Dążenie do sukcesu, satysfakcja z dobrze wykonanej pracy, pragnienie, by nasze dzieci mogły rozwijać się pod naszą opieką, ryzyko nadmiernego zaangażowania na płaszczyźnie zawodowej czy wypalenia. Jak na tym tle znaleźć równowagę między pracą a rodzicielstwem?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pogodzenie obowiązków zawodowych z rodzicielskimi to dla wielu osób prawdziwa akrobatyka. Praca, znajomi, potrzeba odreagowania czy zaangażowania w działalność dobroczynną pochłaniają czas rodziców, nierzadko kosztem dzieci. Jak zaradzić tej sytuacji, szukając odpowiednich proporcji? Swoimi wnioskami dzieli się psycholog i psychoterapeutka Etty Buzyn.
Florence Brière Loth: Twierdzi pani, że rodzice nie przebywają w domu wystarczająco dużo?
Etty Buzyn: Walczę z tym, od kiedy zaczęły do mnie docierać rozmaite skargi ze strony dzieci. One są bardzo bystre i oczekują spotkania twarzą w twarz z rodzicami. Niektórzy non-stop podróżują, tak jak pewna matka, która w niedzielę wieczorem wracała z Brukseli, aby w czwartek rano wylatywać do Sydney. Spotkałam się z jej 10-letnim synem: bez przerwy zderza się ze stojącą w korytarzu walizką matki. Jako że jego ojciec również ma bardzo absorbującą pracę, to dziecko ciągle mówi, że jest chore i czuje się opuszczone.
Jak to wpływa na dzieci?
Konsekwencje bywają poważne. Niektóre są somatyczne, jak u wspomnianego chłopca i pociągają za sobą utratę zaufania do otoczenia i ogólnie do dorosłych. Stajemy tutaj przed pytaniem: czy dzieci te, kiedy same będą dorosłe powielą ten model funkcjonowania, czy też odwrotnie, staną się nadopiekuńczymi rodzicami.
Jeżeli chodzi o bardzo małe dzieci, sytuacja wygląda jeszcze gorzej. A to dlatego, że u niemowlęcia w przypadku nieobecności, której nie potrafi zrozumieć, trauma będzie większa niż u dziecka 10-letniego. Zbyt długa nieobecność rodziców może w oczach maluszka oznaczać zniknięcie, do drugiego roku życia, bowiem dziecko ma ograniczoną kontrolę czasu.
Ta zdolność zapamiętywania zwiększa się w miarę jak dziecko rośnie i począwszy od trzech lat, zaczyna ono lepiej operować pojęciem czasu. Tym dzieciom, które cierpią z powodu nieobecności jednego z rodziców, możemy podpowiedzieć: „Zamknij oczy i wyobraź sobie twarz twojego taty czy twojej mamy; widzisz ją? Powiedz sobie, że on / ona również ciebie widzi, wyobrażając sobie twoją twarz, dokładnie tak, jak ty”. Ta metoda pozwala dziecku uobecnić przy sobie rodzica i przynosi mu ulgę.
W jaki sposób rodzice mogą złagodzić skutki swojej nieobecności?
Kiedy pracowałam na oddziale neonatologii, radziłam rodzicom, przestraszonym na myśl o rozstaniu z dzieckiem, aby zostawiali mu jakiś osobisty przedmiot. Zarówno dziecko, jak i rodzice czerpali wsparcie z tej symbolicznej więzi. Obecnie nadal to polecam.
Ojcowie nierzadko są bardziej nieobecni niż kiedyś z powodu częstych rozpadów związków i ważne jest, aby powierzali dziecku jakiś przedmiot (fotografię, szalik …), który posłuży do nawiązania więzi, będzie przedłużeniem ich samych. Dziecko, któremu nieobca jest magia, pokłada w tym ufność: ojciec wróci po to, co do niego należy. Można również zostawić po sobie kilka słów, wysyłać SMS-a czy wiadomości głosowe, bardzo praktyczne w przypadku dzieci około 7 czy 8 lat.
Nie zaleca się dzwonić do bardzo małych dzieci, ponieważ trudno im zrozumieć, skąd dochodzi głos. Jak najbardziej sprawdzi się to rozwiązanie przy starszych dzieciach, pod warunkiem, że będziemy unikać telefonów wieczorem. Istnieje bowiem ryzyko, że się rozrzewnią i będą miały problem z zaśnięciem.
Zwraca pani uwagę, że prosimy dzieci o to, by były rozsądne, by próbowały zrozumieć, że rodzice muszą iść do pracy czy wyjechać.
Tak, i prosimy je o to coraz wcześniej. O ile bowiem każdemu dziecku należy się szacunek, daleko mu do bycia dorosłym. Kiedy wyjaśnimy mu sytuację, myślimy, że problem znika. To błąd. Oczywiście dobrze jest o niej rozmawiać, ale nie należy mówić zbyt dużo ani podawać wyjaśnień, które nie dotyczą dziecka. Mogą one tylko jeszcze bardziej je przestraszyć.
Czy to raczej nie rodzice powinni rozumieć potrzeby emocjonalne swoich dzieci?
Kiedy matki mają ważne zobowiązania zawodowe, jest im bardzo trudno z nich zrezygnować, nawet jeżeli dzieci źle to znoszą. Dzieciom przypada rola „zapchaj dziury”, którym matki poświęcają te okruchy czasu, jakie im zostają! Dużo im brakuje, by znaleźć się na szczycie listy priorytetów i dobrze o tym wiedzą! Zanim założymy rodzinę, warto by było zastanowić się, ile czasu będziemy mogli poświęcać na fizyczne przebywanie z dziećmi.
Niedawno przyszła do mnie pewna kobieta – troje dzieci, prestiżowa praca. Dzieci bez przerwy się kłócą, a z najmłodszą córką jest dość kiepsko. Oczywiście mają całą masę zajęć pozalekcyjnych, ale nigdy nie mogą liczyć na popołudnie spędzone z matką czy ojcem. Współczesna tendencja, by zapełnić dziecku czas za wszelką cenę, to nasz sposób na pozbycie się problemu.
Popularnym rozwiązaniem jest również powierzanie dziecka pod opiekę obcej osobie. Koniecznie musi to być ktoś zaufany, ponieważ widziałam niektóre dzieci, których opiekunki nie zajmowały się nimi jak należy: na przykład na placu zabaw maluchy siedziały przypięte w wózkach, a opiekunki były pochłonięte rozmową. W mojej książce „La Nounou, nos enfants et nous” (Niania, nasze dzieci i my) proponuję uprzedzić opiekunkę, aby nie nachodzić jej z zaskoczenia, że zastrzegamy sobie prawo, aby od czasu do czasu zjawić się przed czasem i zobaczyć jak wygląda sytuacja. Trzeba z najwyższą ostrożnością podchodzić do tego, co przeżywają nasze maleństwa, które nie mogą nic powiedzieć!
Istnieje jakiś limit czasu, który możemy poświęcać na pracę?
Idealnie by było, gdyby co najmniej jedno z rodziców cały czas było przy maluszku, aby zrekompensować mu nieobecność drugiego. Do rozwoju potrzebuje on opierać się na elementarnym poczuciu bezpieczeństwa w swoim otoczeniu. Jeżeli nie jest w stanie go doświadczyć, zaczyna zdradzać coraz więcej niepokojących sygnałów, głównie w zakresie snu.
W pierwszej kolejności powinniśmy narzucić sobie konkretny przedział czasu, jaki spędzamy z dzieckiem. Próbuję bardziej zaangażować ojców i uświadamiać im ich zobowiązania. Wychowanie dziecka oznacza przyjęcie na siebie obowiązków rodzinnych, a jeżeli w pracy chcemy w pełni rozwinąć skrzydła, lepiej poczekać, aż etap tej wzajemnej zależności między rodzicami a dziećmi będzie już za nami. Czy to normalne, że pracę przedkładamy ponad nasze obowiązki rodzicielskie, że one nie stanowią żadnej konkurencji dla życia zawodowego?
Byłoby dobrze, gdyby rodzice uświadomili sobie, że psychiczna i emocjonalna równowaga dziecka w dużej mierze zależy od ich obecności i ilości czasu, jaki poświęcają oni swojej rodzinie.
Czytaj także:
Praca z myślami dla mam. Co mówię pod nosem – błogosławię czy złorzeczę swojemu domowi?
Czytaj także:
Dom i praca – jak osiągnąć równowagę i pogodzić te dwa światy? [wywiad]