To co często robimy, z pewnością będzie miało fizyczny wpływ na nasz mózg. Okazuje się jednak, że „nic nie robienie”, a właściwie „obserwacja” tego, co dzieje się w mózgu również ma moc kształtowania jego struktury. Taką „obserwacją” jest medytacja!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Taksówkarze
Atrakcje turystyczne, biurowce, restauracje, 25 tys. ulic i wiele innych informacji musza mieć w głowie londyńscy taksówkarze. Na początku naszego wieku ich mózgami zainteresowali się londyńscy naukowcy. Okazało się, że tylna cześć hipokampu (odpowiedzialna za orientację) jest u taksówkarzy większa niż u większości ludzi.
Inne badania przeprowadzili naukowcy z Tokio. Sprawdzili oni, jak na mózg wpływa używanie nawigacji w trakcie drogi do jakiegoś celu. Badanie wykazało, że bezmyślne nawigowanie z pomocą aplikacji na telefonie prowadzi do zaników w hipokampie, a na starość zwiększa prawdopodobieństwo kłopotów z rozpoznawaniem otaczającego nas świata.
Efekt obserwatora
Bodźce zewnętrzne (lub ich brak) mają wpływ na strukturę mózgu. Przecież to dzięki elastyczności mózgu możemy rozwijać nowe kompetencje i dopasowywać się do nowych okoliczności. Nowe zachowania zmieniają mózg, a zmieniony mózg ułatwia zachowywanie się w nowy sposób. Zaskakujące jest jednak to, że na strukturę mózgu wpływa również obserwowanie (przez jego właściciela) tego, co się w nim dzieje.
Efekt obserwatora, to pojęcie z dziedziny fizyki mówiące o tym, że urządzenia pomiarowe mają wpływ na obserwowane zjawisko. Czy jednak w przypadku obserwacji swoich własnych myśli możemy mówić o urządzeniu pomiarowym? Wydaje się, że efekt powinien być identyczny z obserwacją np. ruchu piłki – który nie zmienia się pod wpływem obserwacji. A jednak w tym przypadku jest inaczej!
Jak obserwować?
Użycie słowa „obserwacja” jest o tyle zasadne, że kształtuje ona mózg nie przez aktywne działanie np. „blokując i odganiając złe myśli i emocje”, ale pośrednio – przez bierne przyglądanie się im i pozwalanie, by same odchodziły. W tym sensie słowo „obserwacja” odnosi się to tego, co często nazywamy medytacją, choć i tu dochodzi do nieporozumień.
Medytacja to słowo interpretowane na wiele sposobów. W tym przypadku jest ono bliskie treningowi uważności, czyli zdolności kierowania i podtrzymania uwagi na danym przedmiocie, a także umiejętności dostrzegania różnych wewnętrznych i zewnętrznych bodźców. Jest to doświadczenie znane we wszystkich wielkich tradycjach medytacyjnych, którego wartość dostrzeżono również w środowiskach niereligijnych.
Co zmienia medytacja?
Dla wierzących jest jasne, że modlitwa zmienia modlącego się. Dziś wartość medytacji odkrywana jest w środowiskach areligijnych. Nie dziwne, że wpływa ona nie tylko na takie kwestie jak poprawę koncentracji, czy radzenie sobie ze stresem.
Wzrost gęstości i grubości kory niektórych obszarów mózgu stwierdzono u osób o długotrwałej praktyce medytacyjnej. Ale korzystne zmiany zauważono już u osób, które przez osiem tygodni praktykowały codzienną 30-minutową medytację.
Zaskakujący jest fakt, że praktykowanie medytacji może wpływać na genetycznie uwarunkowane cechy osobowości: neurotyczność, sumienność, ugodowość, otwartość na doświadczenia, ekstrawersję. Jednak najistotniejsze zmiany zachodzą w częściach mózgu odpowiedzialnych za wytwarzanie różnych koncepcji siebie samego.
Zamiast technologii
Żyjemy w czasach, w których każdy obszar życia ma być wspierany przez technologię. W czasach, w których trzeba być hiperaktywnym i ciągle się rozwijać. W takich czasach uświadomienie sobie sprawczej siły medytacji rozumianej jako „biernej obserwacji”, okazuje się zbawiennym odkryciem.
Już teraz w wielu środowiskach widać dystans do „technologicznego-hiper-rozwoju” i zwrot w stronę praktyk duchowych, takich jak medytacja, która ma realną siłę zmiany życia!
Pisząc ten tekst, korzystałem z książki autorstwa Stanisława Radonia „Czy medytacja naprawdę działa?”.
Czytaj także:
Pseudomistyka i trzy warunki dobrej modlitwy
Czytaj także:
Medytacja chrześcijańska: co to tak naprawdę jest? Szansa czy zagrożenie?