Na ten wakacyjny okres Aleteia proponuje pięć niezwykłych listów, których lektura pozwoli ci przenieść się w czasie do różnych etapów życia. Dzisiaj czeka na nas trzeci list z tej serii adresowany do narzeczonych.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kochani!
Udałem się na wycieczkę do winnicy. Zszedłem do pewnej piwniczki i pomyślałem o Was. Zewsząd otaczała mnie cisza i mnóstwo beczek wina. Miało się wrażenie, że cierpliwie czekają tam od wieków. Do produkcji wina potrzeba z jednej strony pasji, a z drugiej, cierpliwości. To zdanie znajduje również odniesienie do miłości. Jest w niej miejsce na słowa i na ciszę. Ma ona swoje korzenie i swoje skrzydła. Być może wiecie, że kiedy dojrzewają znakomite wina, jakaś część wyparowuje. Nazywa się ją „udziałem aniołów”. Jest ona niewidzialna i umyka naszej kontroli. Można by powiedzieć, że każde życie, wszelkie spotkanie ma swoją „część aniołów”, swoje ukryte oblicze, tajemniczą głębię.
Dlaczego w ten piękny dzień waszego ślubu jesteście tutaj razem? Jesteście tutaj przede wszystkim na skutek pewnej tajemnicy, która sprawia, że dwoje ludzi się spotyka, a ich więź się rozwija, stopniowo się poznają i uczą się siebie kochać. To, co najważniejsze w życiu pozostaje poza naszą kontrolą. „Jest dla mnie tajemnicą zbyt wielką, mówi Księga Przysłów, ścieżka prowadząca mężczyznę ku kobiecie”. W życiu każdego z nas jest moment zwiastowania, anioł, który się zjawia, nie wolno nam przegapić jego przyjścia. Pociąg nie będzie czekał… Czasami słyszymy głupie powiedzenie: „Nie ten, to inny” czy „Nie ta, to inna”. Ale wy, równie dobrze jak ja, wiecie, że nie widzicie świata poza tą jedyną i poza tym jedynym. Jeśli nie ta i nie ten, to nikt inny… Tylko ten, kto doświadczy wizyty anioła, będzie mógł wyśpiewać swój magnificat…
Wspaniale jest obserwować, że wielkie spotkania, wielkie piękno i wielkie dramaty zawsze częściowo umykają racjonalnym kryteriom, którymi próbujemy wszystko zważyć, zmierzyć i wyjaśnić. „Serce ma swoje powody, których rozum nie zna”. Pokochaliście się nad życie. Tak właśnie jest, że najpierw trzeba „wyrzec się” własnego życia, aby budować wspólne. Wyrzeczenie jest konieczne, by wasze małżeństwo mogło wzrastać. Ono, oczywiście, nie wystarczy, ponieważ miłość potrzebuje również zaangażowania i odpowiedzialności. To czasami heroiczna decyzja duszy.
„Zatrzymaj noc – śpiewał Johnny Halladay – przy tobie wydaje się taka piękna”… Ale noc mija jak cień, a poranki następują po sobie jeden po drugim, wszystkie do siebie podobne, kiedy miłość ustępuje miejsca codzienności. Wstaje kolejny dzień… kolejny dzień nie wiadomo po co. Jak oprzeć ulotną miłość na trwałym fundamencie? Jak włączyć potok naszych słów w nurt Słowa? Zranione serca zakochanych szukają skały, w której znajdą oparcie dla wierności.
„Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was” – mówi Pan (J 15, 4). W nawiązaniu do pięknego obrazu świętego Jana Pawła II można powiedzieć, że stajecie „przed sklepem jubilera”. Darzycie się miłością, ale bez jubilera Wasze przymierze nie zostanie przypieczętowane. „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19, 6). W Jego oczach Wasze małżeństwo zawiera się nie tylko pomiędzy Wami, ale na dużo wyższym szczeblu. To On Wam daje siebie nawzajem. Zostajecie strażnikami drugiego w jego tajemnicy. Nigdy nie przestajemy być odpowiedzialni za swoją różę, na zawsze jesteśmy strażnikami tego, komu oddaliśmy nasze życie, tych, którym dajemy życie. I każde z Was może powiedzieć Panu: „Czym byłbym bez Ciebie, który wychodzisz mi na spotkanie, czym byłbym bez Ciebie, jeśli nie tylko takim mamrotaniem?”.
Ks. Luc de Bellescize
Czytaj także:
Kryzys w narzeczeństwie – koniec czy dobry początek?
Czytaj także:
Jak długo powinien trwać okres narzeczeństwa?