Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ojciec Henryk Pietras, jezuita i znawca Ojców Kościoła, mawiał o Hieronimie (tłumaczu Wulgaty), że uznanie go za świętego jest dowodem na to, że każdy z nas ma szansę. To prawda – Hieronim mógłby być patronem hejterów, bo w obrzucaniu ludzi inwektywami był niekwestionowanym mistrzem. Tak samo, jak w kreowaniu sobie wrogów, także z uprzednio wielbionych przyjaciół.
Kiedy się o tym wie, trudno nie spojrzeć z podziwem na grono duchowych uczennic, które przy nim wiernie trwały. Kto wie, może to właśnie dzięki ich materialnemu, a przede wszystkim duchowemu wsparciu ostatecznie zyskał aureolę.
Z imienia znamy Paulę oraz jej córki: Blezyllę i Eustochium. Poznali się w Rzymie ok. 378 roku. Hieronim przybył tam już w glorii chwały mnicha-ascety z pustyni syryjskiej, świetnego znawcy Pisma Świętego, ucznia wielkich mistrzów intelektualnych i duchowych, a do tego rewelacyjnego retora.
Papież Damazy obdarzył go sympatią oraz pełnym zaufaniem i polecił uporządkowanie istniejących przekładów Biblii na łacinę.
Jednak nie da się żyć wyłącznie w archiwum, a na pewno nie był do tego zdolny nasz bohater. Jego retoryczne zdolności, a przede wszystkim barwna osobowość sprawiły, że stał się bardzo popularny także poza Lateranem.
Wielu zapraszało go do wygłaszania nauk duchowych, ale to z Paulą i jej otoczeniem związał się najbliżej. Trudno mu się dziwić: panie były wykształcone, szczerze religijne i z otwartością przyjmowały jego wysokie wymagania, co więcej: były zdolne im sprostać.
Wkrótce Nowy Testament czytano w tym domu wyłącznie po grecku, a psalmy śpiewano wyłącznie po hebrajsku. Zarówno Paula, jak i jej towarzyszki zaczęły żyć bardzo ascetycznie, za wzór postów i modlitwy biorąc mnichów, o których opowiadał im Hieronim.
Na postawie jego listów możemy stwierdzić, że opisując życie monastyczne nie koloryzował. Tak samo nie ubarwiał życia w czystości, mimo to potrafił je przedstawić tak, że wiele jego słuchaczek odkrywało, że chce w niej żyć.
Właśnie to sprawiło, że niewiele wody musiało upłynąć w Tybrze, by po rzymskich ulicach zaczęło krążyć powiedzenie: „Ojcowie, chowajcie córki, bo Hieronim idzie”. W domyśle: jak go usłyszą, zapragną pozostać dziewicami poświęconymi Bogu. A kto wtedy urodzi wam wnuki?
Jego duchowe córki nie miały takich dylematów. Zarówno Paula, jak i jej druga z kolei córka – Eustochium – zdecydowały się na życie w czystości. Blezylla co prawda wyszła za mąż, ale jej małżonek szybko zmarł i postanowiła pozostać do końca życia wdową.
W międzyczasie Hieronim wytrwale pracował nad nieustannym powiększaniem grona niechętnych sobie osób. Chroniła go jedynie sympatia papieża, ale ten w 385 roku zmarł i dotychczas pokątne plotki o mnichu wybuchły z podwójną siłą. Wkrótce zmarła też Blezylla, a jej duchowego przewodnika oskarżono o spowodowanie śmierci uczennicy. Miał do tego doprowadzić zachętami do zbyt wyniszczających postów.
Ostatecznie go uniewinniono, ale musiał opuścić Rzym (zresztą i tak się na niego obraził). Popłynął do Ziemi Świętej, a wkrótce dołączyły do niego uczennice. Za wyłożone przez Paulę pieniądze założył w Betlejem klasztory żeński i męski oraz hospicjum. Na czele wspólnoty kobiet stanęła fundatorka, a po jej śmierci w 404 roku Eustochium.
Hieronim był ich wiernym kierownikiem, do tego stopnia zaangażowanym w promocję wspólnoty, że wszedł w konflikt z fundatorami „konkurencyjnego” klasztoru a swoimi dotychczasowymi przyjaciółmi Rufinem i Melanią (choć oni nie szukali zwady).
Przeżył swoje uczennice. Każda z tych śmierci zostawiła na nim znak: coraz bardziej łagodniał, a w jego pismach coraz mniej było ataków personalnych. Kiedy zmarł ok. 420 roku, pochowano go w Betlejem obok Pauli i Eustochium – kobiet, których cierpliwość i wsparcie towarzyszyły mu w długim zmaganiu i ostatecznym zwycięstwie nad demonem gniewu.
Źródła: M. Ożóg, Wprowadzenie, [w:] Hieronim ze Strydonu, Listy, t. 1, tłum. M. Ożóg, Kraków 2010, s. V–XIV, (Źródła myśli teologicznej, 54). M. Borkowska OSB, Twarze Ojców Pustyni, Kraków 2001, s. 87–96.