„To, czego osoba skrzywdzona potrzebuje, to bycie wysłuchaną i zapewnienie, że się jej wierzy. To bardzo ważne” – mówi dr Barbara Smolińska, współinicjatorka telefonu wsparcia „Zranieni w Kościele”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna Malec: Dlaczego osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej, decydują się na milczenie trwające latami, często przez większość życia?
Dr Barbara Smolińska*: Trudno tu mówić o decyzjach. Kiedy dziecko zostaje wykorzystane seksualnie, to jeśli jest małe, np. w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, to jest tak pomieszane, przerażone, pełne rozmaitych uczuć, że nawet nie ma odpowiedniego aparatu werbalnego, żeby opisać to, co się stało.
Łatwiej jest przyjść z podwórka z rozbitym nosem i powiedzieć, że kolega mnie uderzył. O wiele trudniej ujawnić skrzywdzenie przez kogoś z rodziny, księdza czy opiekuna na koloniach. To zazwyczaj nie jest tak, że dziecko przychodzi do domu poszarpane i od razu wiadomo, że coś się stało. To się dzieje w zupełnie innej scenerii. Sprawcą jest zazwyczaj osoba dobrze znana rodzinie.
W filmie braci Sekielskich to widać – ksiądz jest zapraszany do domu, jest przyjacielem domu czy krewnym, a jednocześnie robi coś złego, więc bardzo trudno o tym powiedzieć. Poza tym zdarza się, że rodzice dzieciom nie wierzą.
Czytaj także:
„Zranieni w Kościele”. Świeccy katolicy oferują pomoc dla osób dotkniętych przemocą seksualną
Czyli wszystko zależy od atmosfery panującej w domu?
To bardzo istotne, jeśli dziecko może swoim rodzicom ufać, czy wie, że rodzice zawsze staną po jego stronie, czy też że w różnych sytuacjach będzie raczej skarcone i usłyszy „co ty opowiadasz”.
Co się dzieje z człowiekiem, który dorasta z nieujawnioną nikomu tajemnicą?
Żyje z tą tajemnicą. Czasami jako mechanizm obronny występuje wyparcie wydarzeń, sprawiające, że osoba tego w ogóle nie pamięta. Dopiero jakieś wydarzenie, przeczytanie czegoś czy usłyszenie otwiera pamięć. Czasem w trakcie trwania terapii nagle pojawia się ten temat.
Zdarza się też tak, jak powiedziała jedna z osób dzwoniąca do nas w ramach inicjatywy „Zranieni w Kościele” – „ja to zamurowałam w sobie”. Więc wie, że to się wydarzyło, ale tak to od siebie odcięła, że to nawet już nie boli.
Jakie są konsekwencje takiego zamurowania?
Bardzo różne. Przede wszystkim bardzo głębokie zniszczenie fundamentalnego zaufania.
Jeśli żyjemy we w miarę zdrowej rodzinie i nie wydarzają się tam żadne większe traumy, to można powiedzieć, że dzieci i potem starsi mają w sobie bazowe zaufanie do innych i do świata, które charakteryzuje się tym, że myślimy, że raczej będzie dobrze, że świat jest bezpieczny, a ludzie godni zaufania.
Natomiast w takich sytuacjach to bazowe zaufanie zostaje zniszczone. Osoby żyją w poczuciu nieufności, z przeświadczeniem, że raczej będzie niedobrze, że nie można drugiemu zaufać. Bardzo trudno buduje się wtedy relacje, czasem wręcz nie jest to możliwe. Zaburza nam to funkcjonowanie w świecie i w świecie relacji.
Inaczej przeżywa się skrzywdzenie przez osobę duchowną, a inaczej przez inne osoby, np. wujka czy nauczyciela? Czy to ma znaczenie?
To ma pewne znaczenie, bo jeśli chodzi o wykorzystanie przez księży czy siostry zakonne (rzadziej, ale to też się zdarza), to są to osoby, które przekazują wiarę, mówią o miłości Boga, więc widać tu niezwykłą sprzeczność.
Poza tym, jeśli księża wykorzystują dzieci, to znaczy, że te dzieci były blisko Kościoła, więc jest to takie podwójne wykorzystanie – z jednej strony wprowadzają w świat wiary, a z drugiej strony niszczą to wszystko.
Takie osoby z Kościoła częściej odchodzą czy w nim zostają?
Różnie, są osoby, które mówią, że ich noga od tego czasu nie postała w kościele i są takie, które pozostają, i to nie tylko jako osoby wierzące, ale też jako zaangażowane we wspólnotę Kościoła.
Każdy, kto doświadczył przemocy seksualnej, doświadcza też traumy?
Wykorzystanie seksualne jest traumą bez względu na to, czy jest to gwałt czy inne zachowania naruszające cielesność dziecka.
Czasami dzwonią do nas osoby, które opowiadają o pełnym, trwającym miesiącami współżyciu, a czasem o pojedynczych wydarzeniach, które też są traumą. To jest związane z przekroczeniem osobistej granicy dziecka, z dotykiem, który nie powinien mieć miejsca, czy z uwagami, komentarzami, na które katecheci czy księża pozwalają sobie wobec np. dorastających dziewczynek.
Jak wygląda terapia?
Bardzo wiele osób w ogóle nie zgłasza się na terapię. Czasami nie mają świadomości, że to potrzebne, chociaż to się już zmienia.
Jestem terapeutą od ponad 30 lat i nie zdarzyło mi się, żeby ktoś przyszedł na konsultację i powiedział, że doznał traumy wykorzystania seksualnego, tak się nie dzieje. Osoby przychodzą na terapię, ponieważ np. będąc ok. 40-tki, ciągle nie mogą ułożyć sobie życia, próbowali wielu związków, z których nic nie wychodzi, albo nie układa im się w małżeństwie.
Dopiero po roku, dwóch terapii, pacjent zaczyna ujawniać takie treści. Ale prawie nigdy ludzie nie przychodzą do psychoterapeuty z informacją, że przeżyli traumę wykorzystania.
Z jednej strony mówi się o obowiązku przebaczenia, z drugiej osoby skrzywdzone przeżywają silne, trudne emocje. Jak to pogodzić? Na czym w takiej sytuacji miałoby polegać przebaczenie?
Myślę, że niedobrze jest łączyć przebaczenia z obowiązkiem. Proces przebaczenia to jedna rzecz a przejście i przepracowanie wszystkich uczuć związanych z tym, co się wydarzyło, to druga rzecz. One są oddzielne.
Bardzo ważna jest też kwestia sprawiedliwości – szczególnie że wszystko, co jest związane z wykorzystaniem seksualnym, to są czyny karane prawem państwowym. Wszystkie osoby, które do nas dzwonią pytamy, czy zgłosiły sprawę do prokuratury. To jest proste – jest przestępstwo, powinna być odpowiedzialność karna.
Czytaj także:
Inicjatywa „Zranieni w Kościele”: wiele osób opowiada swe historie po raz pierwszy
W świetle prawa wiele z tych spraw jest już przedawnionych. Co wtedy proponujecie?
Niestety tak, ale wtedy zachęcamy, aby zgłaszać to do kurii, bo dla ofiar ta sprawiedliwość jest niezwykle ważna. Osoby które do nas dzwonią, często już sprawdziły, co się dzieje z księdzem, który je skrzywdził. To jest dla nich bardzo istotne. Np. ten ksiądz, który wtedy był młodym wikarym, teraz jest proboszczem albo kanonikiem, jego droga dobrze się rozwija, ale widzą, że często był przenoszony, co oznacza, że być może skrzywdził bardzo wiele osób. Więc najpierw jest droga sprawiedliwości.
Jeśli chodzi o drogę psychologiczną, to osoba, która została skrzywdzona w procesie terapii, przechodzi wszystkie uczucia, które są z tą krzywdą związane, czyli wstyd, żal, ból, cierpienie. To ważne, by pomóc osobie w terapii przeżyć także agresję i wściekłość na tego, kto to zrobił.
Dopiero potem można wchodzić w proces przebaczenia, ale to jest dalsza droga. Dlatego mówienie od razu o przebaczeniu jest czymś bardzo niedobrym. Słyszałam takie historie, kiedy osoba zwierzyła się przy spowiedzi z tego, że była przez innego księdza wykorzystana, a spowiednik powiedział, że ma zapomnieć i przebaczyć. To jest kolejna trauma, nie wolno takich rzeczy robić.
To, czego osoba skrzywdzona potrzebuje, to bycie wysłuchaną i zapewnienie, że się jej wierzy. To bardzo ważne. Na tym etapie nie należy w ogóle mówić o przebaczeniu.
Poza tym proces wybaczania jest procesem bardzo osobistym, intymnym i nikt nie może tego nakazać. Mądry ksiądz przy spowiedzi nie powie: musisz wybaczyć. Choć wejście w proces wybaczenia jest ważne dla samej osoby skrzywdzonej – aby nie pozostać na całe życie w poczuciu bycia ofiarą, ale to jest kolejny, dalszy etap.
Osoby dzwoniące pytają nas często – czy pani mi wierzy? To jest bardzo ważne, żeby usłyszały to zapewnienie – „tak, oczywiście, że wierzę”.
Telefon „Zranieni w Kościele” działa pół roku. Nadal co wtorek zgłaszają się do was kolejne osoby?
Tak, co wtorek dzwoni kilka osób, między 2 a 7. Rekord padł w pierwszy wtorek po filmie braci Sekielskich, wtedy zadzwoniło 9 osób.
*Barbara Smolińska – dr nauk humanistycznych, certyfikowany psychoterapeuta i superwizor Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapii. Prowadzi terapię indywidualną, małżeńską, rodzinną, warsztaty psychologiczne oraz superwizje. Członek Komisji Etyki Sekcji Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Wraz z mężem zaangażowani we wspólnotę Chemin Neuf.
Telefon Wsparcia „Zranieni w Kościele” to inicjatywa Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, Laboratorium „Więzi” i Fundacji Pomocy Psychologicznej Pracownia Dialogu.
Dyżury telefoniczne pełnione są regularnie w każdy wtorek w godzinach 19.00–22.00 przez odpowiednio przygotowane osoby. Rozmowy prowadzone są anonimowo, bezpłatnie, cierpliwie i dyskretnie. Przeznaczone są dla osób dorosłych.
Inicjatywę wesprzeć można, przelewając ofiarę na nr konta: 15 1560 0013 2000 1706 4454 5708. Tytuł przelewu: darowizna na cele statutowe – „Zranieni w Kościele” (darowizny mogą być odliczane od dochodu w rozliczeniu podatkowym) lub za pośrednictwem strony serwisu Zrzutka.
Czytaj także:
Wstrząsająca historia Magdy – ofiary pedofila. „Moje rany już nie krwawią, ale nadal są”