do książeczki o św. Mikołaju wybierałam razem z córką Olą. Dałyśmy tam kilka starych pocztówek, które pokazują św. Mikołaja jako biskupa, w stroju liturgicznym. To taka malutka, wdzięczniutka książeczka robiona z córką, która zaangażowała się również w proces graficzny, m.in. wklejała wszystkie płatki śniegu.
W „Roku Bożym dla dzieci” zilustrowaliście kilkanaście kościołów. Nie zauważyłam tam współczesnych budynków sakralnych.
Zdecydowanie mamy tam same stare kościoły w tradycyjnym, klasycznym stylu.
Wiele współczesnych świątyń jest po prostu brzydkich i nieoddających sacrum. Proszę spojrzeć choćby na kaplicę na cmentarzu komunalnym w Płocku, która wygląda jak połączenie przystanku autobusowego z PRL ze stacją uzdatniania wody. Niestety współcześnie większość kościołów to są brzydactwa architektoniczne, a ołtarze bywają przerażająco puste. Moim zdaniem to odzwierciedla pustkę duchową. Jak jesteś w kościele, w którym sam wzrok Cię ciągnie do góry, siłą rzeczy oczy do góry skłaniasz, bo tam jest coś ciekawego. Chcemy, żeby nasze dzieci rozwijały się w pięknie i harmonii, żeby potrafiły odczuć sacrum, że wszystko jest pomyślane dla Pana Boga.
Ale to też jest książka dla niewierzących, żeby zrozumieli i pokochali polską kulturę czy obrzędowość, tak zrośnięte z rokiem liturgicznym i cyklem natury. Żeby zobaczyli w niej mądrość pokoleń, która wskazywała, że uporządkowane życie, w którym gdy jest karnawał, trwa zabawa, a gdy jest post, potrzebujemy umartwienia, daje człowiekowi dobre, szczęśliwe życie, silny charakter i odporność na przeciwności losu. Ale także warto pamiętać, że proces dojrzewania ma być kształtowaniem gustu, otwieraniem na piękno i wartościową sztukę. Nie każdy jest w stanie zabierać dziecko do galerii sztuki, by podziwiać malarstwo, ale każdy może podtykać dziecku ładne zabawki czy dobrze narysowane książki.
Jakie macie plany?
Na ukończeniu mamy ściągawkę do „Roku Bożego dla dzieci”. Docierały do nas informacje od czytelników, że nie znają niektórych obrzędów. Sama byłam zaskoczona wieloma tradycjami, o których wiedziałam, że istnieją, ale nie znałam ich w pełni bogactwa ich symboliki. Dlatego postanowiliśmy przygotować ściągawkę, takie trochę streszczenie dostosowane dla dzieci. Pierwotnie miała liczyć kilkanaście stroniczek, a wyszło nam aż sto stron! Poza tym w planach mamy… 40 różnych książek. Ale wszystko po kolei, powoli, razem z dziećmi i ich czytelniczo-duchowymi potrzebami. Dlatego zachęcamy do śledzenia naszej strony i mediów społecznościowych!
Rozmawiała Sylwia Jabs