„Córka, która oglądała mnie w różnych przedstawieniach, spytała kiedyś: Tato, a dlaczego ty zawsze grasz złych? Ucieszyłem, że wreszcie zagram dobrego” – wyznaje Maciej Małysa, który w filmie „Miłość i Miłosierdzie” wcielił się postać ks. Michała Sopoćki.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Miłość i Miłosierdzie” – najnowszy film Michała Kondrata o św. Faustynie miał premierę podczas ŚDM w Panamie. Maciej Małysa zagrał w nim bł. ks. Michała Sopoćkę. Małgorzacie Bilskiej opowiada o przygotowaniach do roli, lekturze „Dzienniczka” s. Faustyny, ale także dzienników ks. Sopoćki oraz o tym, jak film został przyjęty w Panamie.
Małgorzata Bilska: Film „Miłość i Miłosierdzie” miał premierę na ŚDM w Panamie, w marcu zobaczymy go w Polsce. Jak długo trwały zdjęcia?
Maciej Małysa: To jest dokument fabularyzowany. Część dokumentalna kręcona była w USA, w Polsce i na Litwie. Na fabułę wystarczyło nam 10 dni zdjęciowych w Warszawie i w Głogówku – tam, gdzie znajduje się klasztor zgromadzenia sióstr miłosierdzia, które uważają ks. Michała Sopoćkę za swojego założyciela. Siostra Faustyna mówiła mu, że Chrystus pragnie nowego zakonu, ale żeby się tym specjalnie nie martwił. Będzie w dziele pomocny, ale nie musi starać się tak bardzo, jak o Święto Miłosierdzia czy o obraz „Jezu ufam Tobie”. To się stanie trochę poza nim. Kobiety, które będą chciały oddać życie Miłosiernemu poprzez służbę w zgromadzeniu, znajdą go same, a on przyjmie ich śluby. Siostra Faustyna mówiła też, żeby nie przejmował się przeciwnościami, nawet ze strony Kościoła – bo takie będą. Miał przeć do realizacji woli Pana Jezusa, choć zawsze w posłuszeństwie Kościołowi. Ks. Sopoćko nie dożył wprowadzenia kultu Bożego Miłosierdzia. Zmarł w 1975 roku. W tym samym roku ja się urodziłem…
Brzmi jak sztafeta pokoleniowa.
(śmiech) Przede mną propozycję roli dostał aktor, który urodził się w tym samym dniu, miesiącu i roku, co ja. Odmówił, chyba z powodu pracy przy innym filmie. Potem Tola (kompletująca obsadę) przypomniała sobie, że jestem osobą wierzącą i bohater może być mi bliski psychologicznie. Pojechałem na spotkanie z reżyserem. Akurat były imieniny – jego i ks. Michała Sopoćki. A zarazem 10. rocznica beatyfikacji księdza. No i tak to się zaczęło.
Maciej Małysa o roli ks. Sopoćki: Wreszcie zagram dobrego
Oglądałeś film z 1994 roku o św. Faustynie, z Dorotą Segdą w roli głównej?
Nie. I uprzedzając twoje pytanie – nie sugerowałem się nim.
Grałeś w filmie o Janie Pawle II, ale też na przykład w spektaklu o św. Bracie Albercie. Jak nowa rola sytuuje się na tle dotychczasowych „doświadczeń ze świętymi”?
Córka, która oglądała mnie w różnych przedstawieniach, spytała kiedyś: „Tato, a dlaczego ty zawsze grasz złych?”. No to się ucieszyłem, że wreszcie zagram dobrego (śmiech). Wytłumaczyłem jej przy okazji, że czasem łatwiej jest krzyknąć, niż z prawdziwą głębią wyznać komuś miłość. Mówi się, że w teatrze i na ekranie najtrudniejsze słowa to „kocham cię”. W oczach nie może być kłamstwa.
Mieszkając w Krakowie, masz blisko do sanktuarium w Łagiewnikach. Oryginalny obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Eugeniusza Kazimirowskiego, namalowany ściśle według wskazówek siostry Faustyny, znajduje się w Wilnie. Byłeś tam?
Byłem raz, w 2001 roku. Widziałem go, ale wtedy nie znałem zbyt dobrze całej historii z obrazami E. Kazimirowskiego i A. Hyły. Brat mówił mi, że to pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego, ale mnie to nie zainteresowało. Pomodliłem się, bez większych przemyśleń na ten temat. Nie wciągnął mnie też wtedy „Dzienniczek”… Dopiero kiedy dostałem rolę, zabrałem się za lekturę i z wielką uwagą czytałem fragmenty, w których pojawia się moja filmowa postać. Teraz kupiłem sobie „Dzienniczek” po angielsku.
„Miłość i Miłosierdzie” na ŚDM w Panamie
Czytałeś też dziennik ks. Sopoćki. Jest mało znany w porównaniu z „Dzienniczkiem” jego świętej penitentki. Co w nim znalazłeś?
Opisywał po kolei – jak to w dzienniku – co mu się na co dzień przydarzało: zrobiłem to, pojechałem tam, walczyłem o to itd. Kilka razy za sprawą Bożego Miłosierdzia uniknął śmierci. Wspomina też dzieciństwo.
Były przypadki, że mógł stracić życie?
Przeżył obie wojny światowe. Poza tym pracował w różnych miejscach, wyremontował wiele kościołów. Kiedyś spadł z wysokości 8 metrów i wszyscy myśleli, że się zabił. A on wstał, otrzepał się i poszedł dalej. Miał do siebie duży dystans. Często w dzienniku powtarza, że nie należy się na sobie koncentrować, tylko wszystko oddawać Jezusowi. I tak robił. To nie było pustosłowie. Nie „tak należy robić”, ale „tak robię”. Pewnego dnia przez modlitwę i pomoc życzliwych ludzi cudem uniknął aresztowania przez gestapo.
Jak wspominasz współpracę na planie?
Bardzo pozytywnie. Zadanie nie było łatwe, bo po nagraniu sceny po polsku, kręciliśmy ją drugi raz po angielsku. Cała ekipa była pomocna i wspólnie przezwyciężaliśmy trudności, które się pojawiały.
Film został dobrze przyjęty w Panamie?
Nie mogłem niestety polecieć na premierę, ale rozmawiałem o tym z reżyserem po jego powrocie. Powiedział, że super. Publiczność reagowała żywiołowo podczas pokazu, potem długo biła brawo. Ludzie podchodzili do Michała, dziękując mu i gratulując. Przed nami pokaz w Watykanie, a potem w kinach na całym świecie.
*Produkcję filmu można wesprzeć TUTAJ
https://www.youtube.com/watch?v=4HDKlvSXf50
Czytaj także:
„Miłość i Miłosierdzie” – zobacz zwiastun filmu o św. Faustynie!
Czytaj także:
Nowy film oparty na nieznanych listach bł. ks. Michała Sopoćki
Czytaj także:
Wstrząsające zdjęcia. Ślady kul na tabernakulum i na obrazie Jezusa Miłosiernego