Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Niezaplanowana droga do wiary
Pochodząca z Beauvoisin, pełna życia młoda kobieta przygotowuje się do wydarzenia, którego jeszcze kilka lat temu w ogóle sobie nie wyobrażała. Jako katechumenka, w noc Paschalną przyjmie sakrament chrztu.
"Moi rodzice są niewierzący i raczej wykazują niechęć do religii jako takiej" – wyjaśnia - „Moja babcia ze strony ojca należała do sekty, przez co religia stała się tematem tabu, źródłem konfliktów w naszej rodzinie". Jej starsza siostra została ochrzczona wyłącznie po to, by sprawić przyjemność dziadkom, ale Laurine nie otrzymała tego sakramentu. "Moi rodzice rozwiedli się, gdy byłam mała, więc mój chrzest nigdy nie był nawet brany pod uwagę" – mówi.
Już jako ośmioletnia dziewczynka Laurine miała w sobie pragnienie poznania chrześcijaństwa, lecz szybko dano jej do zrozumienia, że nie ma się zajmować "nieważnymi rzeczami."głupotami". W wieku 17 lat przeżyła śmierć swojej prababci, z którą była bardzo blisko związana. "Prababcia wierzyła w Boga, a ja do dziś pamiętam piękno jej pogrzebowej mszy świętej. Czułam się wtedy porwana przez coś większego ode mnie, jakby nawiązała się jakaś głęboka relacja” – wspomina. Nie zgłębiała jednak dalej tej myśli i życie potoczyło się swoim rytmem. Aczkolwiek może nie do końca.
Za każdym razem, gdy musiała podjąć trudną decyzję, gdy stawała w obliczu ważnych wyborów, czuła, że jej prababcia jest przy niej. "Dziś wiem, że prababcia nieustannie wstawia się za mną u Boga" – zapewnia Laurine. "Wtedy nie potrafiłam tego nazwać, ale teraz już umiem."
Spotkanie, które wszystko zmieniło
Przełom nastąpił trzy lata temu, gdy Laurine spotkała Pierre’a – mężczyznę, który w przyszłym roku zostanie jej mężem. "Pierre był pierwszą osobą, z którą rozmawiałam na poważnie o religii. Wyjaśnił mi, że jest katolikiem, ale od początku zapewnił mnie, że jestem dla niego ważna, niezależnie od tego czy jestem wierząca, czy nie" – mówi.
Im bardziej rozwijała się ich relacja, tym bardziej Laurine dostrzegała, że Pierre ucieleśnia wszystko, czego pragnęła – mają wspólne spojrzenie na świat, te same wartości… Trudno jej było wyrazić słowami to, co wtedy czuła. "Coś się wydarzyło. To musiał być Duch Święty, który na nas zstąpił!" – śmieje się.
Pewnego ranka poprosiła go, by zabrał ją do kościoła. "Nie bardzo wiedziałam, jak się mam zachowywać, a on po prostu odpowiedział, że z przyjemnością mnie tam zabierze."
Była to rodzinna msza święta. "Płakałam w ławce ze wzruszenia. Wokół było tylu życzliwych ludzi, tyle miłości… Czułam, że jestem na swoim miejscu" – wspomina. Był to kwiecień 2024 roku. "Wtedy wszystko stało się jasne. Zbyt długo pozwalałam, by życie płynęło swoim nurtem, nie zagłębiając się w wiarę. Postanowiłam się zatrzymać. Wiedziałam, że to właśnie tu mam być".
Przebudzenie i nowa droga
Od tego momentu wydarzenia potoczyły się szybko. Laurine została skierowana do osoby odpowiedzialnej za katechezę dorosłych – katechumenat. "Od tamtej chwili moje życie się zmieniło. Kluczowy moment nastąpił właśnie podczas tamtej rodzinnej mszy świętej. A potem wszystko harmonijnie wynikało jedno z drugiego” – zapewnia.
Gdy dwa tygodnie temu napisała list do biskupa, słowa płynęły bez trudu. "Rzadko zdarza mi się taka płynność. Wszystko było naturalne, nic mnie nie blokowało".
Dla Laurine to dowód na to, że decyzja nie jest chwilowym kaprysem. "Wszystko układa się w logiczną całość. Wiem, że to było we mnie głęboko zakorzenione – musiało tylko znaleźć ujście" – mówi.
Jakie uczucia towarzyszą jej w oczekiwaniu na noc Paschalną? "To tak, jakby w końcu udało mi się rozplątać splątany supeł" – odpowiada.
Wiara, która dojrzewa
Oczywiście, choć dominuje spokój, droga przygotowań nie była łatwa. "Wyobraźcie sobie – przez 30 lat żyłam bez religii!" – podkreśla. Ileż razy zadawała sobie pytanie po spotkaniach katechumenalnych: "Czy ja naprawdę w to wierzę? Czy nie stałam się jakaś dziwna?".
Chwile pewności, że jest na właściwej drodze, przeplatały się z wątpliwościami. "Gdy jesteśmy sami, łatwiej popaść w zwątpienie. Trudno było mi zaakceptować tak wielką zmianę w moim życiu. To, że miałam Pierre’a i wspólnotę katechumenów, bardzo mi pomogło".
Dzięki swojemu narzeczonemu mogła także odkrywać wiarę poprzez rozmowy o Kościele, Ewangelii i moralności. On od dziecka żył wartościami chrześcijańskimi, ona zaś chłonęła wszystko na nowo. "Pierre często powtarza, że jestem bardzo odważna, podejmując tę decyzję. Ale ja uważam, że to on jest odważny – bo idzie ze mną tą drogą" – mówi Laurine.
"Teraz wiem, że jestem częścią wspólnoty"
Zapytana o to, czym dla niej jest noc Paschalna, Laurine uśmiecha się. "Domyślam się, że kiedy kapłan poleje mnie wodą, nagle nie spłynie na mnie oślepiające światło" – żartuje. "Ale wiem, że wtedy stanę się częścią wspólnoty chrześcijańskiej. Nie mogę się doczekać, by być jej pełnoprawnym członkiem!"
Po chrzcie przyjdzie czas na ślub z Pierre’em. "Cieszę się, że razem przejdziemy przez przygotowania do małżeństwa" – mówi. "A później będziemy mogli przekazać tę wiarę naszym dzieciom. Przyjęcie chrztu to dar, który wybrałam dla siebie na moje 30. urodziny. I wiem, że to najcenniejszy dar, jaki mogłam otrzymać".