No i przede wszystkim: podanie ręki czy ukłon?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Starożytny gest pokoju
O pocałunku jako wyrazie jedności i braterstwa przeczytać możemy już w listach apostołów. Święty Paweł czterokrotnie wzywa braci do przekazania go sobie wzajemnie w zakończeniach listów do chrześcijan w Rzymie, w Koryncie, a także w Pierwszym liście do Tesaloniczan.
Nieodmiennie nazywa go „świętym pocałunkiem”. Z kolei święty Piotr w zakończeniu swojego pierwszego listu prosi, by adresaci przekazali sobie „pocałunek miłości”.
Czytaj także:
Czy po mszy świętej przy wyjściu trzeba robić znak krzyża wodą święconą?
Gest liturgiczny pierwotnego Kościoła
Święty Justyn męczennik w swojej „Apologii” skierowanej do cesarza Antonina Piusa, a więc mniej więcej w połowie II wieku, opisuje go jako stałą część liturgii mszy świętej i nazywa „pocałunkiem pokoju”. Uczestnicy Eucharystii przekazują go sobie bezpośrednio przed przyniesieniem do ołtarza darów ofiarnych chleba i wina, które mają stać się Ciałem i Krwią Pana.
Jest to wyraźne nawiązanie do polecenia Jezusa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5,23-24). W rytach wschodnich (bizantyjskich) do dziś praktykuje się go właśnie w tym miejscu liturgii.
Pocałunek pokoju w liturgii zachodniej
W V wieku znak pokoju przeniesiono na zakończenie modlitwy eucharystycznej jako jej swoiste przypieczętowanie w odniesieniu do słów z listu św. Pawła do Efezjan:
Teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa. On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego nowego człowieka, wprowadzając pokój, i jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko (Ef 2,13-17).
Rozumowanie było proste: Oto Chrystus jest już obecny wśród nas w swoim Ciele i Krwi, a to nie może pozostać dla nas bezskuteczne, lecz dokonuje w nas rzeczywistej przemiany i uzdalnia nas do pojednania.
Czytaj także:
Kulminacyjny moment Eucharystii: patrzeć na hostię lub kielich czy schylać głowę?
Dalsze zmiany formuły znaku pokoju
Kiedy modlitwa Ojcze nasz została na stałe włączona do liturgii mszalnej, znak pokoju przesunięto jeszcze dalej – jako potwierdzenie i „ilustrację” prośby: i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. W tym miejscu pozostał on w liturgii Kościoła zachodniego po dziś dzień, poprzedzony jeszcze powstałą w XI wieku na terenach obecnych Niemiec modlitwą o pokój. Z czasem zaczęto go traktować jako namiastkę Komunii św. dla tych, którzy nie mogli jej przyjmować.
Intymność pocałunku doprowadziła też z czasem do wprowadzenia zasady przekazywania go sobie w obrębie własnej płci (i znacząco przyczyniła się do praktyki zajmowania miejsc przez mężczyzn i kobiety po dwóch stronach kościoła).
W Anglii powstał zaś zwyczaj przekazywania sobie tak zwanej „tabliczki pokoju”. Był to najczęściej wizerunek Ukrzyżowanego, który diakon podawał do ucałowania celebransowi, po czym przekazywał wiernym. Podkreślano w ten sposób jednocześnie, że pokój, którym chcemy się nawzajem obdarować pochodzi od Chrystusa obecnego na ołtarzu. Stąd także obecny w niektórych rytach zwyczaj całowania przez celebransa pateny lub kielicha przed przekazaniem znaku pokoju usługującym, którzy z kolei zanosili go pozostałym uczestnikom liturgii.
Jak dziś powinien wyglądać znak pokoju?
Co ciekawe, nie jest on wcale obligatoryjną częścią mszy świętej. Najnowsza edycja Mszału pozostawia wezwanie do przekazania go sobie przez wiernych decyzji celebransa. Również forma tego znaku może być różna, a określenie jej pozostaje w gestii Konferencji Episkopatu danego kraju.
Polscy biskupi ustalili, że „znakiem pokoju jest ukłon w stronę najbliżej stojących uczestników mszy świętej lub podanie im ręki”.
Można go wykonać w milczeniu albo wypowiedzieć przy tym słowa: „Pokój Pański niech zawsze będzie z tobą” lub „Pokój z tobą” (nie należy używać formuły: „Pokój nam wszystkim”). Odpowiadamy po prostu: „Amen”.
Należy zachować jedność znaku, która podkreśla i wyraża jedność wspólnoty. Celebrans może przekazać znak pokoju posługującym oraz niektórym wiernym, ale nie powinien przy tym opuszczać prezbiterium (Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego 82 i 154).
Czy wystarczy kiwnąć głową?
Jak wynika z przywołanych powyżej przepisów liturgicznych obowiązujących w Polsce, ukłon jest jedną z dwóch – obok podania ręki – przyjętych form tego znaku. Trzeba podkreślić, że chodzi o ukłon, a więc coś więcej niż zdawkowe kiwnięcie głową.
Warto zaangażować się w ten gest. Jak? Najprościej, po ludzku. Spojrzeć w oczy temu, komu go przekazujemy. Uśmiechnąć się. Powściągliwość w bezpośrednim kontakcie fizycznym właściwa naszej kulturze nie musi oznaczać obojętności czy zdawkowości. A w przypadku znaku o tak głębokiej treści i długiej tradycji wręcz nie powinna.
Czytaj także:
Gdzie i kiedy klękać w kościele? Na jedno czy dwa kolana? A może wystarczy skłon?