Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Chciałbym zostać świętym”
„Musimy być świętymi, aby innych ludzi pociągać do świętości”, modlił się ten francuski jezuita. Żył zaledwie 41 lat, a już od siedemnastego roku życia formował się w jezuickim nowicjacie. Generał zakonu był pod wrażeniem jego intelektualnego potencjału i skierował go na studia do Paryża. Stamtąd pojechał do Lyonu, gdzie był bardzo lubianym kaznodzieją i tam także – po sześciu latach kapłaństwa – złożył zakonną profesję.
„Widzę absolutną konieczność, bym należał do Niego” – pisze w duchowym dzienniku.
W wieku trzydziestu czterech lat zostaje skierowany do pracy Paray-le-Monial. Podejmuje się być przełożonym domu i spowiednikiem sióstr wizytek w klasztorze Nawiedzenia. Przyjeżdża do Paray i nie ma nawet cienia wyobrażenia o tym jakie zadania w tym maleńkim miasteczku Bóg przed nim postawi. Pobyt tam na zawsze zmieni jego życie. Przybywa w tym samym czasie, kiedy Małgorzata Maria Alacoque doświadcza tzw. wielkiego objawienia Jezusowego Serca.
„Powiedz mu ode mnie”
Małgorzata wierzy Jezusowi, chce wypełnić to, o co ją prosi, ale czuje się bezradna. Nie wie w jaki sposób ona, skromna zakonnica klauzurowa, miałaby sprawić, by w Kościele „w pierwszy piątek po oktawie Bożego Ciała obchodzono szczególne święto ku czci” Bożego Serca – a o to prosi ją Jezus. Całkowicie bezradna mówi Jezusowi szczerze o swoich obawach. I wtedy okazuje się, że Pan Bóg lubi, gdy ludzie podejmują współpracę dla Jego spraw.
„Zwróć się do mojego sługi i powiedz mu ode mnie, żeby uczynił wszystko, co w jego mocy, w celu zaprowadzenia tego nabożeństwa i przypodobania się przez to memu Boskiemu Sercu. Niech nie upada na duchu w trudnościach, jakie napotka, gdyż nie będzie mu ich brakować. Niech wie, że staje się wszechmocny ten, kto w niczym nie liczy na siebie, a we mnie całą ufność pokłada” – mówi Jezus. Tym sługą ma być ks. Klaudiusz, jezuita, który dopiero co przyjechał z Lyonu.

„Oto ten”
Skąd miała wiedzieć kogo miał na myśli? Ta zażyłość Małgorzaty z Jezusem wydaje się nieprawdopodobna, ale On prowadził ją jak po sznurku, żeby nie miała żadnych wątpliwości, pomagał jej ze wszystkich sił. „Oto ten, którego ci posyłam” – usłyszała, gdy ks. Colombière, jako nowy kapelan wizytek, wszedł po raz pierwszy do rozmównicy, gdzie czekała jako penitentka. Nie zawiodła się.
Dobrze przygotowany do roli spowiednika wysłuchał, a potem rozwiał jej wątpliwości. Nie miał zastrzeżeń co do prawdziwości jej wizji i autentyczności spotkań z Jezusem. Postępował zgodnie z regułami św. Ignacego Loyoli o rozeznawaniu duchów i pomógł Małgorzacie uzyskać pokój w sercu. Dla sprawy szerzenia kultu Serca Jezusowego zrobił niezwykle dużo. Najpierw sam uwierzył w orędzie, które Bóg przez Małgorzatę objawił – przejął się, zaangażował i natychmiast próbował podjąć formalne kroki, które by nabożeństwo o jakie prosił Jezus mogło w Kościele zaistnieć – a potem sam złożył akt poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa. I choć był spowiednikiem św. Małgorzaty zaledwie przez osiemnaście miesięcy, to wystarczyło – Jezusowi, Małgorzacie i sprawie nabożeństwa. Kiedy wysłano go do pracy w Londynie jechał tam już jako uformowany apostoł Bożego Serca.
„Doskonały przyjaciel”
Wrócił do Paray-le-Monial wycieńczony chorobą. W Londynie został fałszywie oskarżony o spisek, z którym nie miał nic wspólnego i wtrącony do bardzo surowego więzienia. Opuścił je schorowany i słaby. Mimo ograniczonych możliwości działania, skierowano go do pracy w Lyonie. Ponieważ wciąż nie wracał do zdrowia, przeniesiono go z powrotem do Paray. Niestety, nie odzyskał zdrowia i nie udało mu się spotkać z Małgorzatą.
„Dziękuję Bogu za to, co mi dał. Choroba była dla mnie czymś absolutnie niezbędnym; bez niej nie wiem, kim bym się stał; jestem przekonany, że jest to jedna z największych łask, jakimi mnie Bóg obdarzył” – napisał do niej w jednym z ostatnich listów. Zmarł 15 lutego 1682 r. i pochowano go w miasteczku Bożego Serca. Małgorzata przeżyła swojego spowiednika o osiem lat. To „wierny sługa i doskonały przyjaciel” – mówił o ks. Klaudiuszu Pan Jezusa.